Rozwody to zjawisko społeczne, które zawsze niepokoiło sumienia ludzi. Również w czasach Jezusa toczyła się dyskusja na temat legalności zerwania małżeńskich zobowiązań w świetle Prawa Bożego. Do tej dyskusji nawiązywali faryzeusze, gdy zadali Jezusowi pytanie, „czy wolno mężowi oddalić żonę” (Mk 10, 2).
Pan Jezus, jak zwykle, nie wdaje się w polemikę nad zewnętrznym zjawiskiem, ale wykorzystuje sytuację, aby pozytywnie wskazać na jego rozwiązanie zgodne z wolą Bożą. Wychodzi od uświadomienia faryzeuszom, że samo ich pytanie: „czy wolno?” zdradza, iż w głębi serca mają poczucie czegoś niewłaściwego w praktyce rozwodów. Zadając im pytanie: „Co wam nakazał Mojżesz?” (Mk 10, 3), Pan Jezus przypomniał im, że jest jasny przepis Prawa, z którego mogli korzystać, a skoro pytają, to znaczy, że jest w nich inne prawo, które ma swoje źródło w tym, co pierwotne – w naturze człowieka, którą Bóg stworzył jako ukierunkowaną na trwałą jedność mężczyzny i kobiety w miłości: „(…) na początku stworzenia Bóg «stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10, 6-9).
W słowach tych Pan Jezus przypomina to, co należy do istoty więzi małżeńskiej: może ona zaistnieć tylko między mężczyzną i kobietą; przewyższa więzy krwi, jakie łączą dziecko i rodziców; mężczyzna i kobieta na równi są wezwani do tworzenia doskonałej komunii życia, do budowania jedności na fundamencie miłości osobowej: „będą oboje jednym ciałem”. „Ciało” w języku biblijnym oznacza całą osobę, a więc więź małżeńska angażuje całego człowieka jako osobę – zarówno ciało, jak i ducha. Dziś, gdy zwraca się tyle uwagi na cielesną jedność, trzeba szczególnie podkreślić ów duchowy wymiar miłości oblubieńczej.
Pan Jezus, Syn Boży, znosi prawo Mojżesza, które dopuszczało rozwód ze względu na „zatwardziałość serc”, czyli niezdolność zrozumienia woli Bożej i dostosowania się do niej. Czyni to w przededniu swojej śmierci i zmartwychwstania. To ważna okoliczność. Zbawcze wydarzenia paschalne otworzą nową perspektywę dla rozumienia i stosowania Bożego Prawa. Ludzka zatwardziałość serca zostanie pokonana.
Chrystus doskonale pojmuje wolę Ojca i w pełni zastosuje się do niej, aby wszyscy ludzie w mocy Ducha Świętego byli w stanie przezwyciężyć słabość rozumu i woli, i wypełnić Prawo, które Stwórca pierwotnie wpisał w ich naturę.
Dziś prawie na całym świecie przedstawia się rozwód jako osiągnięcie cywilizacji i przejaw ludzkiej wolności. Rozpad małżeństwa jest tak częstym zjawiskiem, że nie budzi już zdziwienia. Współczesne kino i telewizja niezmiernie rzadko pokazują życie zdrowej rodziny, za to rozwód i ponowne małżeństwa są ukazywane jako zwyczajne remedium na wszelkie rodzinne problemy. Tak tworzy się mentalność. Gdzieś w podświadomości narzeczonych i małżonków drzemie myśl: jeśli się ułoży – to dobrze, jeśli nie – to się rozwiedziemy. Niewątpliwie również prawo cywilne, uznając rozwody, tworzy tę mentalność. Trudno wymagać, aby dokonano zmiany prawa, trzeba jednak zrobić wszystko, co możliwe, aby obronić przed tym wpływem własne spojrzenie na małżeństwo. Trzeba pielęgnować w sobie świadomość, że choć każdy może dokonywać wyborów według własnej woli, to jest prawdą objawioną przez Chrystusa, iż wybór rozwodu jest przeciwny Prawu Bożemu. A kiedy człowiek podejmuje decyzje niezgodne z tym Prawem, musi brać pod uwagę, że konsekwencje są bardzo poważne, i to nie tylko w wymiarze moralnym, ale również na poziomie czysto ludzkim. Jeśli bowiem dwoje ludzi wchodzi w związek małżeński choćby z cichym założeniem, że któregoś dnia będą się mogli rozejść, to życie małżeńskie od samego początku jest naznaczone tymczasowością, niestałością i niepewnością. Trudno wtedy o poczucie bezpieczeństwa, o głębsze zaangażowanie w budowanie czegoś wspólnego, o szukanie wspólnego szczęścia. Wystarczy niewielka trudność, zauroczenie powabem innej osoby, a pokusa niestałości zaczyna narastać i dominować nad wolą trwania przy pierwotnym wyborze. Pierwszymi zaś, które płacą cenę niewłaściwych wyborów, są najmniej winne dzieci. Zakorzenia się w nich smutne doświadczenie zdrady ze strony tych, którym bezgranicznie ufały.
W jaki sposób bronić się przed mentalnością tymczasowości w podejściu do małżeństwa? Wpierw konieczne jest wychowanie dzieci i młodzieży do prawdziwej miłości, rozumianej jako dar z samego siebie dla kochanej osoby i chęć czynienia jej szczęśliwą – miłości wolnej od egoizmu, uważnej na potrzeby towarzysza czy towarzyszki życia i szanującej je. Młodzi ludzie powinni wiedzieć, że jest to miłość, która stale się rozwija; że wypowiadając „tak” w dniu ślubu, decydują się na odnawianie go każdego dnia.
Ważne jest, by narzeczeni zwracali uwagę nie tylko na zewnętrzną atrakcyjność partnera, ale również – a może przede wszystkim – na duchową zgodność: wspólne zainteresowania, te same wartości cenne dla obojga, wspólne plany na przyszłość, wspólne wyobrażenie o życiu.
Nie ma dwóch osób doskonale jednakowych, stąd owo budowanie wspólnoty ducha domaga się rezygnacji z siebie. Przed podjęciem decyzji o zawarciu sakramentu małżeństwa, trzeba zadać sobie pytanie: na ile mogę zrezygnować z tego, co wypełnia moją duszę, aby dopasować jej kształt do kształtu duszy bliskiej osoby? Jeżeli ktoś w odpowiedzi stwierdza, że nie może zrezygnować z jakichś dóbr materialnych lub duchowych, bo są dla niego zbyt cenne albo jest zbyt słaby, nie powinien decydować się na małżeństwo z osobą, która takiej rezygnacji oczekuje. Jeżeli któreś z małżonków rezerwuje tylko dla siebie jakiś wymiar duchowych przeżyć, to prędzej czy później stanie się on powodem nieporozumień. To pierwszy krok do rozwodu. Małżonkowie wiedzą dobrze, że nie brakuje trudności we wspólnym życiu. Czasem wydaje się ono wręcz niemożliwe. W imię wierności Bogu i człowiekowi trzeba jednak zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, aby uzdrowić to, co jest chore, ale nie koniecznie wiedzie do śmierci. Środki są proste: wspólna i wzajemna modlitwa, stale odnawianie zobowiązań małżeńskich, czyli owego „tak” wypowiedzianego wobec człowieka przed Bogiem (znakomitą okazją ku uroczystszemu odnowieniu są rocznice ślubu – nie należy o nich zapominać), wzajemne posłuszeństwo, dialog, zainteresowanie światem przeżyć, doznań i codziennością współmałżonka, zadość czynienie powinnościom małżeńskim z szacunkiem dla drugiej osoby i dla własnej godności…
Małżonkowie chrześcijańscy, zwłaszcza ci, którzy przeżywają czas rodzinnego kryzysu, nie mogą zapominać, że od dnia ślubu jest z nimi obecny Chrystus, który mocą swego Ducha wspomaga ich – czasem trudną – miłość. Codzienne krzyże nie będą lżejsze, ale też wspólna radość małżonków będzie wpisana w radość Jego zmartwychwstania.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Engin Akyurt/Unsplash.com