Iz 11,1-10; Rz 15,4-9; Mt 3,1-12
Święty Paweł w Liście do Rzymian wzywa chrześcijan, aby „dzięki cierpliwości i pociesze podtrzymywali nadzieję”. Warto zwrócić uwagę na cierpliwość jako drogę do wzrastania w nadziei. Zwykliśmy mówić: „mamy nadzieję”, ale jak żyć nadzieją na co dzień i nie utracić jej w jutro, kiedy zostaniemy poddani próbie, kiedy przyjdą nieoczekiwane wydarzenia? Odpowiedź przynosi nam termin „cierpliwość”. Żeby wzrastać w nadziei trzeba być cierpliwym. Cierpliwość jest owocem działa Ducha Świętego (por. Ga 5,22-23). Cierpliwość jest drogą wzrastania w nadziei.
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o nadziei, że jest ona cnotą, która łączy nas z Bogiem. Cnota ta odpowiada „dążeniu do szczęścia, złożonemu w sercu każdego człowieka; podejmuje ona te oczekiwania, które inspirują działania ludzi; oczyszcza je, by ukierunkować je na Królestwo Niebieskie; […] poszerza serca w oczekiwaniu szczęścia wiecznego” (KKK 1818). Nadzieja to nie tylko „ufne oczekiwanie”, ale cierpliwe przygotowywanie przyszłości, także tej w wieczności. Cnota nadziei jest taką wspinaczką w górę. Nadzieje, które mamy w ziemskim życiu, prowadzą do nadziei życia wiecznego. Jest to droga w górę, którą pokonujemy dzięki cierpliwości.
Znane są słowa św. Teresy z Avila „sam Bóg wystarczy”. Warto jednak zacytować fragment tej modlitwy: „Niech nic cię nie niepokoi, / niech nic cię nie przeraża. / Wszystko mija, / Bóg się nie zmienia. / Cierpliwość osiąga wszystko. / Temu, kto ma Boga, / Nie brakuje nic. / Bóg sam wystarczy”.
Student mając nadzieję, że otrzyma wymarzoną pracę, cierpliwie zdobywa wiedzę; sportowiec, aby zdobyć medal, wytrwale trenuje; kolekcjoner cierpliwie powiększa swe zbiory. Nadzieja nie polega więc tylko na oczekiwaniu, że nadejdzie lepszy czas, lecz na postawie przygotowywania się na to, czego się spodziewamy.
Podobnie jest z naszą chrześcijańską nadzieją. Oczekujemy przyjścia Chrystusa. Nie wiemy, kiedy to nastąpi, ale mamy postępować w taki sposób, aby nasze życie stanowiło niejako zaproszenie dla przyjścia Pana Jezusa. Poprzez „przygotowanie drogi i prostowanie ścieżki” dla Chrystusa, Jego ponowne przyjście nie będzie dla nas zaskoczeniem, lecz wypełnieniem naszego życia.
Misja Jana Chrzciciela była w tej perspektywie misją głoszenia nadziej. Zapowiadała przyjście Mesjasza. Ale nie było to dziennikarskie ogłoszenie wydarzenia, które miało mieć miejsce w niedalekiej przyszłości. Inspirował ludzi do nawrócenia, do przemiany ich życia, by w ten sposób przygotować się na przyjście Mesjasza.
Nastanie Królestwa Bożego i zjednoczenie z Bogiem jest zasadniczym przedmiotem chrześcijańskiej nadziei, którą nosimy w sercach od chrztu św. Wzrastamy w tej nadziei przez cierpliwe pogłębianie znajomości Ewangelii i wzmacnianie naszej więzi z Chrystusem. Święty Paweł wskazuje, że Pismo Święte służy uczeniu się postawy cierpliwości i wzrostowi nadziei. Poznając historię zbawienia, przekonujemy się, jak wielkie miłosierdzie okazał Bóg ludziom. Znajomość tego daru sprawia, że nie tylko ręce wznosimy do Boga i wołamy „Przyjdź, Panie Jezu”, lecz również potrafimy złożyć świadectwo wiary, a także, jak mówi Apostoł Narodów, trwamy w braterskiej i modlitewnej jedności ze wspólnotą wierzących.
Nadzieja nie jest więc czymś ulotnym, co wymyka się nam z rąk w zależności od nastroju i okoliczności. Nie polega tylko na oczekiwaniu spełnienia się zapowiedzi, na czekaniu, że „jutro będzie lepiej”. Nadzieja jest darem Bożym, przez który mamy ufność, że Bóg wypełni do końca dzieło zbawienia w naszym życiu. Stąd płynie cierpliwość w znoszeniu przeciwności i w kształtowaniu coraz mocniejszej więzi z Chrystusem. W konsekwencji cierpliwość prowadzi nas do doświadczenia, że chrześcijańska nadzieja zawieść nie może.
Oczekując na przyjście Chrystusa, cierpliwie przygotowujemy „drogi i ścieżki” w naszych sercach, życiu osobistym i rodzinnym, lecz także społecznym. Na każdy wymiar ludzkiego życia winno bowiem paść światło Ewangelii, aby każdy z nas wzrastał w nadziei.
Ks. Andrzej Dobrzyński
Fot. Dmitry Ratushny/Unsplash.com