Dwaj synowie. Jeden „posłuszny”, drugi „zbuntowany”. Pierwszy w lot akceptuje wezwanie ojca, by pójść do pracy w winnicy: „Idę, Panie!” (Mt 21, 29). Drugi zdecydowanie odmawia: „Nie chcę” (Mt 21, 30). Niewiele jednak znaczą słowa. W rzeczywistości „posłuszny” w ogóle nic podjął swego zadania. „Zbuntowany” natomiast „opamiętał się i poszedł” (Mt 21, 30). Każdy ze słuchających Jezusa arcykapłanów i starszych ludu mógł jednoznacznie ocenić postępowanie obu bohaterów opowiadania. Znali takie sytuacje z własnego rodzinnego życia. Zdawali sobie sprawę, że tylko skonfrontowanie słów i czynów pozwala na docenienie prawdziwych zasług człowieka. Sami zapewne stosowali tę zasadę na co dzień. Zaskoczyła ich jednak konkluzja: „Zaprawdę powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego” (Mt 21, 31). A więc Nauczyciel nie miał na myśli jedynie kwestii posłuszeństwa dzieci wobec rodziców. Swoim opowiadaniem ilustrował rzeczywistość wiary. Chciał im – arcykapłanom i starszym – przekazać prawdę o nich samych. Było aż nazbyt jasne, że to ich właśnie porównał do owego „posłusznego”, którego dopiero co ocenili negatywnie, odmawiając mu jakiejkolwiek zasługi. Przyznał pierwszeństwo celnikom, nierządnicom i grzesznikom, którymi oni pogardzali, jako zasługującymi na potępienie przez Boga.
Wraz z przyjściem na świat Bożego Syna, wezwanie Ojca do pracy w Jego winnicy nabrało konkretnego znaczenia. Winnicą jest cały świat. Praca w winnicy polega na przyjęciu Chrystusowej Dobrej Nowiny o królestwie Bożym i na głoszeniu jej światu słowem i czynami. Aby podjąć to zadanie, trzeba było wpierw uwierzyć Jezusowi i przyjąć jego słowo, jako wezwanie Ojca. Potem trzeba było zrozumieć, że słowa i czyny naśladowcy Chrystusa mają wyrażać nową sprawiedliwość, opartą nie na dowolnie interpretowanych przepisach Prawa, ale na ofiarnej miłości Boga i bliźniego. Skoro ma to być nowa sprawiedliwość, to każdy – tak faryzeusz i starszy ludu, jak i poganin i grzesznik – potrzebuje nawrócenia.
Rozumieli to grzesznicy. Głos ich sumienia, wzywający do zmiany postępowania, znalazł potwierdzenie w słowach i czynach Jezusa. Oni wiedzieli, że ich dotychczasowe postępowanie było złe, niezgodne z wolą Boga. Chrystus przyniósł im jednak nadzieję: zrozumieli, że Bóg ich nic potępia, ale oczekuje posłuszeństwa na nowych zasadach. Chodzili więc za Jezusem i uczyli się od Niego tych nowych zasad postępowania: miłości, przebaczenia, troski, odpowiedzialności, wierności… Z czasem sami stawali się świadkami nowej sprawiedliwości królestwa Bożego. Wydawać by się mogło, że faryzeusze, kapłani i starsi, jako ludzie zaangażowani w sprawy religii, byli szczególnie dysponowani do tego, by rozpoznać Mesjasza, pójść za Jego wezwaniem i głosić Jego Ewangelię. Tymczasem oni, powtarzając od pokoleń deklarację spod Synaju: „Uczynimy wszystko, co Pan nakazał” (Wj 19, 8), nie podjęli – poza nielicznymi wyjątkami – tego nowego zadania, jakie Bóg stawiał wobec nich. Oni podzielili ludzi na dwie grupy: „sprawiedliwych”, przeznaczonych do zbawienia i „grzeszników”, przeznaczonych na potępienie. W pierwszej chętnie widzieli siebie – doskonałych członków Narodu Wybranego. W drugiej zaś umieszczali pogan i tych, którzy nie wypełniali nakazów Prawa. Od Mesjasza nie oczekiwali niczego innego, jak tylko tego, że potwierdzi ten podział i każdemu odpłaci według jego przeznaczenia. Dlatego też nie mogli rozpoznać Mesjasza w Jezusie, który otaczał się grzesznikami. W konsekwencji nie mogli zaakceptować Jego nauki, która wprowadzała nowy porządek w ich schemat myślenia. W końcu, nie dostrzegali potrzeby jakichkolwiek zmian w pojmowaniu sprawiedliwości, a tym bardziej własnego nawrócenia. To, co doskonałe, nie potrzebuje przecież ulepszania.
Tymczasem Pan Jezus uczy, że nie ma ludzi dobrych ani złych z definicji. Nikt z żyjących nie może być z góry uznany za zbawionego albo za potępionego. Dopóki człowiek – obdarzony wolną wolą – żyje zawsze może stać się złym albo dobrym, może przyjąć Boży dar odkupienia albo go odrzucić. Jest to nauka ponadczasowa. Dotyczy ona także nas, chrześcijan. I nam grozi bowiem pokusa zbyt powierzchownej klasyfikacji ludzi na dobrych, czyli przeznaczonych do zbawienia, i złych, czyli przeznaczonych do potępienia. Może się nam wydać, że skoro na chrzcie powiedzieliśmy Bogu „tak”, i staramy się zachowywać przykazania, modlić się przynajmniej od czasu do czasu i uczestniczyć w sakramentach, to – jako tzw. „praktykujący chrześcijanie” – jesteśmy tymi „dobrymi” i mamy prawo do zbawienia. Co więcej, poczucie własnej doskonałości może nas utwierdzić w przekonaniu, że nie potrzebujemy niczego w życiu zmieniać. Najwymowniejszą oznaką tej choroby jest wrażenie, że „nie mam się z czego spowiadać”. Może się okazać, że nasze życie wiary, to jedynie mieszanina nic nie znaczących słów i gestów, które wprawdzie stwarzają pozory posłuszeństwa Bogu, ale pozbawione są tego, co najistotniejsze: miłości Boga i ludzi. Z drugiej strony, w poczuciu własnej doskonałości, możemy ulec pokusie pogardy dla innych, tych, których uważamy za złych, nie wierząc w możliwość ich nawrócenia. Jedyne na co będzie nas stać, to pretensje do Pana Boga, że nie docenia naszej dobroci, a błogosławi grzesznikom.
Chrystus oczekuje czegoś więcej. On zaprasza nas do pracy w swojej winnicy. On oczekuje, że uwierzymy w Jego słowo i wraz z Nim będziemy głosić światu Ewangelię o królestwie Bożym i jego sprawiedliwości. Zaprasza wszystkich – dobrych i złych. Każdy z nas, komu sumienie wyrzuca, że nadal mówi Bogu „nie chcę”, jest wezwany, by „opamiętał się” i zaczął realizować swoje osobiste powołanie. Każdy zaś, kto powiedział swoje „idę Panie”, powinien zrobić rachunek sumienia i zbadać, czy było to wyznanie miłości i czy jest ono realizowane na co dzień. Kto dotąd ulegał złu, niech nie traci nadziei.
Chrystus czeka na nasze nawrócenie. Kto zaś dotąd pielęgnował dobro, niech nie będzie zadufany w sobie. Chrystus ostrzega słowami św. Pawła: „Niech (…) ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10, 12). Oby Ojciec mógł uradować się owocami naszej pracy w Jego winnicy!
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Maja Petric/Unsplash.com