Wraz z grupą przyjaciół zaplanowaliśmy zakończenie sezonu narciarskiego w pierwszym tygodniu kwietnia w Livigno w Alpach Włoskich. Wyjechaliśmy 10 osobową grupą trzema samochodami osobowymi w piątek 1 kwietnia 2005 roku. Papież był bardzo chory. W Livigno w sobotę wieczorem dotarła do nas wiadomość o śmierci Jana Pawła II. Rozdzwoniły się telefony. Nasze dzieci słały esemesy : „jedźcie do Rzymu!” A my byliśmy bardzo daleko od Rzymu i właśnie wydaliśmy wszystkie pieniądze na skipasy.
W miejscowym kościele na ołtarzu ustawiono portret papieża a Włosi w swoim języku śpiewali „Czarną Madonnę”, włączaliśmy się z polskimi słowami.
Po powrocie z nart oglądaliśmy włoską telewizję – transmisje z Rzymu, uczestniczyliśmy też w wieczornych nabożeństwach, w nocnych czuwaniach jakie odbywały się w dwóch kościołach w tym miasteczku. Odbieraliśmy też następne esemesy od rodzin i przyjaciół z Polski i bardziej niż w Rzymie chciało się być razem w Warszawie.
Fot. Małgosia Czarnecka
Włosi darzyli nas w tych dniach jakąś wyjątkową sympatią, łączyliśmy się w przeżywaniu śmierci Wielkiego Papieża i Polaka.
Zbliżał się dzień pogrzebu. Na wszystkich stacjach wyciągów narciarskich pojawiły się ogłoszenia w języku polskim napisane przez grupę młodych wzywające Polaków do uczczenia Ojca św. po narciarsku. Brzmiało to mniej więcej tak: „Polacy! Ojciec Święty kochał narty. Dla uczczenia pamięci ukochanego Ojca św. spotykamy się przy górnej stacji kolejki na Mottolino w piątek o g.10.20 i wspólnie zjedziemy czerwoną trasą”.
Gdy dotarliśmy na miejsce spotkania, z przypiętymi biało-czerwonymi i czarnym wstążeczkami (żeby się na pewno odnaleźć), zastaliśmy ogromny tłum narciarzy. Organizatorzy – polscy studenci – rozpoczęli spotkanie modlitwą u stóp małej kapliczki stojącej na szczycie. Była próba zapalenia świeczek, ale dość ostry wiatr to uniemożliwił. Potem, koło godziny 11.00, w ciszy i wielkim porządku rozpoczął się zjazd. Zjazd dla Jana Pawła II wymyślony i zorganizowany przez młodych. Wszak nasz Papież szczególnie kochał młodych a oni Jego. Oni też pamiętali, że kochał góry i narty.
Na czele tej narciarskiej procesji jechali powolutku bardzo dobrze jeżdżący chłopcy z flagą polską zakładając ślad w skos stoku bardzo długimi zakosami. Za nimi wężykiem, w milczeniu sunęli uczestnicy tego niezwykłego zjazdu. Mimo stromizny, wielki wąż posuwał się tak wolno i bezpiecznie tak, że wszyscy i lepsi i słabsi narciarze, a także snowboardziści, doskonale dawali sobie radę. Było nas tyle, że gdy pierwsi dojeżdżali do końca ponad kilometrowej trasy, czyli do dolnej stacji kolejki, ostatni dopiero ruszali ze szczytu. Ten zjazd trwał koło godziny.
Poczuliśmy się wielką wspólnotą zjednoczeni przez nieżyjącego już człowieka, który tak wiele znaczył dla nas wszystkich.
Barbara Ciszewska (geolog, instruktor narciarski) redaguje pismo – ,,Głos Koleżeński” – organ ,,Koleżeńskiego Zjednoczenia Jazłowieckiego” – stowarzyszenia dawnych wychowanek Sióstr Niepokalanek. Nr 42 z 2006 roku tego pisma był poświęcony pamięci Jana Pawła II i tam zamieszczone zostało to wspomnienie.