Trzęsienie ziemi. W jednej chwili padają w gruzy całe miasta. Ich mieszkańcy opłakują tych, którzy w jednym momencie stracili życie. Raz po raz gazety donoszą o falach powodzi nawiedzających całe regiony świata, pochłaniających setki ludzkich istnień. Nagła śmierć stała się bliskim zagrożeniem dla tysięcy ludzi, którzy w ostatnich latach mimo woli uwikłani zostali w wojny na Bliskim Wschodzie czy w krajach Afryki…
Czy ci wszyscy są, albo byli, większymi grzesznikami niż pozostała reszta ludzkości? Unikamy tego pytania. Napawa nas ono lękiem, gdyż zdajemy sobie sprawę, że nic jesteśmy mniej grzeszni niż owi nieszczęśnicy. Skłonni raczej jesteśmy wszystko, co dzieje się w święcie, wytłumaczyć płaską dialektyką przyczyn i skutków. Podświadomie spychamy Boga do nieba, do odległej wieczności, która zdaje się nic nie znaczyć, niczego nie wnosić do życia, biegnącego ustalonym torem praw natury, ekonomii, polityki. Tymczasem obrazy tragedii niosących śmierć, jakie co dnia przynoszą dzienniki, muszą prowokować pytanie o znaczenie tych wydarzeń. Odczytywanie ich w kategoriach winy i kary byłoby najprostszym rozwiązaniem. Tak rozumowali ci, którzy przyszli do Pana Jezusa z wieścią o ofiarach Piłata i zasypanych przez gruzy wieży w Jerozolimie. Mieli do tego prawo, bo podświadomie odwoływali się do wydarzeń, które znali z Ksiąg Starego Testamentu: czym był potop za czasów Noego, albo spalenie Sodomy, jeśli nie oczyszczeniem ziemi z grzechu? To stąd wypływało ich podejrzenie, że ci, których na ich oczach dosięgła śmierć, musieli być wyjątkowymi grzesznikami.
Pan Jezus odpowiada: ,,Bynajmniej”. Potem, by uświadomić im właściwy sens wydarzeń, odwraca uwagę od tych, którzy zginęli, a skierowuje ją na nich samych: ,,Lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 3.5). Nie można w świetle tragedii oceniać tych, którzy ponieśli w niej śmierć. Trzeba raczej pytać, jakie znaczenie ma ona dla żyjących. Odpowiedź Chrystusa jest jasna: każda śmierć, zbiorowa czy pojedyncza, jest znakiem dla żyjących. Jest ona wezwaniem do nawrócenia. Nieważne, czy przychodzi ona z trzęsieniem ziemi, nieszczęśliwym wypadkiem, chorobą AIDS czy zwyczajną starością – jest zawsze wezwaniem do nawrócenia.
A Jezusowe „tak samo” nie dotyczy sposobu, w jaki spotkamy się ze śmiercią, lecz jest przypomnieniem, że nadejdzie ona nieuchronnie. Kto się nawrócił, kto ukochał Boga i żyje sprawiedliwie, nie musi się jej bać. Wie dobrze, że śmierć to nie koniec, ale początek nowego życia. Prawdziwą tragedią może być dopiero „śmierć druga”, którą zapowiada Apokalipsa: ,,A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga” (21, 8). Może więc warto, oglądając dziennik telewizyjny, albo czytając nagłówki gazet, uświadomić sobie, że czas ostateczny już się dokonuje, już jest. Już odbywa się sąd. Nie sądzi Bóg. Nasze własne czyny dokonują sądu. Owoce ich stanowią kryterium oceny. Bóg czeka, aby ujrzeć owoce na naszym drzewie życia. W swoim miłosierdziu, jak ogrodnik pielęgnuje nasze korzenie, glebę nawozi łaską. Być może to już ostatni rok – ostatnia szansa!
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Mika/Unsplash.com