Maranatha! Przyjdź, Panie nasz! – rozlega się dziś w całym Kościele i, jak potężne echo, brzmi: Pan nasz przychodzi! Między tym tęsknym wołaniem i pełną nadziei odpowiedzią dokonuje się nasze życie. Oto najgłębsza treść Adwentu – oczekiwanie. Nie wystarczy więc przystroić kościoły na fioletowo, budzić przed świtem dzieci, by z lampionami biegły na roraty, tęsknymi pieśniami nastrajać duszę do przeżywania radości Bożego Narodzenia. Liturgiczny Adwent to nie sentymentalny folklor. Te dni mają uświadomić nam, że nasza teraźniejszość jest pomiędzy przyjściem Pana przed dwoma tysiącami lat i tym, którego się spodziewamy u końca czasów. Całe nasze życie jest Adwentem. Tajemnica narodzin Boga-Człowieka przenika naszą historię. Zapowiedź powtórnego z Nim spotkania wybiega w wieczność. Wiemy z pewnością wiary, że przyjdzie. Nie wiemy, kiedy to nastąpi. Stąd potrzeba, by nasze życiowe oczekiwanie przeniknięte było duchem gotowości na spotkanie. „Wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Mt 24, 44).
Pan Jezus porównuje swoje powtórne przyjście z biblijnym wydarzeniem potopu za dni Noego. Potop zaskoczył ludzi zajętych codziennymi sprawami: ,,jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich” (Mt 24, 38-39). Dramat tych, którzy utonęli w wodach potopu polegał na tym, że tak byli pochłonięci przez troskę o to, co niezbędne do życia, że nie spostrzegli się nawet, gdy dosięgła ich śmierć. Skupili się na teraźniejszości. Nie interesowała ich przyszłość i dlatego dali się jej zaskoczyć. Pan Jezus, ostrzegając uczniów przed podobną postawą, zwraca uwagę, że nie tylko troska o podtrzymanie życia doczesnego może uśpić ich czujność, ale również nadmierne oddanie pracy. Dzień ostateczny zastanie ludzi pośród ich zwyczajnych zajęć: „Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona” (Mt 24, 40-41). Człowiek może tak skoncentrować się na swojej normalnej aktywności, tak być zapracowany, że zapomni o dniu, w którym trzeba będzie zostawić niezorane pole i niezmielone ziarno.
Zostaną zachowani tylko ci, których dzień ten zastanie przygotowanych, na wzór Noego. „Noe, człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi; w przyjaźni z Bogiem żył Noe” (Rdz 6, 9). Był wierny Bogu i Jego nakazom. Sama jego postawa była nacechowana gotowością na słuchanie Boga. Dzięki temu, że żył w przyjaźni z Bogiem, mógł dosłyszeć Jego wezwanie do zbudowania arki dla ocalenia siebie i innych istot wskazanych przez Boga. Uwierzył Jego słowu i posłusznie realizował Jego plan. Zbudował arkę dokładnie tak, jak polecił mu Bóg. Jego troska koncentrowała się na przyszłości. Jak inni jadł i pił, dbał o życie rodzinne, pracował w pocie czoła. Nie zapominał jednak, że teraźniejszość zmierza ku przyszłości, która ma o wiele większe znaczenie. ,,I Noe wykonał wszystko tak, jak Bóg polecił mu uczynić” (Rdz 6, 22). Oto na czym polega gotowość na przyjście Pana. Dzisiejszy świat usiłuje wmówić nam, że przede wszystkim liczy się to, by mieć co włożyć do garnka; by znaleźć odpowiednią partię do szczęśliwego i dostatniego dzielenia codzienności; osiągnąć jak najwspanialszy sukces na arenie zawodowej, społecznej lub politycznej. Wszystko inne nie jest ważne, zaś do końca świata jest jeszcze tak daleko, że szkoda tracić czas na myślenie o tym. Łatwo wtedy zapomnieć, że dzień ten, przynajmniej w wymiarze indywidualnym, może przyjść już jutro, wraz z nagłą śmiercią. Ocaleje tylko ten, kogo Pan zastanie przygotowanym. Chrześcijańska gotowość rodzi się z troski o to, co nastąpi, gdy skończy się ziemski czas. Polega zaś ona na wierności Bogu, życiu w przyjaźni z Nim, wrażliwości na Jego natchnienia i posłuszeństwie Jego woli. Oby beztroska pośród codziennych, istotnych spraw nie stała się powodem naszej życiowej klęski! Pan nasz przychodzi! Jest blisko…
Ks. Paweł Ptasznik