Św. Łukasz pisze, że kiedy Jezus postanowił udać się do Jerozolimy, wysłał przed sobą posłańców, aby przygotować Mu pobyt (Łk 9, 51-56). Kim są posłańcy, których wysyła ten, kto wierzy? Kogo wysyłam, aby przygotował mi drogę?
Towarzyszka drogi
Modlitwa jest mocną prośbą do Boga, aby wysłał przede mną swojego anioła i uczynił bezpieczną moją drogę. Na modlitwie proszę Tego, który wszystko może, aby Jego anioł był zawsze ze mną. Aby towarzyszył mi, kiedy jestem w pracy lub mam spotkanie…, kiedy się raduję lub smucę…, kiedy jestem zdrowy lub w czymś niedomagam. Modląc się, proszę Boga, aby poprzez swoich aniołów „przygotował” mój pobyt we wszystkich miejscach, które będę nawiedzał i we wszystkich spotkaniach, które mnie czekają w nowym roku pracy.
Szczególnie jednak proszę Go, aby był ze mną samym…, abym się (już) przestał bać samego siebie, abym przed sobą nie uciekał i nie ukrywał się przed sobą, lecz abym uwierzył na nowo, z nową mocą, że kiedy jestem z Bogiem, to stać mnie wówczas na bardzo wiele…, na wyjście z trudności czy przebaczenie, na ufne i odważne spojrzenie w przyszłość…, że stać mnie na nadzieję!
Źródła wewnętrznej przemiany
To właśnie jest wielkim zadniem modlitwy – przygotować, wewnętrznie urobić zarówno mnie samego oraz wszystkich innych – tych, z którymi mieszkam, uczę się lub pracuję…, aby nasze prace, spotkania i rozmowy przynosiły dobry owoc. To jest wielkie zadanie modlitwy.
Pisał bowiem św. Jan Chryzostom (zmarły 14 września 407 roku), biskup Konstantynopola i największy kaznodzieja Kościoła Wschodu, że „modlitwa i rozmowa z Bogiem stanowi najwyższe dobro. Jest ona bowiem źródłem zjednoczenia i jedności z Panem, i podobnie jak oczy cielesne patrząc na światło zostają oświecone, tak samo i duch zatopiony w Bogu doznaje oświecenia Jego nieomylnym światłem. Chodzi tu oczywiście o modlitwę, która nie jest tylko przyzwyczajeniem, ale wypływa z głębi duszy, modlitwę, która nie ogranicza się do określonych godzin, lecz trwa nieustannie, zarówno w dzień, jak i w nocy. Jeżeli takiej modlitwie poświęcimy większość naszego czasu, to przez całe życie będziemy korzystać z zysku, który z niej wypływa” – kończył św. Jan Chryzostom.
Światło duszy
Warto zatem modlić się, poświęcając jej wiele cennego czasu. Oczywiście, nie mamy go za wiele i nigdy mieć nie będziemy, lecz ten, kto się modli, w boski niejako sposób pomnaża jego wartość… Jest odtąd w stanie zrobić więcej, niż ci, którzy się nie modlą. W cudowny niemal sposób nie brakuje mu czasu na nic, co uznał za istotne. Ma go jakby w nadmiarze. Taka osoba posiada wystarczająco wiele czasu dla siebie i dla innych, na pracę i na przychodzenie z pomocą innym, na uśmiech i troskę o tych, którzy go potrzebują.
Modlitwa jest prawdziwym światłem duszy. Oświetlony tym blaskiem widzę odtąd, że tam, gdzie jestem, mam obok siebie Boga i Jego aniołów. To daje radość i siłę, która uśmierca lęk, wlewając do duszy odwagę i nadzieję, że ten rok może być (jeszcze) lepszy od poprzednich.
Zdzisław J. Kijas OFMConv