Idziesz za Jezusem, czy siedzisz ślepy u bram Jerycha? – takie pytanie może się odezwać w sumieniu, gdy czytamy dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Marka. Jeśli jest w sercu człowieka łaska uświęcająca, jego oczy są radosne, czyste, daleko patrzące w nieskończoność. Jest w nich światło Chrystusa. Dla tych, którzy mają to szczęście, Chrystus ma dwa wskazania. Pierwsze: „Światłem ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. (…) Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie, nie było ciemnością. Jeśli zatem całe twoje ciało będzie w świetle, nie mając w sobie nic ciemnego, całe będzie w świetle, jak gdyby światło oświecało cię swym blaskiem” (Łk 11, 34-36). Strzeż w sobie tego światła za wszelką cenę. Niech ono nigdy w tobie nie zgaśnie. Drugie: Jeśli spotkasz człowieka, którego opanowuje ciemność, zobacz, że tli się w nim jeszcze przynajmniej iskierka Bożej łaski. Nie gaś jej! Nie nastawaj, jak ci pod Jerychem, którzy uciszali Bartymeusza, uważając, że nie jest godzien zwracać się do Mistrza. Raczej rozpal go swym światłem. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16).
Bywają jednak w naszym życiu takie chwile, gdy oczy duszy zachodzą mgłą. Dzieje się tak, gdy opanowuje nas grzech. Światło przygasa. Czasem zła jest tak wiele, że nie widzimy już nic, poza tym, co dostrzegają oczy ciała. Nie jesteśmy niewidomi, a przecież jesteśmy ślepcami w gorszej sytuacji niż Bartymeusz. Choć docierają do naszego umysłu barwy świata, nie potrafimy się nimi cieszyć, bo ciemność smutku zalega nasze serce. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak tylko przyznać się w duszy: Jestem żebrakiem, zdanym na łaskę i niełaskę świata, w którym żyję, ale który nie jest moim światem.
Można wtedy pogodzić się ze swym losem, zapomnieć, że istnieje słoneczny blask i umiłować ciemność. To najprostsza droga do zmarnowania życia. Chrystus bowiem przyszedł „na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli” (J 9, 39). „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19).
Jest jednak inne wyjście. Oto każdego dnia, każdej godziny przechodzi obok nas Chrystus. Nie mówi nic. Szanuje naszą wolność. Spogląda tylko ze współczuciem. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15). On czeka na jeden gest, jedno zdanie, które oznaczałoby, że chcemy przybliżyć się „z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili” (Hbr 4, 16). Wystarczy jedno zdanie, które pozwoliłoby Mu działać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10, 47). Jedno westchnienie, pełne wiary w Boską moc Jego światła. I nawet wtedy, gdy od lat duszę człowieka zalega ciemność, Jezus przystanie i powie Kościołowi: „Zawołajcie go!” (Mk 10, 49). To człowiek cierpiący. On już nie miłuje ciemności. On chce powrócić do światła. A Kościół, jak uczniowie u bram Jerycha, pochyli się nad ludzką ślepotą i powie: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię” (Mk 10, 49).
Można nie dowierzać Chrystusowi, głosicieli nadziei uznać za niegodnych wiary kłamców, beznadziejnie machnąć ręką i nadal siedzieć w ciemności. Można też jednak pójść w ślady Bartymeusza. On „zrzucił z siebie płaszcz” żebraka (Mk 10, 50) – miał dość wiary, by z góry wiedzieć, że nie będzie mu już potrzebny. „Zerwał się i przyszedł do Jezusa” (Mk 10, 50). On wiedział, że to jego życiowa szansa. Za chwilę Jezus odejdzie z miasta i pozostanie tylko beznadzieja. Nie wahał się prosić: „Rabbuni, żebym przejrzał” (Mk 10, 51). I otrzymał łaskę światła – jego oczy otwarły się na blask słońca, bo przez wiarę otworzył serce na światło łaski Bożej.
Jeżeli ciemność grzechu zamyka nasze oczy, jeśli zaślepieni nie jesteśmy w stanie radować się pięknem świata, ludzi, wydarzeń, nie możemy zapomnieć, że właśnie obok przechodzi Chrystus, Czeka na jedno słowo, które pozwoli działać Jego uzdrawiającej mocy. Nie możemy zapominać, że Zmartwychwstały pozostawił Kościołowi sakrament pokuty wraz z wezwaniem, aby pochylał się nad tymi, którzy żyją w ciemności i by niósł nadzieję: Bądź dobrej myśli! Chrystus rozgrzesza cię! On napełnia cię światłem łaski. Odtąd idź przez życie w Jego światłości!
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Greyson Joralemon/Unsplash.com