Bogactwo to dobro, czy zło? Jeśli jest złem, to być bogatym znaczyłoby być grzesznym. Jeżeli zaś jest dobrem, to dlaczego „trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” (Mk 10, 23)? Takie pytania słusznie mogą rodzić się, gdy czytamy ewangelijne opowiadanie o spotkaniu Pana Jezusa z bogatym młodzieńcem. Zapewne również zdumienie uczniów miało swoje źródło w podobnym rozumowaniu – tym bardziej, że żywa była w nich starotestamentalna tradycja, która, w bogactwie upatrywała znak błogosławieństwa Bożego. Można jednak postawić inne pytanie, które być może ułatwi zrozumienie pouczenia Pana Jezusa: Czy bogactwo jest zawsze złem, czy też zawsze dobrem? O odpowiedź zapytajmy ewangelijnego młodzieńca.
Był człowiekiem z gruntu dobrym, a jednak miał poczucie, że w życiu wiary to nie wystarcza. Poszukiwał czegoś więcej, co uczyniłoby jego życie jeszcze bardziej owocnym. Przybiegł do Jezusa i upadł przed Nim na kolana. W ten sposób wyraził nie tylko szacunek dla Jego osoby, ale także swe żarliwe dążenie do poznania drogi zbawienia i oczekiwanie w głębokim przekonaniu, że właśnie Jezus pomoże mu odkryć to, czego brak w jego kontakcie z Bogiem. Już pierwsze zdanie Nauczyciela, wskazuje na to, co w życiu wiary jest najistotniejsze: „Czemu nazywasz Mnie, dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10, 18). Kto szuka prawdziwego dobra i dąży do osiągnięcia jego pełni w życiu wiecznym, musi szukać go w Bogu. Dopiero z tym założeniem można układać własne życie moralne tak, by nie było drogą do płaskiego perfekcjonizmu, ale źródłem świętości. To dlatego Pan Jezus, wymieniając przykazania, pomija pierwsze trzy odnoszące się do bezpośredniej relacji człowieka do Boga. Ich treść zawrze w wezwaniu: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10, 21). Trzy przykazania: nie mieć cudzych bogów, działać w imię Boga prawdziwego i nieustannie Go czcić. Potrójne wezwanie: sprzedać wszystko, rozdać ubogim, iść za Jezusem. Zdumiewające zestawienie. Zawiera ono odpowiedź na nasze pytanie.
Bogactwo nie zawsze jest dobrem. Jeśli człowiek, ustawiając hierarchię wartości swojego życia, postawi dobra tego świata – materialne czy duchowe – na równym poziomie z Bogiem, wówczas stają się one „cudzymi bogami”, bożkami. Zniewalają one człowieka nigdy niezaspokojonym głodem posiadania. Wzmagają poczucie samowystarczalności tak, że człowiek zamyka się na zbawcze działanie Boga – Bóg jakby przestaje mu być potrzebny. Zamykają w doczesności, zabijając pragnienie spotkania z Bogiem w wieczności, które nieuchronnie wiąże się z pozostawieniem atrakcji tego świata. Wbijają w pychę i egoizm, które sprawiają, że człowiek jakby chyłkiem przekrada się przez życie, pośród ludzi, którzy, nie daj Boże, mogliby wyciągnąć rękę po jego skarby.
Bogactwo nie zawsze jest złem. Dzięki posiadanym dobrom można spełniać dobre dzieła w imię Boże. Można przez nie obdarowywać miłością innych ludzi. Można je rozdawać ubogim – na różne sposoby: jednorazowo i całkowicie wyrzekając się wszystkiego dla Boga, by podjąć szczególną służbę braciom, albo sukcesywnie, w wielu etapach wyznaczanych przez różnorakie, palące potrzeby ludzi, dostrzegane wrażliwym okiem i sercem. Dobra materialne mogą się stać środkiem zbawienia, jeśli człowiek potrafi spożytkować je zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem. A są one, jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, „przeznaczone dla całego rodzaju ludzkiego. (…) Posiadanie dóbr jest uprawnione, by zagwarantować wolność i godność osób oraz pomóc każdemu w zaspokojeniu jego podstawowych potrzeb, a także potrzeb tych, za których ponosi on odpowiedzialność. Powinno ono pozwolić na urzeczywistnienie naturalnej solidarności między ludźmi” (KKK 2402).
Ewangelijny młodzieniec odszedł smutny. Nie uszło jego uwagi, że „Jezus spojrzał z miłością na niego” (Mk 10, 21). Pragnął odpowiedzieć na to spojrzenie. W głębi duszy czuł, że jest ono najcenniejszym dobrem. Budziło się w nim przekonanie, że bogaty w ten dar mógłby podjąć wezwanie Jezusa, pójść za Nim i, naśladując Go, oddawać cześć Bogu. Wtedy jednak wspomniał na swoje posiadłości, których miał wiele. Przywiązanie do nich okazało się mocniejsze niż pragnienie miłości Jezusa. Smutek, owoc wewnętrznego rozdarcia, stał się widzialnym znakiem dramatu człowieka przywiązanego do bogactwa.
Pan Jezus nie przekreślił smutnego młodzieńca. Jego zbawienie jest możliwe, „bo u Boga wszystko jest możliwe” (Mk 10, 27). Spełni się ono jednak z wielką trudnością. Potrzeba będzie wiele łaski Bożej, aby oderwać go od doczesności i wprowadzić w wieczność. Jak wielbłąd przez ucho igielne, z trudem będzie przeciskał się do królestwa niebieskiego. Wejdzie tam, gdy przestanie pokładać ufność w majętności, a zda się na działanie wszechmocy Bożej.
To, czy posiadanie wielkich zasobów materialnych jest dobrem czy złem, zależy od wewnętrznej postawy człowieka. Tym niemniej Pan Jezus ostrzega przed niebezpieczeństwem bogactwa, bo wie, że naturalna skłonność człowieka do gromadzenia i posiadania może całkowicie zagłuszyć w nim pragnienie Boga i Jego nieskończonego dobra. A wtedy pozostaje tylko smutek.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Quinten de Graaf/Unsplash.com