Według Jana Pawła II biskup nie musi być sprawnym menadżerem, skrupulatnym biurokratą, podziwianym mówcą, moderatorem dialogu publicznego czy społecznikiem, ani nawet liderem kościelnych spotkań i celebracji, ale przede wszystkim powinien być człowiekiem wiary. Co to oznaczało i jakie miało konsekwencje w nominacjach biskupów w czasie jego pontyfikatu?
Wzniosła misja i ludzka słabość
Podczas sympozjum w Rzymie, w październiku 1975 r., na którym zgromadzili się biskupi z Europy, kard. Karol Wojtyła wygłosił referat pt. „Biskup sługą wiary”. Podkreślił, że zadaniem biskupa jest nauczanie wiary i wcielanie w życie jej wymogów w konkretnej wspólnocie, dla nadprzyrodzonego i doczesnego dobra ludzi. Myślę, że ten profil biskupa jako człowieka wiary w Boga i służby człowiekowi posiadał pierwszorzędne znaczenie w życiu Wojtyły.
Zwrócił na to uwagę kard. Stefan Wyszyński, który 17 stycznia 1964 r. oznajmił mu przekazaną przez Pawła VI nominację na arcybiskupa Krakowa: „Biskup Wojtyła – składa konsensus kanoniczny na objęcie stolicy metropolitalnej krakowskiej. Wyraża zgodę z prostotą i kapłańską gotowością” – zanotował w swoim Pro memoria, podkreślając jego zawierzenie Bogu i Maryi. W tej „prostocie i gotowości” było dużo więcej niż ludzkie „chcę” czy „mogę”. Przede wszystkim była wiara, że Bóg się nim posługuje i że czyni to poprzez Kościół.
Wojtyła „uczył się” Kościoła uczestnicząc w Soborze Watykańskim II. Wydarzenie to było dla niego szkołą „kolegialności”, czasem spotkania z biskupami całego świata zgromadzonymi wraz z biskupem Rzymu. Wybór na następcę Piotra jeszcze bardziej ugruntował w Wojtyle wizję biskupa jako człowieka wiary, ponieważ to pierwszy z apostołów otrzymał od Chrystusa zadanie „utwierdzania braci w wierze” (por. Łk 22,32). Świadczą o tym liczne przemówienia Jana Pawła II i spotkania z biskupami, adhortacja Pastores gregis o posłudze biskupa, czy też książka Wstańcie, chodźmy – osobiste świadectwo jego życia jako biskupa. Czy jednak świadomość wzniosłej misji wystarcza do zarządzania diecezją? Czy nie przysłaniała ludzkich słabości, które dotykały także pasterzy Kościoła i budziły zgorszenie?
Mitra i niebezpieczeństwo
W przemówieniu podczas spotkania z ponad 1,5 tysiącem biskupów z całego świata 7 października 2000 r. Jan Paweł II przytoczył często cytowane słowa św. Augustyna, lecz w szerszym niż zwykle kontekście. W jednym z kazań biskup Hippony powiedział do wiernych: „Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem. Tamto jest nazwą przyjętego obowiązku, to zaś wyrazem łaski; tamto niebezpieczeństwem, to zbawieniem”. Jan Paweł II skomentował to jednym wymownym zdaniem: „Jakże to mocne słowa”!
Jakie niebezpieczeństwa zagrażały biskupom? Ponad dwadzieścia lat pontyfikatu musiało dać Ojcu Świętemu w miarę pełny ogląd sytuacji i kondycji episkopatów. Papież zdawał sobie sprawę z zagrożeń zewnętrznych, przychodzących ze świata, i wewnętrznych, związanych z ułomnościami życia Kościoła i ludzkimi słabościami.
Kiedy Jan Paweł II obejmował kościelne stery świat był podzielony. Państwa Zachodu były demokratyczne, ale w wielu krajach rządziły reżimy komunistyczne, w innych dyktatorzy, rządy ultraprawicowe czy też oligarchie.
Wielu biskupów nie mogło swobodnie wypełniać swojej posługi. Część z nich była prześladowana. Nie tylko za wiarę w Boga, lecz także za sprzeciw wobec niesprawiedliwości i krzywdy ludzi. Byli tacy również, którzy pod naciskiem władzy, czy przez szantaż, a także na skutek chorobliwych ambicji wikłali się w uzależnienia od ludzi, od władzy i pieniądza, tracąc z czasem wiarygodność w oczach wiernych.
Bp Ignatius Kung Pin-mei z Szanghaju został aresztowany w 1955 r. i skazany na dożywotnie więzienie. Nigdy nie przystał do „Kościoła patriotycznego”. W więzieniu spędził trzydzieści lat. Po uwolnieniu przez trzy lata przebywał w areszcie domowym. W 1988 r. został wydalony z Chin. Zamieszkał w USA. „W ciągu lat przeżytych w więzieniu – wyznał – modliłem się i czułem się biskupem, dzieląc cierpienia mojego ludu. Czas przeżyty z Bogiem nigdy nie jest stracony”. Jan Paweł II uczynił biskupa Pin-mei kardynałem in pectore na pierwszym konsystorzu w 1979 r., co mogło być oficjalnie ogłoszone dopiero w 1991 r. Papież wyraził swoje najwyższe uznanie i szacunek dla jego postawy i nieugiętej wiary.
Pin-mei nie jest przypadkiem odosobnionym. Wiele przykładów nieugiętej postawy biskupów znajduje się w ośmiotomowym Katalogu świadków wiary XX w., obejmującym okres całego stulecia, zawierającym 13.400 informacji z 106 krajów. Został sporządzony z polecenia Jana Pawła II, aby przykłady szlachetności ducha nie poszły w zapomnienie, lecz budowały dobro następnych pokoleń. Ewangeliczna pedagogia: dobro wzbudza dobro.
Doktrynalny zamęt
Nie ulega wątpliwości, że jednym z głównych zadań Jana Pawła II było skorygowanie błędnych dróg rozumienia Soboru Watykańskiego II i związanej z tym odnowy Kościoła. Było to trudne wyzwanie, o czym papież przekonał się podczas zwołanego Synodu Biskupów dla Holandii (1980), który nie przyniósł oczekiwanych rezultatów w postaci zahamowania postępującej sekularyzacji Kościoła w tym kraju.
W Raporcie o stanie wiary (1984) kard. J. Ratzinger przypomniał, że w pierwszych latach po soborze główną cechą, którą brano pod uwagę w wyłanianiu kandydatów na biskupów była ich „otwartość na świat”. W czasie, gdy ukazał się wspomniany „raport” połowa episkopatu, to byli już ludzie, którzy nie uczestniczyli w soborze, lecz lepiej lub gorzej go interpretowali.
Papież zdawał sobie sprawę z tendencji odśrodkowych zmierzających do decentralizacji w Kościele, z „antyrzymskiego resentymentu”, który falowo dochodził do głosu, kwestionując rolę i władzę papieża. Znał ten problem choćby z protestów, w tym całych konferencji biskupów, które wywołała encyklika Pawła VI Humanae vitae ogłoszona w 1968 r. Papież odrzucił w niej jako niemoralną sztuczną antykoncepcję. Jan Paweł II dostrzegał wzrastający wpływ polityczno-marksistowskich idei obecnych w tzw. teologii wyzwolenia, która od lat posoborowych penetrowała Kościół latynoamerykański, także szerokie kręgi hierarchii. Coraz silniejsze były podziały w łonie episkopatów. Dotyczyły one katolickiej doktryny i moralności, a także zadań i misji Kościoła w dzisiejszym świecie, w którym coraz większe oddziaływanie miał subiektywizm opinii, relatywizm moralny, pragmatyzm działania, a także bieżąca polityka i zyskujące szybko na znaczeniu media.
„Hamowane” episkopaty
Myślę, że zarówno jego wizja biskupa jako człowieka wiary, jak i sytuacja Kościoła, sprawiały, iż w nominacjach biskupich papież kładł główny nacisk na poprawność doktrynalną przekonań kandydatów. Miał nadzieję, że będzie to miało przełożenie na ich duszpasterstwo i nauczanie moralne. Przyjęcie tego kryterium wywoływało rosnące napięcia w relacjach pomiędzy Ojcem Świętym, a poszczególnymi episkopatami, np. Austrii czy Niemiec, USA czy Brazylii. Zarzucano Janowi Pawłowi II, że nie liczy się z dobrem Kościołów lokalnych, że nie sprawuje urzędu Piotra w duchu Vaticanum II i że jego biskupi pochodzą z konserwatywnych kręgów Kościoła. Teolog holenderski, Edward Schillebeeckx stwierdził w jednym wywiadzie udzielonym w 1987 r., że papież dąży do cofnięcia Kościoła w epokę przed soborem i czyni to m.in. drogą nominacji biskupich.
Przy różnych okazjach miały miejsce otwarte dyskusje biskupów z papieżem. Często podnoszono kwestię odrzucenia nauczania moralnego Kościoła, zwłaszcza związanego z seksualnością, przez sporą część wiernych. Jan Paweł II nie bał się takich konfrontacji, ale też był nieustępliwy, wymagał od biskupów przede wszystkim doktrynalnej jednoznaczności i właściwej formacji kleryków i kapłanów.
Luigi Accattoli, dziennikarz patrzący na pontyfikat także krytycznym okiem, pisał o „hamowaniu postępowych episkopatów”. Dziś można zapytać, czy zmierzały one w dobrym kierunku? Czy rozwodniona doktryna i przemilczanie przykazań zapewniały ludziom zbawienie, duchowy i moralny rozwój, czy raczej święty spokój? Czy jedność biskupów można oprzeć na pastoralnej strategii dostosowania się Kościoła do zmian społecznych, sondaży i oczekiwań ludzi?
Usunięcia z urzędu
Oprócz bolesnej schizmy tradycjonalistów abp. Marcela Lefebvra, która miała miejsce w 1988 r., Jan Paweł II musiał borykać się również z trudnymi przypadkami niektórych biskupów. Były one dla niego przykre i rzucały cień wstydu na wyższy stan duchowny.
Przykładowo, w 1992 r. wyszły na jaw fakty świadczące o podwójnym życiu biskupa Eamona Caseya z Galway w Irlandii. Był uważany za duchownego o postępowych poglądach i osobę mającą wielkie wpływy w sferach politycznych. Został zdjęty z urzędu i musiał opuścić diecezję. Otrzymał dożywotni zakaz sprawowania publicznie Mszy św. Przez szereg lat ciągnęły się problemy z biskupem Jacquesem Gaillot z diecezji Évreux we Francji. Angażował się w ruchy rewolucyjne, kwestionował katolickie normy moralne i popierał związki homoseksualne. Papież odwołał go ze sprawowanego urzędu w 1995 r. Podobnie postąpił w przypadku abp. Emmanuela Milingo z Lusaki w Zambii, który związał się z sektą i zawarł małżeństwo. Został w końcu ekskomunikowany i wydalony ze stanu kapłańskiego. Dla jasności trzeba dodać, że słabości obyczajowe i problemy dyscyplinarne dotyczyły zarówno biskupów uznawanych za postępowych, jak i za konserwatywnych.
Nie posiadam całościowej wiedzy na ten temat, ale wydaje mi się, że przypadki usunięcia biskupów z urzędu były w omawianym pontyfikacie nieliczne. Jestem przekonany, że Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, że wskazuje biskupom ideał ich służby i że zdecydowana większość z nich starała się go realizować pomimo przeszkód i ludzkich ograniczeń.
Chciałbym zaznaczyć, że w mojej wypowiedzi pominąłem problem skandali nadużyć seksualnych osób duchownych wobec dzieci i młodzieży oraz przypadków zaniedbań biskupów w reagowaniu na nie, a także kwestię wiedzy i reakcji Jana Pawła II na te przejawy zła. Wymaga to osobnego opracowania.
Ryzyko wyboru
Na początku pontyfikatu Jana Pawła II w Kościele katolickim było 3714 biskupów. Najwięcej było w Europie oraz Ameryce Pn. i Płd. Po dwudziestu pięciu latach ich liczba zwiększyła się o tysiąc, przy czym Europa utraciła prymat na rzecz Ameryk. Różnica ta była podyktowana przede wszystkim wzrostem populacji w świecie, w tym katolików, i rozbudową sieci diecezji. Rocznie, jak można szacować, nominowano od 200 do 300 nowych biskupów, głównie w miejsce przechodzących na emeryturę czy też zmarłych. Każda nominacja łączyła się z wytypowaniem trzech kandydatów, jak to ma miejsce obecnie. Odnośnie do każdego z nich gromadzi się od 20 do 30 pisemnych opinii świadków. Procesy te toczą się z zachowaniem najwyższej dyskrecji, co jednak nie chroni przed plotkami, domysłami i spekulacjami. Zwykle terno kandydatów przygotowują nuncjusze, którzy przesyłają dokumenty do Watykanu.
Trzy kongregacje są odpowiedzialne za dalszy bieg nominacji: Kongregacja ds. Ewangelizacji Narodów odpowiedzialna za kandydatów z Afryki i Azji, Kongregacja ds. Kościołów Wschodnich, przy czym znaczącą rolę w nominacjach dla obrządku wschodniego odgrywają lokalne synody, oraz Kongregacja ds. Biskupów, zajmująca się mianowaniem hierarchów w Europie i w całej Ameryce.
Pochodzący z Bieninu kard. Bernardin Gentin był prefektem Kongregacji ds. Biskupów w latach 1986-1998. Wyznał w toku procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, że rzadko papież wybierał kandydata spoza przygotowanej listy trzech propozycji (Positio, t. 2, s. 461). Kardynał Giovanni Re, późniejszy prefekt tejże instytucji (2000-2010) wspomniał na potrzeby tego procesu wymowny epizod, który miał miejsce kilka miesięcy przed śmiercią Jana Pawła II: „Przyniosłem papieżowi propozycję nominacji dla arcybiskupa ważnej stolicy. Wybór między kandydatami był trudny z racji istnienia sprzecznych opinii. Papież wysłuchał z uwagą moich informacji i osądu. Na końcu powiedział: «w poniedziałek (była sobota) odprawię w tej intencji Msze św., potem zdecyduję». We wtorek dał odpowiedź” – wyznał kard. Re (Positio, t. 2, s. 385).
„Nie ja kieruję Kościołem…”
Jan Paweł II przypisywał fundamentalne znaczenie modlitwie o właściwy wybór i za nominowanych biskupów. Potwierdzają to najbliżsi świadkowie jego życia. Ojciec Święty miał zwyczaj pościć w przeddzień udzielania święceń biskupich. Podczas pontyfikatu odbyło się 45 celebracji z konsekracją biskupów przez papieża. Z jego rąk święcenia biskupie przyjęło 321 kapłanów, w tym 25 Polaków.
Poleganie na rzetelności współpracowników, z rozwagą podjęta decyzja nominacji, a wreszcie modlitwa i post, wszystko to wskazuje, że wybór biskupów był dla Jana Pawła II sprawą zaufania do ludzi i wiary w Bożą pomoc. Wiara nie sprawiała, że nominacje były doskonałe, bo wybór konkretnej osoby jest zawsze jakąś niewiadomą, ryzykiem. Budziła jednak ufność, ponieważ wszystko, co było, jest i będzie związane z nominacją powierzone zostało Bogu.
Pewnego dnia przyjaciel Jana Pawła II wyraził swoje zaniepokojenie jedną z nominacji ze względu na znane mu poglądy kandydata w kwestiach moralnych (Positio, t. 3, s. 435) . Zaniepokoiło to Ojca Świętego, ponieważ o tym nie wiedział i było za późno na cofnięcie nominacji. Udając się na modlitwę do kaplicy papież odrzekł: „Jeżeli mnie okłamali, przegrali. To nie ja kieruję Kościołem, lecz Jezus Chrystus”. Dlaczego przegrali?
Papieża można oszukać, ale Pana Boga nie. To jednak zrozumie ten, kto wierzy…
Ks. Andrzej Dobrzyński
Fot. Pielgrzymka do Afryki, 1982 / Servizio Fotografico L’Osservatore Romano