W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jana Chrzciciela otoczonego tłumem ludzi. Cieszył się autorytetem, pewnie nie dlatego tylko, że był dobrym mówcą, ale że prowadził życie zgodne z tym, co głosił.
Prorok mówił do wszystkich i do każdego. „Pytały go tłumy… przyszli celnicy i rzekli do niego…, pytali go też żołnierze”. Wszyscy i każda z grup społecznych czuli, że otrzymają odpowiedź, jak się nawrócić….
Jan Chrzciciel adresował swe wypowiedzi do konkretnych ludzi, ukazując rozwiązania ich problemów, wskazując drogę postępowania w konkretnej sytuacji.
Wszyscy zrozumieli, że mają się nawrócić, gdyż zbliża się nadejście Mesjasza. Ale każdy ma swoją drogę nawrócenia. Musi odstąpić od czynienia krzywdy innym, od nadużywania swojej władzy i pozycji społecznej. Nie ma uniwersalnej drogi nawrócenia, jest droga dla każdego związana z jego grzechem, z którym należy zerwać, i konkretnym dobrem, które gdy jest w zasięgu trzeba uczynić.
Wszyscy z słuchających byli poruszeni osobistym świadectwem Jana Chrzciciela. „Snuli domysły w swych sercach”, czy aby Jan nie jest Mesjaszem.
Jan Chrzciciel szedł także drogą nawrócenia. Dowodem tego jest to, że natychmiast rozwijał te domysły, które były dla niego pokusą, że sprzeniewierzy się swojej misji. „…Idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”.
Istnieją różne szkoły i metody głoszenia słowa Bożego. Istotnym jest to, by głoszenie formowało nie tylko naszą wiedzę, ale także postawę. Niewątpliwie sprawdzianem owocnego głoszenia słowa Bożego jest nasza przemiana moralna.
Ks. Andrzej Dobrzyński
Fot. Joel Muniz/Unsplash.com