Jest rok 1942 r. W warszawskim więzieniu na Pawiaku Niemcy przetrzymują od sierpnia dwie siostry Helenę i Wandę. Gestapowcy wiedzą, że Wanda jest ważną osobą w strukturach AK, dlatego trzymają ją w izolatce. Regularnie przewożą ją do więzienia śledczego na aleje Szucha na przesłuchania. Nie przebierają w środkach, by wyciągnąć od niej informacje o osobach z konspiracji. Jest okrutnie katowana. Fizycznym i psychicznym maltretowaniom nie ma końca. Doprowadzona do ostateczności Wanda zażywa cyjanek…, ale zostaje odratowana. Dalej przesłuchania i wymuszanie zeznań.
„Jak się boję, jak strasznie się boję… Czy będę mieć dość sił? Czy wytrzymam?” – pyta siebie. Przetrzymała 57 przesłuchań. Nikogo nie wydała.
Gdy pewnego dnia Helena zobaczyła przywiezioną na Pawiak zmaltretowaną siostrę, zemdlała z przerażenia. Co mogła dla niej zrobić? Jak podtrzymać na duchu, dodać sił, pocieszyć? Wraz ze współwięźniarkami Helena napisała modlitwę w formie litanii.
Po kolejnej serii przesłuchań, 20 grudnia, Wanda wraca z alei Szucha na Pawiak. Czuje ulgę, że katorga się skończyła, że będzie mieć kilka dni lub tygodni bez przemocy, że będzie w święta Bożego Narodzenia bliżej siostry. „Radość moja nie miała granic, byłam skłonna skakać i śmiać się do każdego. […] Czułam się jak za dawnych lat, kiedy po ciężkim roku szkolnym wracało się do domu” – wspominała po latach swoje emocje. A przecież wracała na Pawiak, do izolatki nr 13.
W wieczór wigilijny strażnicy pozwolili Helenie podejść przed drzwi izolatki. Zamieniły ze sobą tylko parę słów… – tylko i aż tyle. Prawdopodobnie wtedy Helena przez szparę pod drzwiami podała Wandzie karteczkę ze spisaną modlitwą. To był jej prezent „pod choinkę” – modlitwa jak opłatek dzielony przy wigilijnym stole.
Minęło wiele lat… Wanda Ossowska przekazała tę modlitwę Janowi Pawłowi II w 1991 roku. Napisała w dedykacji: „Modlitwa ta została ułożona i napisana przez siostrę moją Helenę […]. Świadoma moich przeżyć podała mi ją podsuwając pod drzwiami mojej pojedynczej celi. Wywieziona do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu zmarła w maju 1943 roku. Modlitwa ta towarzyszyła mi podczas śledztwa i w czterech obozach koncentracyjnych: Majdanek, Oświęcim, Ravensbrück, Neustadt Gléve, umacniała wiarę i dawała siły do wytrwania”.
Treść modlitwy-litanii wyraża zawierzenie Bogu, prośbę o błogosławieństwo i wybawienie, ale także dziękczynienie. Gdybyśmy nie znali historii jej powstania, to z samej treści nie domyślilibyśmy się dramatycznych okoliczności, w których została spisana. Tym bardziej zdumiewać może jej uniwersalne przesłanie: prośba o wewnętrzną wolność, troska o najbliższych, o słabych i doświadczanych, ale także o nawrócenie wrogów, słowem o ludzką szlachetność.
Modlitwa ta dawała Wandzie siłę do przetrwania w piekle, którym były hitlerowskie więzienia i obozy zagłady. Jej odmawianie było dla Ossowskiej jak otwarcie okna na lepszy świat i jak oddech nadziei. Dzięki temu zachowała godność i szlachetność w tak trudnych czasach i warunkach. Jako pielęgniarka pomagała współwięźniom, niejednokrotnie narażając własne życie. „Wszystko w niej było szlachetne: jej postawa, jej głos, jej odwaga w czasach wojny” – wyznała towarzyszka obozowej niedoli.
Reprint przekazanej Janowi Pawłowi II modlitwy wraz z opracowaniem został opublikowany staraniem rzymskiego Ośrodek Pontyfikatu. Może stać się pięknym prezentem pod choinkę dla naszych bliskich, z życzeniem zachowania szlachetności ducha na każdy dzień i we wszystkich okolicznościach życia. Taki dar może być też zaproszeniem do modlitwy o prawość mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, co od tego odwodzi i w tym przeszkadza.
Reprint modlitwy można kupić w księgarni Biblos:
Ks. Andrzej Dobrzyński
Fot. Ośrodek Pontyfikatu JPII