Kiedy wędrowiec staje na szczycie góry, wydaje mu się, że cały świat jest u jego stóp. Zauroczony bezkresem przestrzeni, pięknem widoków, z rozkoszą wciąga w płuca ostre powietrze i w milczeniu przeżywa zachwyt. Warto było podjąć trud wspinaczki, by przeżyć tę jedną chwilę. Nie można jednak tak stać bez końca. Czeka jeszcze wysiłek schodzenia.
Piotr, Jakub i Jan przeżyli zachwyt nieskończenie większy. Jego przyczyną nie było piękno krajobrazów, ale to, co na ich oczach dokonało się z Jezusem. Choć nie byli w stanie pojąć tego, co się stało, nie mieli cienia wątpliwości, że Bóg jest blisko. Wszystko było tak zaskakujące i cudowne, że poczuli się szczęśliwi. Jedynym pragnieniem było pozostawać w tym stanie jak najdłużej. To doznanie znalazło wyraz w Piotrowym: ,,dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza ” (Łk 9, 33). Ewangelista skwitował to krótko: ,,nie wiedział, co mówi” (tamże).
Wypowiedź Piotra odsłania błąd w myśleniu, który często powtarza się w naszym życiu duchowym. Piotr zatrzymał się na doznaniu, które go zachwyciło. Nie poszedł w głąb. Nie uchwycił tego, co najważniejsze. Wszystko bowiem, co dokonało się w tej chwili, było objawieniem chwały Syna Bożego. Bóg dał Apostołom czytelne znaki prawdy o tym, kim jest Jezus. Sam znak przemienienia Pana był wystarczająco wymowny, zaś to, co usłyszeli, nie wymagało wyjaśnień – Jezus jest Synem Boga, Wybranym. Pan Jezus pragnął, aby poznali tę prawdę i przeżyli ją jako wspaniałe doświadczenie Jego boskiej mocy i chwały, które głęboko wyryłoby się w ich pamięci. To miało być zabezpieczeniem ich wiary na dzień, w którym zobaczą słabość Mistrza wiszącego na krzyżu. Chciał, aby odtąd, aż po krzyż mieli świadomość, że On jest z nimi jako Boży Syn. Piotr natomiast, skupiając się na doznaniu szczęścia, a nie na nauce płynącej z tego zdarzenia, sądził, że tylko wtedy będzie szczęśliwy u boku Jezusa, gdy pozostaną na górze. W swojej prostocie chciał zrobić wszystko, co było w jego mocy, by zatrzymać Jezusa, Mojżesza i Eliasza na szczycie.
I nam wydaje się często, że Bóg jest blisko tylko wtedy, gdy jest nam przyjemnie i czujemy się szczęśliwi; gdy zachwycają nas czyny, słowa, wydarzenia; gdy towarzyszy nam tryumf i chwała zwycięstwa. Odczuwamy obecność Wszechmocnego i jesteśmy gotowi głosić Jego chwałę każdą minutą istnienia. Z trudem natomiast odnajdujemy Boga w ciężkiej chwili, gdy cały świat ze swymi problemami wali się nam na głowę i przygniata ogromem zła. Przychodzi myśl: Boga nie ma! Bóg mnie opuścił!
Czy tak jest w istocie? Odpowiedź daje sam Piotr, który po latach zrozumiał do końca wymowę wydarzenia, jakie przeżył na górze przemienienia. Po doświadczeniu krzyża i zmartwychwstania wiedział, że Jezus pozostaje Bogiem bez względu na okoliczności. Poznał, że z Bożym Synem wychodził na szczyt i z Bożym Synem schodził w dół, by rozpocząć wędrówkę pod krzyż. Doświadczył, że Syn Boży w chwale przemienienia, w kurzu palestyńskich dróg i na krzyżu zawsze tak samo intensywnie kocha swych braci i z całą mocą ich zbawia. Odtąd Apostoł uczynił prawdę o Jezusie Synu Bożym główną treścią swego świadectwa.
Dziś Piotr uczy nas, że nie wolno zatrzymywać się na swoich doznaniach, ale trzeba wciąż na nowo odkrywać najgłębszą treść, jaką niosą. Jeżeli bowiem obecności Boga będziemy szukać jedynie tam, gdzie nam dobrze, to możemy nigdy Go nie spotkać. Ewangelia uczy, że entuzjazm przemienienia mogą przeżywać tylko nieliczni i to czasami tylko raz w życiu. Chrystus – pełen chwały Bóg – nie pozostaje wciąż na szczycie, ale jest z nami w trudzie wspinaczki i schodzenia. Na każdym etapie życia objawia się nam w inny sposób. Gdy trud nas przytłacza, przychodzi jako Pan Mocny; gdy szukamy drogi – jako Przewodnik; gdy podejmujemy walkę, jest z nami jako Pan Zastępów; gdy przygniata nas krzyż, przychodzi jako Zmartwychwstały. Potrzeba wiary, aby nie stracić z oczu Jego Boskiej mocy i chwały. O niej mamy świadczyć, przebywając na naszej górze przemienienia i na Kalwarii.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Stefan Kunze/Usplash.com