„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25). Rozmyślając nad treścią tej modlitwy Pana Jezusa, trzeba uświadomić sobie, że Objawienie Boże jest przeznaczone dla wszystkich ludzi bez wyjątku. Syn Boży ogłosił orędzie o zbawieniu wszystkim. A jednak sam stwierdza, że są ludzie „mądrzy i roztropni”, dla których te rzeczy są zakryte i „prostaczkowie”, którym są one objawione. Wypada więc postawić pytanie: kogo ma na myśli, mówiąc o „mądrych i roztropnych” oraz o „prostaczkach”? Pan Jezus wypowiedział te słowa w konkretnym kontekście społecznym i religijnym. W owym czasie tymi, którzy uważali się za mądrych i roztropnych, byli religijni przywódcy Izraela: faryzeusze, uczeni w Piśmie, kapłani. Właśnie ich doskonała – po ludzku – znajomość Prawa, ich zarozumiałość i pewność siebie sprawiły, że stali się niezdolni do przyjęcia nowego objawienia, które przyniósł Pan Jezus. Tymczasem, prostaczkowie, ubodzy rolnicy, pasterze, rybacy, skromni i niewykształceni przyjęli Ewangelię. Przyjęli ją jako naprawdę Dobrą Nowinę. Pan Jezus, wypowiadając słowa tej modlitwy, z całą pewnością odnosi je do tej konkretnej sytuacji.
Trzeba jednak uznać, że treść Ewangelii jest aktualna w każdym czasie. I dziś możemy pytać, kim są owi „mądrzy i roztropni”, a kim „prostaczkowie”. Można powiedzieć, że pierwszymi są ludzie pewni siebie, samowystarczalni, dobrze usytuowani według własnej wizji kariery, uważający, że mają prawo osądzać wszystko i wszystkich, według ich własnych kryteriów albo też ci, którzy swoje własne szczęście budują na eksponowaniu siebie, usiłując wykorzystać każdego do własnego sukcesu. „Prostaczkowie” nie koniecznie muszą być ludźmi ubogimi w sensie materialnym czy niewykształconymi. To ci, którzy szczerze przyjmują postawę potrzebujących, niedoświadczonych, nie ufających ponad miarę swoim własnym możliwościom, własnej władzy, pozycji społecznej, zdających się na mądrość, dobroć i moc Boga.
Jeśli wierzyć Chrystusowi, my sami jesteśmy zamknięci albo otwarci na Jego objawienie o tyle, o ile odnajdujemy siebie w jednej lub drugiej kategorii ludzi. Jeśli już potrafimy określić siebie samych według kategorii wyznaczonych przez Pana Jezusa, trzeba, byśmy zapytali się, co może być przed nami „zakryte” albo „objawione”, w zależności od naszej postawy. Pan Jezus odpowiada, że chodzi tu o znajomość Ojca, przez poznanie Syna: „Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11, 27). Poznanie w języku biblijnym oznacza nie tylko znajomość intelektualną osoby, ale także zawiera w sobie miłość, doświadczenie życia w komunii, głęboki związek osób. Ten rodzaj poznania Ojca, właściwy tylko dla Syna, może się stać naszym udziałem w takiej mierze, w jakiej jesteśmy ewangelicznymi „prostaczkami”. Tylko wtedy, gdy przestaniemy liczyć na samych siebie, możemy otworzyć własne serca na działanie Boga. Będziemy zdolni powierzyć siebie Jemu jak Ojcu, podejmując z naszej strony to, co On ofiarował nam w dniu chrztu: dziecięctwo Boże. W praktyce życia ma to wielkie znaczenie. Szczególnie wtedy, gdy staramy się o doskonałość w wymiarze religijnym i wciąż doświadczamy własnej słabości, grzechu, niemożności wzbicia się ponad poziom naszych ludzkich ograniczeń. Dotąd, dopóki pragniemy osiągnąć doskonałość według własnych wyobrażeń i w oparciu o własne siły, jesteśmy „mądrzy i roztropni”, zamknięci na działanie łaski Bożej w nas. Potrzeba wówczas, abyśmy w prostocie serca stawali przed Chrystusem z wewnętrznym nastawieniem: „Panie, Ty wiesz, że jestem słaby, grzeszny, ograniczony w moich możliwościach, ale wiesz też, że kocham Cię i pragnę żyć w jedności z Tobą. Daj mi poznać Ciebie i pozwól mi zjednoczyć się z Ojcem w niebie”. Wówczas możemy być pewni, że nie pozostaniemy sami. Chrystus zapraszał przecież: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Wezwijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 28-29). Bodaj by zawsze „mądrzy i roztropni” tego świata mieli satysfakcję nazywania Kościoła, wspólnoty uczniów Chrystusa „ciemnogrodem”! Możemy wtedy mieć nadzieję, że spocznie na nas błogosławieństwo Chrystusa, które ogłosił „prostaczkom”.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Magdeleine.com