Fala krytyki, dotycząca skandali seksualnych spowodowanych przez osoby duchowne, która przelewa się m.in. przez polskie media, jest bardzo przykrym doświadczeniem dla ludzi wierzących, którzy podczas mszy niedzielnej wyznają: „wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół…”. Rodzi się pytanie: czy wierzę „w Kościół, który mnie rozczarował, zawiódł moje oczekiwania”? Gorycz spowodowana jest przede wszystkim tym, że doszło do zranienia bezbronnych i młodych osób, do wykorzystania dzieci, których niewinność Jezus bronił i stawiał uczniom za wzór (por. Mk 10,14; Mt 18,3). Nadto w wielu przypadkach osoby odpowiedzialne w Kościele nie przyszły na czas z odpowiednią pomocą, zlekceważyły składane świadectwa i tym samym zwiększyły dramat ofiar. Kryzys wywołany tymi faktami dotknął w taki czy w inny sposób całą wspólnotę wierzących.
Dzielę się poniższą refleksją z myślą o ludziach wierzących zakłopotanych i zasmuconych powstałą sytuacją, by pomóc im się odnaleźć w tych trudnych okolicznościach. Nie ukrywam, że sam potrzebowałem zastanowić się nad trwającym kryzysem z perspektywy wiary, by uspokoić rodzące się emocje i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wierzę w Kościół i w nim pozostaję?
Święty Kościół grzeszników
Na przełomie II oraz III wieku zaczęto łączyć z Kościołem określenie święty, zanim dołączono pozostałe terminy jak jeden, katolicki i apostolski. Hipolit Rzymski sformułował pytanie chrzcielne: „Czy wierzysz w Ducha Świętego w świętym Kościele na zmartwychwstanie ciał?”
Albert Wielki wyjaśniał w średniowieczu: „Mówimy «święty Kościół». […] Ten artykuł wiary należy odnieść do Ducha Świętego, to znaczy do słów: «Wierzę w Ducha», […] którego dziełem jest uświęcenie Kościoła. […] Wszystko, co Duch Święty daje ma okazać świętość Kościoła”.
Wyjaśniając, co oznacza wyznanie „wierzę w Kościół”, przytoczę słowa francuskiego dominikanina Yves Congara (1904-1995), eksperta od teologii Ducha Świętego i Kościoła. Znał on dobrze blaski i cienie kościelnych dziejów. Doświadczył także sam niezrozumienia i wygnania. Mimo to nie spoczął w pracy na rzecz Kościoła, który kochał i który budował także swoim długoletnim cierpieniem i chorobą. Posłużę się fragmentami z jego książki „Wierzę w Ducha Świętego” (1979) Stwierdza w niej m.in.:
„Żyjemy między Genesis a Apokalipsą, mając zadatki czy pierwociny Ducha. W życiu każdego z nas toczy się walka między Duchem a ciałem, […] Kościół także zaangażowany jest w tę walkę, ponieważ jest obciążony cielesnością. Czy warto o tym mówić? Wszyscy o tym wiedzą, ale za mało przyznajemy się do tego. Masa błędów popełnionych w historii i braków Kościoła budzi u wielu nieufność. […] tak bardzo jesteśmy świadomi, że nieustannie tego Ducha zdradzamy! […]”.
Ujawnienie skandali seksualnych w dzisiejszym Kościele porównano do wstrząsu, jakim była Reformacja w XVI wieku. Podobieństwa doszukiwano się także z reformą gregoriańską w XI wieku, która m.in. miała na celu przezwyciężenie grzechów obyczajowych duchowieństwa. W tych czy też w innych epokach Kościół mógł się odnowić, dzięki drzemiącej w nim sile duchowej i moralnej, mającej swej źródło w Bogu.
Duch, który oczyszcza Kościół
Następnie Congar porusza kwestię reformy Kościoła: „Czystość i Pełnia – to dwa wielkie motywy, które domagają się w Kościele reform i nowych działań, które pobudzają do nich Kościół. Ujawniają one ciągle istniejący, dramatyczny nieraz przedział między ideałem a rzeczywistością…”.
Duch Święty – kontynuuje teolog – „sprawia, że pociąga nas eschatologiczne dziedzictwo Królestwa. «Przyjdź królestwo Twoje!» W niektórych rękopisach na miejscu tych słów w Łk 11,2 mamy: «Niech zstąpi na nas Twój Święty Duch i niech nas oczyści!» […] Duch Święty posuwa naprzód sprawę Ewangelii. […] Inspiruje konieczne reformy i potrafi zadbać o to, żeby nie były one jedynie zewnętrznym porządkowaniem spraw, lecz prowadziły do przepojenia wszystkiego na nowo duchem Jezusa”.
Kościoła – to żywy organizm, połączony krwioobiegiem odpowiedzialności jednych za drugich. Jego autorytet w kwestiach moralności zależy w znacznej mierze od spójności głoszonych zasad z życiem i czynami biskupów i kapłanów, co dobitnie uzmysłowił trwający kryzys. Chciałbym, by cierpienie spowodowane skandalami stało się zasiewem reformy „oczyszczenia”, dzięki której Kościół w sposób przekonywujący będzie pełnić swoją misję.
Kim są reformatorzy Kościoła?
Protagonistami zmian są świadkowie ewangelicznej wiary, o których teolog pisze: „Duch Święty jest sprawcą promieniowania świętości. Nie wykłady, choćby najmądrzejsze, przynoszą duchowe żniwo w świecie, lecz dusze zjednoczone z Bogiem, całkowicie zdane na Boga i Jemu oddane, ukryte w świecie i bezwarunkowo należące do Boga. Świadczą o tym oczywiste fakty: tacy ludzie zmieniają innych i promieniują świętością”.
Wierzę w Kościół, ponieważ działa w nim Duch Święty, nie tyle przez egzaltowane grupy poszukujące cudowności, lecz przez codziennych świadków Ewangelii, przez słowo Boże, przez sakramenty… Odnowa Kościoła nie jest tylko sprawą papieża czy biskupów, lecz każdego wierzącego, a jej reżyserem jest Ten, który przenika ludzkie sumienia.
Duch prawdy
Duch Święty jest Duchem Prawdy, którą jest Chrystus. On Go uobecnia i przypomina Jego naukę w Kościele. Ale jest także Duchem wszelkiej prawdy, zwłaszcza tej, która niepokoi sumienia, i każdej prawdy, która służy do zbawienia. Jest to nie do pogodzenia z przejawami zakłamania, podwójnego życia, hipokryzji, niewrażliwością na krzywdę i brakiem odwagi do zmierzenia się z prawdą… To nic innego, jak ciężkie sprzeniewierzenie się Duchowi Świętemu (por. Ef 4,30).
Warto przypomnieć maksymę, którą przypisywano Ambrożemu z Mediolanu (IV wiek): Omne verum, a quocumque dicitur, a Spiritu Sancto est (wszelka prawda, niezależnie, kto ją wypowiada, pochodzi od Ducha Świętego). Autorzy starożytni przyjmowali – jak wyjaśnia Congar – że Duch Święty jest źródłem każdego prawdziwego poznania. Natomiast teologowie średniowieczni zastanawiali się, czy twierdzenie to należy odnieść tylko do prawdy o Bogu, czy też do wszelkiej prawdy, która ma wpływ na naszą wolę, na zmianę postawy, nawrócenie, w końcu na zbawienie? Uważając, że nawet przez poganina, wskazującego słuszne rozwiązanie, może przemówić Duch Święty, przyznawano, że Duch działa także poza widzialnymi granicami Kościoła. Działa w Kościele przez osoby duchowne i świeckie, nie tylko biskupów i papieży. Zawsze jednak działa dla zbawienia ludzi.
Starożytna maksyma wskazuje, że w Kościele przekaz prawdy nie może być tylko jednokierunkowy z góry na dół, jak to ma miejsce w nauczaniu doktryny katolickiej, ale także winien iść od dołu do góry, zwłaszcza w sprawach funkcjonowania Kościoła i jego codziennych problemów.
Wiele błędów w Kościele można by uniknąć dzięki odwadze mówienia prawdy i zmierzenia się z rzeczywistością. Tymczasem zdrowa krytyka jest niejednokrotnie odbierana jako „atak” na wiarę, a przecież warto w niej również dostrzec przejaw odpowiedzialności za Kościół. Zmierzenie się z prawdą jest punktem startowym w drodze do ideału, która wiedzie przez nawrócenie i odnowę życia Kościoła.
Wspólna odpowiedzialność
W ujawnianiu skandali seksualnych i pedofilskich w Kościele znaczącą rolę odegrali ludzie świeccy, ale także osoby nie związane z katolicyzmem. Z uznaniem myślę o postawie tych, którym dobro ofiar, ale i autentyczne dobro Kościoła, leży głęboko na sercu i budują odpowiednie struktury i procedury postępowania, by zapewnić bezpieczeństwo dzieciom i młodym, właściwie przygotować ich duszpasterzy oraz uformować odpowiedzialność świeckich w tym względzie.
Zgadzam się, że przeżywany kryzys obnażył słabe strony hierarchicznego systemu zarządzania Kościołem. Papież Franciszek główną słabość dostrzega w przejawach „klerykalizmu”, rozumianego jako nadużywanie władzy. Chce go przezwyciężyć „synodalnością”, którą pojmuje jako „zdrową decentralizację” Kościoła. Zarówno monarchiczne, jak i demokratyczne sposoby zarządzania Kościołem mają swoje plusy i minusy, o czym przekonuje jego historia. Jakiekolwiek rozwiązanie się przyjmie, istotną rolę odegra i tak ludzka uczciwość, szczerość i mądrość oraz przede wszystkim poczucia odpowiedzialności przez Bogiem.
Potrzebne są przejrzyste zasady nominacji kościelnych, oparte na kryteriach kompetencji i doświadczenia, a nie serwilizmu, które pomogą uniknąć błędów na przyszłość. Jasne zasady funkcjonowania i wykorzystanie drzemiącego w ludziach potencjału są wymogiem nie tylko chwili, ale po prostu Ewangelii.
Żyć Duchem Świętym
Yves Congar, po napisaniu książki i wielu artykułów o roli Duchu Świętego w Kościele, wyznał, że to wszystko jest „niewystarczające”, ponieważ „najważniejsze to mniej o Nim mówić, a bardziej Nim żyć”. Niewątpliwie jest to prawdą, ale dziś trzeba również mówić i przypominać o obecności Ducha Świętego w Kościele, by dać nadzieję wątpiącym i umocnić wierzących. Potrzeba modlitwy o światło Ducha Świętego dla wszystkich.
Myślenie o Kościele jako scentralizowanej korporacji zasłania to, co w Kościele jest najważniejsze, dzięki czemu żyje, odnawia się i uświęca. Widzieć Kościół przez pryzmat działającego w nim Ducha Świętego, to pomimo ludzkiej słabości i grzechów, dostrzegać w nim dobro, a przede wszystkim Chrystusa, środki zbawienie i horyzont wieczności.
Kościół nie jest niczyją własnością, lecz naszą wspólną drogą (synodos), drogą z Chrystusem i Duchem Świętym do Ojca. Kościół otwarty na działanie Ducha Świętego zawsze ma przed sobą przyszłość. Trzeba iść do przodu mniej ufnym we własne siły a bardziej otwartym na Jego działanie i światło.
Jestem przekonany, że Kościół, który niesie na sobie bagaż ponad dwudziestu wieków, wzlotów i upadków, jest potrzebny ludziom wierzącym i jest potrzebny współczesnemu świat. Nieraz się odradzał i zaskakiwał żywotnością. Nie wątpię, że tak będzie i tym razem. Wierzę w Kościół, w którym działa Duch Święty, dlatego w nim pozostaję.
Ks. Andrzej Dobrzyński
(Jest to skrócona wersja tekstu, który zostanie opublikowany w pracy zbiorowej „Kryzys z perspektywy fides et ratio”)
Fot. Henry Co/Unsplash.com