„Ja nie umieram, ja tylko zasypiam, gdy oczy otwieram Jezusa spotykam…”. To słowa piosenki o tajemnicy śmierci i o życiu, które daje Jezus, które śpiewają dzieci z „Arki Noego”. Słowa proste jak to, co dziecięce, ale też słowa głębokie i bardzo mądre. Pełne nadziei, kiedy ocieramy się o tajemnice śmierci. O tę tajemnicę otarło się rodzeństwo przyjaciół Pana Jezusa: Marta, Maria i Łazarz. Ten ostatni otarł się o śmierć osobiście, poczuł jej zimne dotknięcie na sobie. Jego siostry natomiast poczuły ten ogromny ból, który śmierć ze sobą niesie.
Codziennie ocieramy się o śmierć. Umierają starzy i młodzi. Umierają matki, które dopiero co urodziły dziecko i lekarze, którzy próbują ratować chorych, ale zarażeni przegrywają w tej nierównej walce ze śmiercią. Śmierć nieustannie sieje spustoszenie. Za każdym razem jest tajemnicza i przerażająca. Rana, którą pozostawia boli długo, nieraz przez całe życie. Za każdym razem nas zatrzymuje, każe przystanąć w naszym rozpędzonym życiu, każe się zatrzymać. Boli, ale uczy mądrości. Przypomina wierszem księdza Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą…”. Uczy mądrości, stawia trudne pytania nad tym, co dla nas w życiu jest naprawdę ważne, co po sobie w życiu pozostawimy, co po nas zostanie, gdy nas już nie będzie. Każe spojrzeć w niebo z wiarą i nadzieją, że jest inne życie większe, piękniejsze i szczęśliwsze od tego, które teraz mamy.
Dzisiaj razem z Martą i Marią szukamy z nadzieją Pana Jezusa. Bo On jest życiem. Pojawił się w domu Marii i Marty, w którym śmierć spustoszyła ich szczęście. Do tego domu powróciła radość, bo wraz z obecnością Jezusa powróciło tam życie. I dlatego warto dzisiaj nad życiem się zatrzymać, bo namacalnie czujemy, jak jest ono ulotne i delikatne. Tego nas uczy także dzisiejsza historia Łazarza i jego sióstr.
Warto zatem w pierwszej kolejności mieć w pamięci słowa Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego: „Cokolwiek czynisz pamiętaj, że kiedyś przyjdzie koniec…”. Gdybyśmy wiedzieli, że dzisiaj Pan Bóg nas wezwie do siebie, to pewnie dzisiejszy dzień dla każdego z nas od samego rana wyglądałby zupełnie inaczej. Pewnych słów na pewno byśmy nie wypowiedzieli. Dalibyśmy sobie spokój z pewnymi zachowaniami. Pewnie wykręcilibyśmy numer telefonu do kogoś, do kogo dawno powinniśmy byli zadzwonić, ale ciągle nie mieliśmy czasu, albo nam się nie chciało. Zobaczylibyśmy co jest naprawdę ważne, a czemu nie warto poświęcać czasu i energii. Cokolwiek czynisz pamiętaj, że kiedyś przyjdzie koniec, bo śmierć uczy życia i mądrości.
Wyjątkowo i ciągle aktualnie brzmią słowa, które w swoich notatkach zapisał jeden z laureatów Nagrody Nobla: „Kiedy się rodziłeś wszyscy się cieszyli, ty jeden płakałeś. Żyj tak, by w chwili twojej śmierci wszyscy płakali, ty jeden byś był szczęśliwy…”. Można swoim życiem uprzykrzyć życie komuś obok, ale czy po to żyjemy? Ksiądz Jan Kaczkowski opiekun puckiego hospicjum, który kilka lat temu odszedł z tego świata, na co dzień stykał się ze śmiercią. Zapytany kiedyś komu łatwiej się umiera wierzącym czy niewierzącym odpowiedział, że łatwiej i spokojniej się umiera tym, którzy kochali. Miłość jest kluczem do wygrania każdego dnia, który nam Pan Bóg daje. Jest kluczem do wygrania życia, jest kluczem do spokojnego przejścia z tego na tamten świat.
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…” – napisał ks. Twardowski. Każdy doskonale czuje, ile mądrości kryje się w tym jednym zdaniu. Często dopiero odejście kogoś uświadamia nam, jak ten człowiek był nam drogi, jak bardzo boli puste miejsce, które po sobie zostawił. Ale zanim odszedł, czy zdążyliśmy mu to okazać, czy zdążyliśmy mu to pokazać, powiedzieć. Są słowa, są gesty z którymi nie można zwlekać, których nie można odkładać na później, bo może nie być już okazji.
Łazarz z dzisiejszej Ewangelii został wskrzeszony do życia i powrócił do swoich kochających sióstr. Jako rodzeństwo mieli szansę znowu się przytulić, ucałować i powiedzieć sobie, że się kochają. Mieli taką szansą, bo do ich domu przyszedł Jezus.
Życie jest tylko jedno, życie jest bardzo ważne. Nie da się powtórzyć żadnego dnia ani całego życia. Jezus nadaje sens i smak temu życiu. Warto ciągle po Niego „posyłać”, jak posłały po Niego Marta i Maria. Warto każdy dzień z Nim zaczynać, spędzać i kończyć. Bo z Jezusem wszystko nabiera sensu, nawet to, czego się boimy, przed czym chcielibyśmy uciec. Uczmy się od tej trójki rodzeństwa tej przyjaźni z Panem Jezusem, by pomógł nam wygrać każdy dzień, który jest przed nami, by pomógł nam dobrze przygotować się na śmierć. Byśmy kiedyś odchodząc z tego świata mogli usłyszeć Jego słowa: „Wyjdź na zewnątrz.” Byśmy przez przyjaźń z nim doświadczyli głębokiej prawdy słów piosenki dzieci z zespołu „Arki Noego”: „Ja nie umieram, ja tylko zasypiam. Gdy oczy otwieram Jezusa spotykam…”.
Ks. Tomasz Bajer