Chciwość jest chorobą, która może dotknąć każdego, bez względu na aktualny stan posiadania. Bogatego rozkłada bakcyl pomnażania majątku w nieskończoność. Biedny pada ofiarą zarazy szukania zabezpieczenia na jutro. Efekt jest zawsze ten sam. Nieopanowane pożądanie dóbr materialnych paraliżuje ręce, wyciągnięte wciąż, by brać, albo kurczowo zaciśnięte na zdobyczy, by ją ochronić. Umysł owładnięty nieustannymi kalkulacjami jest zdolny do wartościowania i oceny rzeczywistości jedynie w oparciu o kryterium opłacalności. Serce wypełnione miłością do pieniądza traci wrażliwość na ludzkie uczucia i staje się zimne jak moneta, którą handlarz niewolników wrzuca do swej kiesy. Sumienie jak bankomat reaguje tylko wtedy, gdy kod własnych zachowań nie odpowiada wzorcowi aktualnej koniunktury. Dążenie, by jak najwięcej mieć, choćby to była jeszcze jedna para schodzonych butów włóczęgi, zamyka człowieka w ciasnym kręgu zainteresowań czysto materialnych. Z czasem w jego życiu liczy się tylko to, co przynosi wymierny zysk. Najgorszym skutkiem choroby chciwości jest zamknięcie człowieka w doczesności.
Może się to dokonać na dwa sposoby. Zdarza się, że człowiek pożądając dóbr materialnych, pragnie ich coraz więcej i więcej, w nieskończoność. Jest to dążenie tak podobne do naturalnego pragnienia Boga, że często zastępuje je całkowicie. Zwyczajna, ordynarna pazerność może w życiu ludzkim zdominować wolę spotkania z nieskończonością Stwórcy. Człowiekowi chciwemu wystarczy nienasycone poszukiwanie tego, co z doczesnej rzeczywistości można jeszcze posiąść. Drugi sposób działania chciwości opiera się na niewłaściwym podejściu do dóbr już posiadanych. Ktoś może poświęcić wszystkie wysiłki na zachowanie ich dla siebie, przekonany, że zapewnią mu one nie tylko dostatnie życie, ale także pełnię szczęścia. Przekonanie to może być tak mocne, że złudzenie samowystarczalności przesłoni nawet prawdę, że pewnego dnia trzeba będzie rozstać się z tym światem. Pułapka doczesności zamyka się i tylko Boża interwencja może przywrócić zniewolonemu właściwe spojrzenie na rzeczywistość.
Przed tą właśnie odmianą chciwości przestrzega Pan Jezus swoich słuchaczy, mówiąc: „ Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia” (Łk 12, 15). Ostrzeżenie to Nauczyciel ilustruje przykładem bogatego człowieka, któremu dobrze obrodziło pole. Nagłe powodzenie koncentruje całą jego uwagę na tym, w jaki sposób zabezpieczyć zbiory. Podejmuje decyzję zburzenia spichlerzy, aby zbudować nowe, wystarczająco duże. Dokonawszy dzieła, cieszy się błogim uczuciem dostatku, który wystarczy na długie lata. Wszystko to zgromadził dla siebie. Cały jego wysiłek okazuje się jednak daremny, gdyż właśnie gdy dokończył dzieła i czuł się zabezpieczony na przyszłość, przychodzi dzień rozstania z tym światem. Chciwiec sam ze swoich dóbr nie skorzystał i niczego dzięki nim nie zyskał ani wobec ludzi, ani wobec Boga. Popełnił błąd, o którym Mądrość Syracha powiada: „Ten, który gromadzi od ust sobie odejmując, dla innych gromadzi, a z jego dostatków inni wystawnie żyć będą” (Syr 14, 4). To dlatego Pan Jezus nazywa bohatera swej przypowieści głupcem. Jest nim każdy, kto ,,skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12, 21).
W zdaniu tym Pan Jezus przeciwstawia chciwości bogactwo przed Bogiem. Jeżeli chciwość jest naznaczona egoizmem, który każe gromadzić dla siebie, to bogactwo przed Bogiem oznacza umiejętność takiego korzystania z własnych dóbr, aby nie przesłoniły one potrzeb drugiego człowieka. Bogaty głupiec z przypowieści zamiast tracić siły na budowę nowych spichlerzy, mógł nadmiar plonów przekazać potrzebującym, zyskując ich wdzięczność i zasługi wobec Boga. Taką drogę postępowania wskazał Pan Jezus, nauczając: ,,Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków” (Łk 16, 9). Mądrością jest umieć uczciwie pieniądze zdobyć i inwestować je, kierując się przykazaniem miłości Boga i bliźniego, tak aby zbliżały do wieczności, a nie zamykały w przemijającej doczesności. Kto swoje dobra potrafi zamieniać na dzieła miłosierdzia, nie musi obawiać się jutra. Dzban jego mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się, jak naczynia wdowy z Sarepty Sydońskiej (por. 1 Krl 17, 14). Doczesność zamknie się szczęśliwie, otwierając błogosławioną wieczność. ,,Gromadźcie sobie skarby w niebie (…). Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 20-21).
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Udit Saptarshi/Unsplash.com