Gościnność jest cnotą. Posiedli ją ci, którzy potrafią dopatrzyć wszystkiego, co potrzebne, by przyjęcie gościa było czasem wzajemnego ubogacenia. Ewangelijne opowiadanie o spotkaniu Pana Jezusa z Martą i Marią pozwala odkryć przynajmniej niektóre elementy gościnności. Pierwszym z nich jest gotowość na przyjęcie człowieka. Zanim Pan Jezus przyszedł do wioski, w której mieszkała Marta, spotkał się z nieżyczliwym przyjęciem w miasteczku samarytańskim. Sam fakt, iż był cudzoziemcem zmierzającym do Jerozolimy wystarczył, by zamknąć przed Nim drzwi. Uprzedzenia, egoizm, brak wrażliwości na potrzeby drugiego sprawiły, że Samarytanie nie byli zdolni wyjść przychodzącemu naprzeciw.
Można zamknąć drzwi, wyłączyć dzwonek i telefon, odseparować się od całego świata i pozostać w błogiej samotności. Owszem, czasem takie oddzielenie jest konieczne, zwłaszcza, gdy do domu wprasza się człowiek zły, który usiłuje zakłócić rodzinny pokój. Gdy jednak zamykanie drzwi stanie się stylem życia, świadczy ono jedynie o egoizmie. Przychodzący człowiek jest wyposażony w wiele osobowych darów, którymi może dzielić się z nami, jeżeli potrafimy stworzyć ku temu okazję. Często Pan Bóg posyła do nas kogoś, kto ma nam do przekazania jakąś prawdę o nas samych, albo odpowiedź na nurtujące nas pytania. Doświadczył tego Abraham, gdy przyjął do swego namiotu trzech wędrowców, którzy okazali się posłańcami Wszechmocnego, ogłaszającymi przyszłe narodziny Izaaka. Jest wciąż aktualne staropolskie porzekadło: „Gość w dom – Bóg w dom!”.
Marta zaprosiła Pana Jezusa. Przyjęła Go nie tylko do swojego domu, ale wprowadziła Go w swój świat. Nie zwróciła się z pretensjami bezpośrednio do Marii, ale prosiła Gościa, by On zwrócił jej uwagę. W ten sposób, jakby mimo woli, znalazł się w centrum ich zwyczajnych, rodzinnych spraw. Człowiek gościnny nie zaprasza, aby szokować wystrojem mieszkania, albo zaimponować pamiątkami z dalekich podróży, wznosząc w ten sposób mur pomiędzy codziennością własną i drugiego człowieka. Bez wprowadzenia – przynajmniej w minimalnym wymiarze – w swój świat, nie może narodzić się więź między ludźmi.
Drugim ważnym elementem jest umiejętność usłużenia gościowi. Strój, przygotowanie domu i stołu mają tu duże znaczenie. Pan Jezus, podczas uczty w domu faryzeusza Szymona, robił mu wyrzuty, iż nie dopełnił zwyczajowych obowiązków gospodarza. Pocałunek pokoju, obmycie, namaszczenie nie były konieczne, by zasiąść do stołu, a jednak Pan Jezus podkreślił wartość tych gestów. Troska o formę i zewnętrzne szczegóły jest wyrazem szacunku dla osoby, którą podejmujemy. Brudny obrus milcząco wyprasza nawet najbardziej niewymagającego gościa. Nawet jeśli spotkanie miałoby się rozpocząć i skończyć przy szklance wody, to trzeba, by naczynie to było czyste.
Nie można jednak tak skoncentrować się na stole, by zapomnieć o tym, który przy nim siedzi. To był błąd Marty. Chciała, aby przyjęcie Mistrza i Jego uczniów wypadło jak najlepiej. To nie była chęć pokazania się, ale usiłowanie zaspokojenia wszelkich potrzeb zmęczonych i zgłodniałych wędrowców. A jednak usłyszała słowa, których się nie spodziewała: ,,Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba „mało, albo tylko” jednego” (Łk 10, 41-42). Często bywa tak, że pani domu spędza długie godziny w kuchni, przygotowując coraz to nowe potrawy, podczas gdy gość nudzi się, nie nadążając z jedzeniem. Nie ma nawet mowy, by w tym tempie zrodziła się atmosfera do serdecznej rozmowy. Owszem, byłoby oznaką braku gościnności, gdyby gospodarz nie zatroszczył się, czy jego gość nie jest głodny i spragniony. Dlatego Pan Jezus nie odrzucił posługi Marty, ale zasygnalizował, że poświęca jej zbyt wiele uwagi. To prawda, że potrzeba, ale potrzeba niewiele, a czasem wręcz jednego: odrobiny zainteresowania samą osobą gościa i sprawami, z którymi przyszedł.
Maria lepiej wczuła się w sytuację. Wiedziała, że Mistrzowi nie zależy tak bardzo na tym wszystkim, co przygotowywała Marta. On cenił sobie po prostu jej obecność. Usiadła więc u Jego stóp i trwała przy Nim. Była to „najlepsza cząstka”, bo istotą gościnności jest poświęcenie czasu i uwagi człowiekowi. Często spokojna rozmowa przy filiżance herbaty więcej znaczy niż uczta, po której gość wychodzi z pełnym żołądkiem, pustą głową i sercem osamotnionym.
Kto posiadł cnotę gościnności, umie zaprosić, stworzyć atmosferę spotkania i poświęcić gościowi tyle czasu i uwagi, ile on oczekuje. Trzeba pilnie obserwować Martę i nie stracić z oczu Marii, aby nauczyć się, na czym polega ewangeliczna gościnność. Marta i Maria, widziane razem w obecności Pana Jezusa, są patronkami ludzi prawdziwie gościnnych.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Samantha Gades/Unsplash.com