Słusznie mówi się, że miłość Jezusa Chrystusa do Boga Ojca najpełniej wyraziła się na krzyżu. Jego ostatnie zdanie „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego ” (Łk 23, 46) najdoskonalej wyraża istotę tej miłości. Swoim życiem i śmiercią pokazał, że miłować znaczy być oddanym, ufnie zawierzać siebie bez względu na okoliczności.
Miłować, to powierzyć siebie, swój los, własne szczęście i nieszczęście kochanemu Bogu. Trzeba dodać, że ludzka miłość w stosunku do Boga jest zawsze odpowiedzią na Jego uprzednią, nieskończoną miłość, jaką obdarzył człowieka już w chwili stworzenia i jaką ponownie objawił w swoim Synu, który z Jego woli stał się Człowiekiem i dokonał naszego odkupienia. Wydaje się, że ta krótka refleksja nad istotą miłości, jakiej przykład dał Syn Boży, jest niezbędnym wprowadzeniem do rozważania treści największego przykazania, które przypomina dzisiejszy fragment Ewangelii. Faryzeusz zadał Jezusowi pytanie: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” (Mk 12, 28). Oczywiście nie chodziło mu o chronologię, ale o to, który z niezliczonych przepisów Prawa jest najważniejszy.
W odpowiedzi usłyszał zdanie z Księgi Powtórzonego Prawa: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz… Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12. 29-30). Już w swojej formie przykazanie to różni się od wszystkich innych. Nie jest ono nakazem ani zakazem – jest raczej wezwaniem, ale wezwaniem mającym w sobie tę moc, która sprawia, że zarówno przyjęcie go, jak i odrzucenie nie pozostaje obojętne dla całej postawy życiowej człowieka. Jest ono poprzedzone ważnym wstępem. Tylko ten, kto wierzy, że Bóg Stwórca, Bóg Izraela, Ojciec jest jedynym Bogiem, i kto uzna Go za swego jedynego Pana, może wypełnić przykazanie miłowania Go niepodzielnie. Miłość Boga jest owocem wiary. Nauczyciel, za starotestamentalnym sformułowaniem, wymienia cztery elementy wewnętrznej struktury człowieka, w których miłość Boga się realizuje: serce, dusza, umysł i moc. Łatwo domyślić się, że Pan Jezus wskazuje na prawdę, że miłość ta obejmuje całego człowieka, wszystkie jego władze duchowe i całą jego psychofizyczną osobowość.
Warto jednak zatrzymać się nad tymi czterema wymiarami ludzkiego wnętrza, aby odkryć, co znaczy miłować Boga ich pełnią. W języku biblijnym serce nie tyle jest siedliskiem uczuć, ile intencji działania. To w tym sensie pisał o sercu św. Paweł w pierwszym Liście do Koryntian: „Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc” (1 Kor 4, 5). Sam Pan Jezus mówił, że „z serca (…) pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwo, przekleństwa” (Mt 15, 19). W biblijnym ujęciu, to w sercu człowieka dokonuje się podstawowe wartościowanie rzeczy, ludzi, zjawisk. Sercem można przylgnąć do dobra, które pochodzi od Boga albo do zła, które Mu się sprzeciwia. Miłować Boga całym sercem oznacza więc dążyć do tego, aby wszystkie intencje postępowania były włączone w nurt Jego miłości; pragnąć tego, by realizowało się zawsze dobro, które przybliża nadejście Bożego królestwa. Przykazanie miłości Boga z całego serca obejmuje moralne czy etyczne życie człowieka w jego najgłębszym wymiarze. Kto chce je wypełnić, musi zwracać uwagę na intencje swoich czynów.
Można bowiem spełniać dobro powołując się na Jego miłość, w rzeczywistości jednak hołdując własnej próżności, zabiegając o stanowisko i znaczenie, albo po prostu o materialne korzyści. Wszystko zależy od tego, jaka miłość kryje się w sercu człowieka. Niejako na służbie serca jest umysł. Biblia ujmuje go nie tylko jako źródło wiedzy, ale również jako siedlisko mądrości. Mądrość natomiast jest tu rozumiana przede wszystkim jako władza rozróżniania dobra od zła. Można powiedzieć, że umysł jest narzędziem sumienia. Św. Paweł w drugim Liście do Tymoteusza pisał o ludziach obciążonych grzechami, którzy „zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy (…), przeciwstawiają się prawdzie, ludzie o spaczonym umyśle, którzy nie zdali egzaminu, z wiary” (2Tm 3, 7-8). Człowiek, który pragnie miłować Boga całym umysłem, musi wpierw dbać, aby jego sumienie było prawe i czyste. Dopiero wtedy może oddać Bogu swój umysł, jako źródło wiedzy i twórczej myśli. Obserwujemy dziś niezmiernie szybki rozwój wiedzy humanistycznej i technicznej, i dziwimy się, że to, co miało służyć ludzkości, często staje się śmiercionośnym zagrożeniem dla jej egzystencji. Dzieje się tak być może właśnie dlatego, że coraz to nowe odkrycia nie są stosowane w duchu miłości Boga i człowieka, ale w duchu niepohamowanej żądzy władzy politycznej czy ekonomicznej.
Całkowite oddanie umysłu w akcie miłości Boga ma szczególne znaczenie w przypadku ludzi, którzy są odpowiedzialni za przekaz wiary i za edukację. Teolog, duszpasterz, naukowiec albo nauczyciel, literat czy publicysta, który nie tworzy dla miłości Boga i człowieka, jest narażony na pokusę kształtowania świata i ludzi „na obraz i podobieństwo” swojej ograniczoności, a nie na podobieństwo Boże. Dusza w języku Biblii jest często synonimem całego człowieka. W kontekście wiecznego zbawienia Pan Jezus mówił o potrzebie brania na siebie Jego ciężaru i jarzma, aby znaleźć ukojenie dla duszy, czyli wejść do królestwa Bożego (por. Mt 11, 29). W tym ujęciu miłość Boga z całej duszy oznacza zawierzenie Mu siebie jako istoty żyjącej w konkretnym czasie i przestrzeni. Ponieważ w duszy upatruje się też źródło życia, owo zawierzenie obejmuje również wszystko to, czego człowiek doświadcza na co dzień: dolę i niedolę, chorobę i śmierć, smutek i radość. W ten akt oddania włączają się także uczucia i pragnienia. Nie może być mowy o miłości, jeśli nie są one skierowane ku kochanej osobie. Tylko wtedy człowiek jest zdolny do bezinteresownego aktu uwielbienia. Tylko wtedy z ochotą powtórzy za Maryją: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy ” (Łk 1, 46-47).
Trzeba jeszcze zapytać, co jest tą mocą człowieka, którą może on zawierzyć Bogu w geście miłości. Pismo Święte często mówi o zwyczajnej sile fizycznej, która została dana człowiekowi, aby przez solidną pracę zapewniał sobie dostatek i innym przychodził z pomocą, by bronił siebie i swoich braci przed złem i wszelką agresją: „Bóg (…) mocą mnie przepasuje i nienaganną czyni moją drogę. (…) On ćwiczy moje ręce do bitwy, a ramiona – do napinania spiżowego łuku” (2 Sm 22, 33.35). Istnieje też inna siła, która również pochodzi od Boga – siła ducha. Wytrwałość, cierpliwość, samozaparcie, wielkoduszność, pokój… – to tylko niektóre jej przejawy. I ta moc ludzkiego ducha może być wprzęgnięta w akt miłości Boga. Dzięki niej człowiek może stać się świadkiem królestwa Bożego. Tak właśnie „Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę” (Dz 4, 33).
Pytamy czasem: dlaczego tak trudno jest wypełniać przykazania Boże? Dlaczego w praktyce życia stawiamy na równi z Bogiem różne bożki tego świata, nadużywamy Jego świętego imienia, z trudnością oddajemy Mu okruchy uwielbienia i czci? Dlaczego wciąż zwycięża w nas egoizm, który wiedzie do braku poszanowania dla bliskich, do występowaniu przeciw życiu, do czynnego zaprzeczania godności drugiego człowieka, do pozbawiania go należnych mu dóbr, do zakłamania…? Może warto zastanowić się, czy nasze pragnienie moralnej uczciwości nie jest pozbawione korzenia. Może trzeba zapytać siebie, czy kocham Boga całym niepodzielnym sercem, całą duszą; czy mój umysł służy Jemu z całym oddaniem i pokorą; czy moje siły zewnętrzne i moc ducha są Mu całkowicie oddane? Może brak miłości, albo miłość połowiczna sprawia, że przykazania Boże jawią się nam jako ciężar trudny do uniesienia? Jeśli tak jest, nie traćmy nadziei. Prośmy raczej o Ducha Miłości, który jest w stanie zwrócić ku Bogu nasze serca, umysły, dusze i siły w jednym, nieustannym akcie całkowitego oddania.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Jon Tyson/Unsplash.com