Ofiarowanie Pana Jezusa, poza religijnym aktem zawierzenia Pierworodnego Bogu, jest momentem szczególnego spotkania młodości ze starością. Naprzeciw Maryi i Józefa, którzy u początków swojej wspólnej drogi przynoszą Bogu dar rozpoczynającego się życia, wychodzą Symeon i Anna – dwoje ludzi, których życie dobiega już kresu. Jest to jeden z nielicznych momentów w Ewangelii, w którym tak wyraźnie została udokumentowana obecność ludzi starych i podkreślona ich rola w Bożych planach. Ten fakt skłania do refleksji nad ewangelicznym patrzeniem na starość i na rolę ludzi starszych w naszym życiu.
Dzisiejszy świat jest nastawiony na nieustanny szybki postęp. W tej perspektywie wartościowe wydaje się jedynie to, co w widoczny sposób przyczynia się do jego rozwoju. Niestety, takie wartościowanie jest często przenoszone także na człowieka – ceniony jest ten, kto dzięki swym możliwościom fizycznym lub umysłowym jest produktywny i wnosi wymierny wkład w rzeczywistość. Ludzie starsi natomiast, których siły fizyczne i intelektualne osłabił wiek, widziani jako mało produktywni, nie rokujący nadziei na jakikolwiek rozwój, niepostępowi – bo obciążeni przyzwyczajeniami, bywają postrzegani jako ciężar dla społeczeństwa i spychani na margines jego życia. Przejawia się to we wszystkich prawie wymiarach, począwszy od polityki, gdzie o emeryturach mówi się zazwyczaj w kontekście obciążenia dla budżetu państwa, zapominając, że jest to słuszna należność wypracowana w ciągu wielu lat zawodowej aktywności, a skończywszy na tak prozaicznych sprawach, jak światła na skrzyżowaniu ulic, które zmieniają się tak szybko, że jedynie młody i sprawny może bezpiecznie z nich korzystać. W życiu rodzinnym bywa, że nawet jeśli dzieci i wnuki zadbają o materialny byt dziadków, to często nie zdobywają się już na to, by z nimi być, dzielić czas, rozmawiać. Wolą raczej wyręczyć ich w najprostszych nawet czynnościach, niż „tracić czas” na cierpliwe towarzyszenie im w samodzielnym działaniu, tym bardziej, że jego efekt może być niezadowalający. Ludzie w podeszłym wieku zaś, zdając sobie sprawę z tego, że mogą być postrzegani właśnie w ten sposób, za wszelką cenę starają się udowodnić, że nadal są produktywni, a więc potrzebni. Nic godzą się z własną starością, choć samo życie przekonuje ich, że w wielu dziedzinach nie są w stanie dorównać młodym. Przeżywają więc swoisty niepokój, lęk, frustrację, które mogą rodzić agresję wobec otoczenia, albo całkowite wycofanie się z życia publicznego i gorzką samotność z wyboru. Od takiego podejścia do starości, prezentowanego przez społeczeństwo i przez samych ludzi w podeszłym wieku, nie daleko już do zgody na eutanazję.
Mówi się czasem, że starość nie udała się Panu Bogu. Tymczasem, czytając Pismo Święte, zwłaszcza historie starotestamentalnych Patriarchów, możemy przekonać się, że długowieczność jest ujmowana jako wyraz błogosławieństwa Bożego i nagrody za sprawiedliwe życie. Abraham na przykład „dożył lat stu siedemdziesięciu pięciu, zbliżył się kres jego życia i zmarł w późnej, lecz szczęśliwej starości, syt życia, i połączył się ze swoimi przodkami” (Rdz 25, 7-8). Nawet jeżeli wymieniona tu liczba lat nie koniecznie musi oznaczać rzeczywisty wiek Patriarchy, nie ma wątpliwości, że szczęśliwa starość jest przedstawiona jako wspaniały Boży dar. Wyznajemy tę prawdę również, gdy powtarzamy czwarte przykazanie Dekalogu: „Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie” (Wj 20, 12). Dzisiejszy fragment Ewangelii nie tylko utwierdza nas w tym przekonaniu, ale też pomaga popatrzeć na starość z innej perspektywy. Widzimy więc Symeona, człowieka prawego, pobożnego i napełnionego Duchem Świętym. Ewangelia nie wspomina, by pełnił on w świątyni jakąkolwiek funkcję. On po prostu tam był, a jedynym jego „zajęciem” było wyczekiwanie „pociechy Izraela” (Łk 2, 25), czyli obiecanego Mesjasza. Właśnie jego posyła Bóg w dniu ofiarowania Pana Jezusa, aby ogłosił światu prawdę o tym Dziecięciu. Bóg posługuje się jego pragnieniem ujrzenia Mesjasza, jego prawością, pobożnością, mądrością, uległością Duchowi Świętemu, aby objawić, kim jest Jezus i jaka jest Jego przyszła misja. Annę z kolei poznajemy jako kobietę o bogatym doświadczeniu życiowym: ma za sobą siedem lat małżeństwa i długi okres życia wdowiego. Ewangelista zapisał nawet dokładnie jej wiek: „Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia” (Łk 2, 37). I ona, patrząc ze wspomnianej wyżej perspektywy dzisiejszego świata, jest osobą zupełnie nieaktywną. Jedynym jej zajęciem jest służba Bogu przez modlitwę i post. Znów właśnie ją obdarzył Bóg duchem proroczym.
„Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy” (Łk 2, 38). Przez jej usta Bóg uzupełnia niejako treść objawienia Symeona. Starzec przedstawia Jezusa i Jego zadanie, ona zaś ogłasza ludziom sens Jego pojawienia się i zapowiada im zbliżające się wyzwolenie. Warto zauważyć, że Maryja i Józef ufają prawości Symeona i bez wahania oddają Dziecię w jego objęcia. Przyjmują też jego błogosławieństwo, przekonani, że jest on wyrazicielem łaskawości Boga. Gdy mówi o Jezusie i o przyszłości, słuchają jego słów, zastanawiają się nad nimi i wierzą im. Spotkanie z Symeonem i Anną pomaga Maryi i Józefowi odczytać wolę Boga w stosunku do Dziecka, które pragną ofiarować i w stosunku do nich samych. Kontakt ze starością ubogaca ich młodość.
Starość jest błogosławieństwem, o ile człowiek potrafi przygotować się do niej, zaakceptować ją i odkryć, jaka jest jego rola w nowej sytuacji. Ograniczenie możliwości aktywnego działania jest najczęściej wezwaniem do pogłębienia relacji z Bogiem i z ludźmi na płaszczyźnie wartości duchowych. Człowiek w podeszłym wieku nie musi udowadniać swojej produktywności, ale jest wezwany, by ubogacać innych swoim doświadczeniem życiowym, wrażliwością ducha i mądrością płynącą z refleksji nad sukcesami i porażkami, które stały się jego udziałem.
Wymaga to jednak wielkiej delikatności i poszanowania wolności innych. Młodych, którzy stykają się na co dzień z ludźmi w podeszłym wieku, dzisiejsza Ewangelia uczy patrzeć na nich nie przez pryzmat tego, na co ich jeszcze stać, czego jeszcze mogą w życiu dokonać, ale raczej doceniać ich doświadczenie, życiową mądrość i ogromny, wieloletni trud, jaki wnieśli w dzisiejszy kształt codzienności. Trzeba wiedzieć, że na ogół starość, poprzez świadomość bliskiego końca ziemskiej wędrówki, w naturalny sposób ukierunkowuje człowieka na sprawy Boga, na ostateczne spotkanie z Nim, a przez to bardziej otwiera na natchnienia Ducha Świętego. Dlatego warto, jak Maryja i Józef, powierzać w ręce ludzi starszych to, co stanowi treść naszego życia – nawet najcenniejszą i najbardziej intymną – a potem słuchać ich i starać się odczytać w ich słowach ślady Bożych natchnień, które mogą się okazać cenną wskazówką na drodze ku szczęściu. Każdy okres ludzkiego życia jest ważny, zaplanowany przez Stwórcę i może prowadzić do uświęcenia. Zrozumienie i przyjęcie tej prawdy jest niekiedy trudną sztuką. A szczęśliwa starość niewątpliwie jest łaską, o którą trzeba nam prosić.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Clement Falize/Unsplash.com