W drugim czytaniu z Listu do Hebrajczyków usłyszeliśmy zachętę, by przyjmować Bożą karę za popełnione zło. Żydzi byli przekonani, że za każdą niewierność Bogu, muszę zapłacić. Rozumienie w sposób zbyt ograniczony prawdy, że Bóg wychowuje człowieka poprzez dopuszczenie cierpienia, może spowodować poważne wypaczenia w życiu religijnym.
Rodzicie dowiedzieli się o wypadku w szkole ich 19 letniej córki. Duchowny poszedł do dotkniętej bólem rodziny, zdając sobie sprawę, że nie znajdzie żadnych słów, którymi zdoła złagodzić rozpacz. Spodziewał się gniewu, a usłyszał z ust ojca dziewczyny zdanie: „To stało się dlatego, że nie przestrzegaliśmy przykazań i nie chodziliśmy na nabożeństwa”. Wracając pytał siebie, jak to jest, że ludzie wierzą w Boga, który zdolny jest bez ostrzeżenia powalić młodą, zdolną osobę jako karę za niedopełnienie religijnych obowiązków jej rodziny? Obraz Boga, który siedzi tam na górze z notatnikiem w ręku i mówi: „zobaczymy, komu trzeba dzisiaj sprawić jakiś kłopot”, jest całkowicie fałszywy.
Natchniony autor Litu do Hebrajczyków powiedział, że obraz Boga, jako sprawiedliwego sędziego winien zostać uzupełniony obrazem Boga jako ojca. Te dwa obrazy sędziego i ojca winny się wzajemnie przenikać. „Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił”. Mowa jest tutaj o wychowawczym czy terapeutycznym działaniu Boga, który uczy człowieka odpowiedzialności za swe postępowanie.
W życiu bywa tak, że konsekwencje zła nie zawsze spadają na winowajcę. Nietrzeźwy kierowca powoduje wypadek, za który nie otrzymuje sprawiedliwego wyroku, a poszkodowany młody chłopiec zostaje przykuty do łóżka. Jak wytłumaczyć matce, dlaczego Bóg nie ostrzegł jej dziecka i dlaczego nie wzbudził żadnej skruchy u przestępcy?
Pismo Święte podaje nam dwie fundamentalne prawdy odnośnie cierpienia na ziemi. Pierwsza związana jest ze Starym Testamentem i dotyczy grzechu pierworodnego. Poprzez fakt odejścia człowieka od Boga zniszczona została pierwotna harmonia życia. W skutek grzechu pierworodnego świat poszedł swoją drogą; drogą kolejnych upadków, splatania coraz doskonalszej sieci zła, lecz również podlegania słabościom, chorobom i w końcu śmierci. Świat jest stworzony wprawdzie przez Boga, ale zorganizowany przez człowieka w sposób daleki od doskonałości. Druga prawda dotyczy odkupienia. Bóg ingeruje na różne sposoby, aby wyrwać człowieka z więzów grzechu i wzmocnić go, a także i uzdrowić w chorobie oraz otworzyć perspektywę życia wiecznego po śmierci. Jezus przyszedł, aby wzywać do nawrócenia i leczyć „wszelkie choroby”. Skutki grzechu pierworodnego mogą zostać przezwyciężone przez łaskę zbawienia. Dzięki Bożej pomocy może dokonać się zerwanie z grzechem, a także cierpienie, mimo całego utrapienia, może nabrać pewnego znaczenia.
Jak bardzo trudny jest problem połączenia ludzkich dramatów i Bożej kary świadczy przede wszystkim doświadczenie niewinnego cierpienia. Wtedy zarówno określenia Boga jako sędziego i jako ojca nie tłumaczą wystarczająco, dlaczego zło dotyka dobrych ludzi. Sędzia nie jest dość sprawiedliwy, a ojciec nie chroni skutecznie swego dziecka. Cierpienie niewinnych stanowi problem każdego, kto chce wierzyć w sprawiedliwy i nadający się do życia świat. Pytanie skąd ta niesprawiedliwa dystrybucja nieszczęścia przeradza się w pytanie o dobroć, o miłość, a nawet o samo istnienie Boga.
Państwo Kushnerowie wyrośli z obrazem Boga sprawiedliwego sędziego i ojca. Wszechmocny był gwarantem, że w życiu spotka ich to, na co zasłużyli. Prowadzili więc życie oddane Bogu według swojej religijnej, żydowskiej tradycji. W rok po urodzeniu syna Aarona zdiagnozowano u niego nieuleczalną chorobę. Po latach walki o każdy dzień, w którym wstające słońce witało ich syna, stanęli nad trumną swego dziecka. W mrokach powstałej pustki, ojciec Aarona pisze książkę pod tytułem „Dlaczego złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom”.
Dochodzi do wniosku, że wykrzykiwane słowa: „dlaczego Bóg mi to uczynił” można zastąpić spokojnie wypowiedzianym pytaniem: „Teraz, gdy się to już stało, co mogę z tym zrobić”? Choroby, wypadki, tragedie powalają ludzi, ale nie muszą powalić nadziei. Zauważa, że zależymy od Boga we wszystkim, a On zależy od nas tylko w jednym. Bez naszej miłości Bóg nie jest dla nas Ojcem, lecz potężnym Stwórcą. A my kochamy Go nie przede wszystkim dlatego, ponieważ ochrania nas od wszelkiej krzywdy i pilnuje, by złe rzeczy nam się nie przydarzyły. Kochamy Go ponieważ jest Bogiem twórcą tego, co piękne i dobre w świecie. Jest źródłem siły, nadziei i odwagi w nas, by się nie załamać w chwili doświadczenia.
Harold mówi, że nie istnieje odpowiedź na pytanie dlaczego zmarło jego dziecko, czy młoda matka zachorowała na ciężką chorobę, a gdzieś znowu rozbił się samolot. Nawet gdyby znaleziono teoretyczne wyjaśnienie to i tak pozostanie ból i rozpacz oraz poczucie niesprawiedliwości. Ważne jest, aby iść dalej w życiu, przebaczając światu, że nie jest doskonały i kochając go dalej za wciąż obecne w nim dobro. Uważa, że zdolność do przebaczenia i miłości jest bronią, którą dał nam Bóg, byśmy mogli „żyć w sposób pełny, odważny i sensowny na tym czasem dalekim od doskonałości świecie”.
Harold przypomina biblijną postać sprawiedliwego Hioba, który niewinnie cierpiał. Łączy ich to, że nie oskarżają Boga za niesprawiedliwe zło, które ich spotkało. Hiob i Harold nie tracą wiary w Boga, nawet wtedy, gdy On milczy. Wierzą, że w tym cierpieniu Bóg jest po ich stronie.
Bóg odpowiada na pytanie o cierpienie niewinnego człowieka poprzez wydarzenia Wielkiego Piątku. Bóg przemawia poprzez krzyż, że „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Nowy Testament objawia Boga jako Ojca, który stracił Syna. Z tej tragedii wyprowadził Bóg dobro zbawienia ludzi. Niezawinione cierpienie stało się drogą ku otwarciu nowego świata, gdzie na zawsze zostanie przezwyciężone zło, cierpienie i śmierć. Nieszczęście niewinnego człowieka, które po ludzku wyrywa z gardła krzyk rozpaczy, a czasem i bluźnierstwo, jest tym samym niezawinionym cierpieniem, przed którym w religijnym geście adoracji krzyża Chrystusa zginamy kolana i wypowiadamy słowa modlitwy. Sytuacja, która jest powodem do wyrażania swojego oburzenia na Pana Boga za tak niesprawiedliwie urządzony świat, dla innych jest okazją do pokornego współczucia wraz z Chrystusem, który cierpi w każdym człowieku.
To, co łączy ludzi wierzących to przeświadczenie, że Bóg jest po stronie człowieka cierpiącego. Nie mamy mądrych traktatów i teologicznych rozpraw, aby wytłumaczyć niezawinione cierpienie. Jako chrześcijanie wierzymy, że cierpimy razem z Chrystusem. Wierzymy, że Syn Boży cierpiał dla nas i cierpi razem z nami.
Natchniony autor Listu do Hebrajczyków, we fragmencie poprzedzającym tekst drugiego czytania liturgii, wskazał na Chrystusa, że On przyjął cierpienie i wytrwał na drodze krzyża. Dlatego wzywa do wytrwania w czasie smutku, by doświadczyć – jak mówi – „błogiego plonu sprawiedliwości”. W życiowych zawirowaniach i doświadczeniach można się zagubić, zbuntować, czy wpaść w rozpacz. Ale cierpienie może stać się również drogą świętości. To jest najbardziej wąska brama, przez którą wchodzi się do Królestwa Bożego, gdzie wielu teraz wyrzuconych na margines społeczeństwa, słabych i dotkliwie doświadczonych, będzie pierwszymi przed obliczem Boga. Do wąskiej bramy zbawienia prowadzi nie mniej wąska ścieżka zmagania się z trudem życia.
Gdy stajemy wobec cierpiącego człowieka, nie śpieszmy się ze zbyt szybkim podawaniem recepty: „Bóg tak chciał, taka jest Boża wola, Bóg ma w tym jakiś cel”. Podtrzymujmy płomień nadziei i bądźmy blisko, by wyciągnąć pomocną dłoń, zadzwonić i pamiętać w pokornej modlitwie o tych, których dotknął krzyż cierpienia, a oni proszą tylko o siłę, by mogli go nieść.
ks. Andrzej Dobrzyński