„Męka i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa” – czytamy w ewangelicznej zapowiedzi ostatniego etapu ziemskiej wędrówki Zbawiciela. To najtrudniejsze stronice Nowego Testamentu; Syn Boży z pokorą przyjmuje najgłębsze uniżenie i doświadcza niepojętego poniżenia, tak, że gdyby nie Zmartwychwstanie, człowiek nie byłby w stanie udźwignąć swoich przewinień wobec Baranka. Dodajmy, że niekiedy nawet najwybitniejsze umysły nie były w stanie objąć tej prawdy. Zbigniew Herbert w jednym z wywiadów powiedział: „Moje pojęcie […] Chrystusa i Pasji – to wszystko są dla mnie rzeczy konkretne, wzruszające, bulwersujące, budzące gniew i miłość. Gniew, bo czy trzeba było tak wielkiej ofiary za tę straszną ludzkość?”
Podobne pytania – przyznajmy – pojawiają się często, zwłaszcza, gdy człowiek staje wobec zła: od Psalmu79 – „Gdzie jest ich Bóg?” – po głośny wiersz właśnie Zbigniewa Herberta Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu – „Nie powinien posyłać syna / zbyt wielu widziało / przebite dłonie syna / jego zwykłą skórę / […] / nie wolno schodzić / nisko / bratać się krwią…”
Zdumiewające – chociaż może z dzisiejszej perspektywy już nie tak bardzo zdumiewające – są natomiast strofy młodego Karola Wojtyły z mistycznego poematu Pieśń o Bogu ukrytym (autor był jeszcze klerykiem!). Ale przyszły Ojciec Święty stanął pod krzyżem z wiarą dziecka, z której wprawdzie już wyrósł, jednak pozostała fundamentem – by nawiązać do słów ks. Jana Twardowskiego – „wiary dorosłej”:
W jednym spojrzeniu dziecięcym
skupionym w łagodnej Hostii
spotkałem się z Ojcem Niebieskim,
który patrzał z niezmierną miłością.
O, czuć tę chwilę nicości,
tę chwilę sprzed stworzenia –
i nie odstępować jej nigdy,
jak nie odstępuje się cienia.
Powracać ciągle w ten czas,
gdy utulony tylko Twoją Myślą,
niewinność większą niż dziecko
i głębszą miałem przejrzystość.
Dziś oszołomiony istnieniem,
zapominam o mojej nicości,
w dalekich się błąkam promieniach,
oderwany od promieni najprostszych.
Lecz jedno spojrzenie w głąb,
które wieczność odsłania z przepływu –
jedno najprostsze spojrzenie,
którym w Myśli znów Twojej przebywam. –
(Pieśń o Bogu ukrytym, cz. II, fragment 8, 9)
Jakie to proste – mówi poeta – wystarczy zagłębić się w Myśl Zbawiciela, by to, co pozostawało zakryte, ujawniło swój najgłębszy sens. Chociaż, dodajmy na usprawiedliwienie pytania: „czy trzeba było tak wielkiej ofiary”, wobec tajemnicy Krzyża rozum pozostaje bezradny, co innego wiara, lecz ta – jak wiadomo – jest Łaską. Adam Mickiewicz kiedyś wyznał: „Rozum nigdy nie pomógł mi w cierpieniu.” A co dopiero w takim cierpieniu:
Często stamtąd długo na mnie patrzy
spojrzeniami przykuwając mi twarz –
Czy ty wiesz, czy ty wiesz, mój bracie,
jak miłuje nas Ojciec nasz?
Ale głębi owych słów nikt nie zna,
ale przyczyn najdalszych nikt nie wie,
jaka męka to była bezbrzeżna
ta samotność na krzyżowym drzewie.
Lecz nie krew, która w drzewie rozkwitła,
jak rozkwita każdy trud w jutrzejszym chlebie –
tylko to odepchniecie od Ojca,
to odtrącenie…
(Pieśń o Bogu ukrytym, cz. II, fragment 10)
Wobec tych słów powinno się po prostu milczeć, jednak potrzeba choćby najmniejszej uwagi o znakomitej strukturze wypowiedzi poetyckiej, uwydatniającej – by sięgnąć do słownika Cypriana Norwida, mistrza duchowego Karola Wojtyły – przesłanie wiersza, będzie tu chyba usprawiedliwiona. Poeta nie zatrzymuje się na bezgranicznym cierpieniu Ukrzyżowanego, chociaż mogłaby to sugerować budowa ostatniej z przytoczonych, jakby wygaszanej strofy: „tylko to odepchnięcie od Ojca, / to odtrącenie…” Przeciwnie, autor przywołuje pierwsze słowa Psalmu 22, do których wciąż powracamy. Nawiązywał też do nich Jan Paweł II, między innymi w katechezie z 30 listopada 1988 r.:
„Niewątpliwie pierwsze wołanie Jezusa — słowami Psalmu 22 [21] — wyraża uczucia opuszczenia i bólu. »O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?« (Mk 15,34; por. Mt 27,46). […]
To, że Jezus w swoim pierwszym okrzyku użył słów rozpoczynających Psalm 22 [21], posiada wieloraką wymowę. Jezus, który się modlił ze świętych ksiąg swojego ludu, z pewnością przechowywał w pamięci liczne, szczególnie trafiające doń zdania i słowa wyrażające, lepiej niż inne, potrzeby i niepokoje ludzi wobec Boga, które w jakiś sposób nawiązywały do sytuacji Tego, który sam miał dźwigać nasze nieprawości (por. Iz 53,11).
Dlatego w godzinie Kalwarii ciśnie się na usta Jezusa pytanie, z którym zwraca się do Boga udręczony Psalmista. Jednakże wypowiedziane przez Jezusa i skierowane do Boga: »czemu?« jeszcze dobitniej wyraża bolesne zdumienie wobec cierpienia, którego nie sposób wyjaśnić żadną ludzką racją, stanowi ono bowiem tajemnicę, do której klucz posiada jedynie Ojciec. Toteż pytanie Jezusa — choć wywodzi się ze wspomnienia Psalmu czytanego lub odmawianego w synagodze — posiada w związku z ofiarą znaczenie teologiczne. Przez tę ofiarę Chrystus miał, w pełnej solidarności z grzesznym człowiekiem, doświadczyć poczucia opuszczenia przez Boga. […]
Jednak gdy słyszymy wypowiadane przez Jezusa owo pytanie »czemu?«, uczymy się, że owszem, ludzie, którzy cierpią, mogą je wypowiadać, ale z tą samą ufnością i synowskim oddaniem, z jakim uczynił to nasz wzór i nauczyciel — Jezus Chrystus.”
Syn Boży nie tylko – jak śpiewany w znanej pieśni adwentowej – „się chętnie ofiarował, by spełnił wieczną wolę”, ale został przez Ojca – powróćmy do poematu młodego Karola Wojtyły – niejako przygotowany do ofiary. Jedną z części tego utworu wypełnia rozmowa Ojca z Synem:
Synu, kiedy odejdziesz, wzbierająca głębio odwieczna,
w której wszystko ujrzałem –
Ojcze, Miłość oznacza konieczność
wzbierania chwałą.
Synu, spójrz, niedaleko od Twojej jasności
jest kłosów dojrzałe pęcznienie –
Przyjdzie dzień, gdy odejmą Ci blask,
kiedy jasność Twą wydam ziemi.
Ojcze, spójrz, niedaleko od mojej miłości
jest me spojrzenie,
którym ogarniam odwiecznie
ten dzień wzbierającej zieleni.
Ręce Twoje odejmą z mych ramion –
Synu, widzisz to unicestwienie,
Twój blask, kiedy przyjdzie dzień,
wydam kłosom pęczniejącej ziemi.
Ojcze, ręce odjęte z Twych ramion
spoję z drzewem odartym z zieleni,
bladym światłem pszenicznym nasycę
ten blask, który w kłosy zamienisz.
(Pieśń o Bogu ukrytym, cz. I, fragment 14)
Jest to poezja, a w niej równie istotna, jak warstwa semantyczna, jest metafora. Zarówno w wypowiedzi Ojca, jak i Syna przewija się obraz dojrzałych kłosów, ich jasność, złoty, słoneczny kolor. To, oczywiście, zapowiedź chleba eucharystycznego, który pozostawił nam Chrystus.
Jan Paweł II w cytowanych tu rozważaniach zauważył:
„…cytując pierwsze słowa Psalmu 22 [21] — i być może w duchu odmawiając go dalej podczas męki — Jezus znał jego zakończenie, będące hymnem wyzwolenia, zwiastowaniem zbawienia danego wszystkim od Boga. Doświadczenie opuszczenia jest więc cierpieniem przejściowym, które ustępuje miejsca osobistemu wyzwoleniu i powszechnemu zbawieniu. Ta perspektywa z pewnością podtrzymywała nadzieję w utrapionej duszy Jezusa, tym bardziej, że On zawsze ukazywał swoją śmierć jako przejście do zmartwychwstania, jako swoje prawdziwe uwielbienie. Ta myśl przywraca Jego duszy siłę i radość, płynące z poczucia, że bliska już jest — właśnie w punkcie kulminacyjnym dramatu krzyża — godzina zwycięstwa.”
Podobnie można interpretować przytaczane fragmenty mistycznej Pieśni o Bogu ukrytym. Poeta pisze o niepojętej tragedii męki krzyżowej, ale ma przed oczami „światło pszennego chleba”, mistyczne Ciało Chrystusa, nasz wiatyk na drogę do „Niebieskiej Ojczyzny”, Domu Ojca.
„Pytanie Jezusa – kontynuował swoje rozważania papież – nie kryje w sobie żalu prowadzącego do buntu czy rozpaczy; nie ma w nim cienia wyrzutu czynionego Ojcu; wyraża ono tylko poczucie bezsilności i osamotnienia, i zdania na siebie — uczucia, których Jezus doświadczył za nas. W ten sposób stał się On pierwszym pośród »upokarzanych i znieważanych«, pierwszym wśród opuszczonych […].
Jezus, doświadczając uczucia opuszczenia przez Ojca, wie, że w rzeczywistości tak nie jest. Sam przecież powiedział: »Ja i Ojciec jedno jesteśmy« (J 10,30), a mówiąc o swojej przyszłej męce stwierdził: »Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną« (J 16,32). W duchu posiada wyraźną wizję Boga i pewność jedności z Ojcem. Tam jednak, gdzie zaczyna się sfera ludzkiej wrażliwości, pozostającej pod wpływem wrażeń, uczuć i doznań związanych z wewnętrznym i zewnętrznym cierpieniem, dusza Jezusa staje się pustynią. Jezus nie czuje już »obecności« Ojca, przeżywa tragiczne doświadczenie osamotnienia.
Tu można w zarysie przedstawić, co się dzieje w psychice Jezusa w sferze Jego stosunku do Boga.
Wszystkie zewnętrzne wydarzenia zdają się wskazywać na nieobecność Ojca, który pozwala na ukrzyżowanie Syna, choć dysponuje »zastępami aniołów« (por. Mt 26,53), i nie czyni nic, by zapobiec skazaniu Go na śmierć i mękę. W Ogrodzie Oliwnym Jezus sam powstrzymał Szymona Piotra, gdy ten dobył miecza w Jego obronie (por. J 18,10 n.). W pretorium Piłat kilkakrotnie próbował różnych wybiegów, by Jezusa ocalić (por. J 18,31.38 n.; 19,4-6.12-15). Tymczasem teraz Ojciec milczy. To milczenie Boga ciąży konającemu jak najdotkliwsza kara, tym bardziej, że wrogowie uważają je za dezaprobatę: »Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym« (Mt 27,43).
Poczucie nieobecności Boga i opuszczenia, przeżywane w sferze doznań i emocji, jest dla duszy Jezusa, która ze zjednoczenia z Ojcem czerpała swą moc i radość, największą udręką. Ta udręka zaostrza wszystkie inne cierpienia. Ów brak duchowego wsparcia był dlań największą torturą.
Ale Jezus wie, że w tej ostatecznej fazie Jego wyniszczenia, które sięga do najgłębszych zakątków serca, dopełnia On dzieła zadośćuczynienia, będącego celem Jego ofiary. Skoro grzech jest odłączeniem się od Boga, to w przeżyciu kryzysu zjednoczenia z Ojcem Jezus musiał doświadczyć cierpienia odpowiadającego owemu odłączeniu. […]”
W poemacie powstałym niemal pół wieku wcześniej Karol Wojtyła napisał z wielką wiarą:
Opowiadam wam zdziwienie wielkie, helleńscy mistrze:
nie warto czuwać nad bytem, który wymyka się z rąk,
jest Piękno rzeczywistsze,
utajone pod żywą krwią.
(Pieśń o Bogu ukrytym, cz. I, fragment 13)
Jakże daleko tu jesteśmy od cytowanych słów z wiersza Zbigniewa Herberta Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu! Tak, jak Jezus – powtórzmy za Janem Pawłem II – „ukazywał swoją śmierć jako przejście do zmartwychwstania, jako swoje prawdziwe uwielbienie” – tak Karol Wojtyła, od dzieciństwa wpatrzony w Hostię, »spotykał się z Ojcem Niebieskim, / który patrzał z niezmierną miłością«.”
Papieską katechezę dotyczącą pierwszego wersetu Psalmu 22, wypowiedzianego przez ukrzyżowanego Syna Bożego, można uznać wręcz za autorski komentarz do młodzieńczej poezji, chociaż oba teksty dzielą 44 lata!
Na zakończenie powróćmy do jeszcze jednego fragmentu cytowanego utworu, słów poety, nie teologa, ale o jakiej głębi! Można powiedzieć, że stanowią one na wskroś osobistą odpowiedź autora na ów bezmiar krzyżowej męki i cierpienia z powodu – powtórzmy – „odepchnięcia od Ojca, / […] odtrącenia…” Syn Boży umierał nie za swoje przewinienia, ale nas wszystkich, dlatego i w imieniu nas wszystkich zwracał się do Ojca, co młody poeta tak skomentował:
Za te słowa: czemuś mnie opuścił,
Ojcze, Ojcze – za mej Matki płacz –
Ja na wargach Twoich odkupiłem
dwa najprostsze słowa: Ojcze nasz.
(Pieśń o Bogu ukrytym, cz. II, fragment 10)
Jak blisko trzeba być konającego na krzyżu Chrystusa, by móc powiedzieć – powtórzmy raz jeszcze – „Ja na wargach Twoich odkupiłem / dwa najprostsze słowa: Ojcze nasz”.
Waldemar Smaszcz