Łk 21, 5-19
Wojna na Ukrainie i konflikty w wielu innych miejsca naszego globu uświadamiają nam, że przy współczesnych środkach rażenia widmo zagłady ponownie zawisło nad światem. Jest w nas naturalne pragnienie bezpieczeństwa, ale również nie jest nam obce poczucie zagrożenia i niepokoju, zwłaszcza w tym okresie. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o znakach, które zapowiadają przyjście czasów ostatecznych. Nie robi tego po to, by przerazić słuchaczy, lecz by byli czuwający, pełni nadziei i przygotowani na spotkanie z Bogiem.
Jezus przestrzega, iż pojawi się wielu „fałszywych proroków”. Znane są przypadki sekt, których członkowie zostali perfidnie oszukani i doprowadzeni do samobójczej śmierci przez liderów religijnych. Chrystus mówi „nie chodźcie za nimi”. Złudne jest bezpieczeństwo, jakie oferują sekty.
Jezus wskazuje na znaki jakie towarzyszą czasom ostatecznym. Są to konflikty między ludźmi: „Naród powstanie przeciwko narodowi, królestwo przeciw królestwu”.Będą one spowodowane również wrogością przeciwko wyznawcom Chrystusa: „Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich”. Żądło nienawiści podzieli nawet całe rodziny: „Wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią”.Chrystus mówi, że ten czas konfliktów będzie stanowił „sposobność do składania świadectwa”przez chrześcijan. Na nadchodzący koniec czasów będą także wskazywać znaki w przyrodzie: „Będą silne trzęsienia ziemi, ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.
W Piśmie Świętym znajdujemy wymienione również inne znaki zapowiadające koniec czasów i przyjście Pana. Są to „oziębienie wiary, odejścia do wiary i wspólnoty Kościoła, pojawienie się antychrysta”. Ale nie tylko chodzi o znaki negatywne. W Ewangelii św. Mateusza oraz Liście do Rzymian św. Pawła mowa jest o „przepowiadaniu Ewangelii wszystkim narodom oraz o nawróceniu Izraela”.
Pan Jezus przestrzega nas przed chęcią dokładnego określenie daty końca świata. Dzień chwalebnego przyjścia Pana jest znany tylko Bogu. Chrześcijanie żyją oczekiwaniem spotkania z Chrystusem. Już teraz poprzez ewangeliczne życie i sakrament Eucharystii uczestniczą w dobrach wiecznego życia. Święty Paweł powiedział: „Ilekroć bowiem spożywacie ten Chleb, albo pijecie z tego Kielicha, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1Kor 11, 26).
Kościół poucza nas, że historia zmierza do swego wypełnienia na końcu czasów. Ten, który jest odwiecznym Słowem Boga, „przez które wszystko się stało”, jest także celem i wypełnieniem historii. Stąd życie chrześcijanina jest oczekiwaniem na przyjście Pana. Nie oznacza bierności, ale aktywny udział w przemienianiu świata, by łaska zbawienia przeniknęła serca ludzi i by wraz z chwalebnym przyjściem Pana powstała „nowa ziemia i nowe niebo”.
Sobór Watykański II uczy, że choć wiele jest utrapień ziemskiego życia, to nie mogą one przerazić nas i odebrać nadziei chwalebnego przyjścia Pana. Ta nadzieja sprawia, że każdego dnia „podwijamy rękawy”, aby stoczyć bój o lepszy świat, świat bardziej ludzki. Wyznaczamy sobie konkretne odcinki naszej odpowiedzialności. Jak pisał wieszcz, Cyprian Kamil Norwd: „O, nie skończona dziejów jeszcze praca, Nie przepalony jeszcze glob sumieniem!…”
Ks. Andrzej Dobrzyński
Fot. Motoki Tonn/Unsplash.com