Frapujące jest spotkanie Jana Chrzciciela z Jezusem (J 1,39-45). Rozpoznanie zaczyna on od proklamacji: „Oto Baranek Boży”. Warto zwrócić uwagę, iż czyni to dwukrotnie – przy pierwszym spotkaniu (J 1,29) i następnego dnia (J 1,35). Dla Żyda to reminiscencja uwolnienia z Egiptu, odzyskania wolności w sposób cudowny i pełny, celebrowana corocznie podczas Paschy. Za pierwszym razem Jan Chrzciciel dodaje wzmiankę o misji Jezusa, jaką jest usuwanie grzechu – czyli przywracanie lekkości, wolności w najistotniejszej przestrzeni: wewnętrznej. Jest to rzeczywistość niezwykle pociągająca, dlatego uczniowie Jana, jakkolwiek nie zachęcani bezpośrednio, a jedynie odbiorcy konstatacji „Oto Baranek Boży”, z miejsca ruszają za Jezusem. Opisu tej czynności autor natchniony dokonuje za pomocą czasownika akoloutheō sugerując uczniowską fascynację. Potwierdza to też zwrot, jakiego ci dwaj mężczyźni używają w odniesieniu do Jezusa: Rabbi. Podwójna wzmianka o tej godności Jezusa, w wersji hebrajskiej i greckiej, może odzwierciedlać niezwykle sugestywny – w odbiorze uczniów – Jego charakter jako nauczyciela, fascynującego przewodnika, wiarygodnego autorytetu.
Konkretnie i na temat
Bardzo racjonalnie i otrzeźwiająco z wszelkich mrzonek działa pytanie skierowane do nich przez Jezusa: „Czego szukacie?” Akcent pada na dookreślenie swoich intencji i pragnień, samoświadomość. Termin ten jest jednym ze znamiennych dla ewangelii Janowej – pojawia się tu 34 razy, najczęściej ze wszystkich ksiąg Biblii greckiej. Odpowiedź ludzi w obrębie dzisiejszego fragmentu ewangelii brzmi: pou meneis? Nie dotyczy to mieszkania, w znaczeniu namiotu/domu czy topografii. Zamieszczony tu czasownik menō odnosi się do sposobu przebywania, które zawsze suponuje relację – do ludzi, do warunków. Staje się więc dla postronnych źródłem poznania danej osoby. W odpowiedzi uczniowie nie otrzymują dawki wiedzy, lecz propozycję wejścia w doświadczenie – w klimat przebywania razem z Jezusem: „Chodźcie a zobaczycie”. Tak też robią. W wersecie 39 jeszcze dwukrotnie pada menō – uczniowie całkowicie wchodzą w poddaną im propozycję: poszli i zobaczyli gdzie przebywa i z Nim przebywali.
Rezultaty?
Następnego dnia jeden z nich – Andrzej – powie swojemu bratu, ciągnąc go do Jezusa: „Znaleźliśmy Mesjasza” (w. 41). On rozpoznał w Jezusie namaszczonego, wypełnionego Bożym Duchem (taka jest semantyka hebrajskiego terminu Mesjasz, w greckiej wersji: Chrystus) Wskazanie jest transparentne: człowiek przekonuje się jaki jest Jezus przebywając z Nim, w zwykłej codzienności, w normalnych warunkach. Dla tych, którzy już wcześniej gdzieś coś usłyszeli – jak uczniowie Jana Chrzciciela – wystarczy jak widać jeden dzień (w. 39) i już odtąd nie będą w stanie sobie wyobrazić, że mogliby funkcjonować bez Jezusa.
Wyjątkowa bliskość
Przyciągnięty Szymon doświadcza odmiennie reżyserowanego spotkania – co poddaje sugestię, iż Jezus wchodzi w indywidualny kontakt z każdym człowiekiem, często w zupełnie inny sposób, dostosowany do naszej historii życia, przemyśleń, doświadczeń. Zmiana imienia sugeruje wyjątkową ingerencję w kształt egzystencji Szymona – ale brak protestów z jego strony sugeruje, iż jest to dla niego zrozumiałe, czytelne, spójne z jego aktualną kondycją. Jezus nie dostosowuje się do średniej krajowej, Jego relacja z danym człowiekiem ma jednostkowy, unikatowy kształt – i choć usuwa to możliwość porównywania się, znajdowania potwierdzenia w oczach ludzi – to gwarantuje niesamowitą bliskość, wyjątkową, oryginalną, całkowicie na naszą miarę.
s. Joanna Nowińska SM, biblistka, wykładowca egzegezy Starego Testamentu i Pism Janowych