Czy można nie wierzyć w zmartwychwstanie? Można. Dowodzi tego zarówno historia, jak i współczesność. Strażnicy grobu Jezusa, którzy byli najbliżej tego wydarzenia, nie rozumieli, co się dokonało. Pozostali w lęku, przeliczając swoje pieniądze – zapłatę za kłamstwo. Uczeni w Piśmie i faryzeusze, którzy na co dzień rozważali Boże zapowiedzi zmartwychwstania, nie byli w stanie wznieść się ponad swoje uprzedzenia. Nim zdążyła zakiełkować w nich myśl o powstaniu Jezusa z martwych, już zagłuszyli ją urojonym oskarżeniem Apostołów. Nie mogli jej dopuścić do głosu, gdyż to oznaczałoby przyznanie się do życiowego błędu i konieczność uznania, że przybili do krzyża Bożego Syna. Woleli pozostać w zakłamaniu. Przedstawiciele starożytnych szkół filozofii, którzy na Areopagu słuchali św. Pawła głoszącego zmartwychwstanie, odpowiedzieli: ,,Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32). Chcieli dotrzeć do istoty rzeczywistości posługując się jedynie rozumowaniem. To, co wykraczało poza reguły ich logiki, traktowali z pobłażliwą obojętnością.
Uczniowie Jezusa uwierzyli w to, co się dokonało, jednak nie bez trudu. Zmartwychwstały sam musiał przekonywać ich, że rzeczywiście, w sposób cielesny jest obecny pośród nich. W Emaus łamał chleb, w Wieczerniku spożywał ryby i odsłaniał rany, aby Tomasz mógł wetknąć w nie swój palec. Ewangelia wspomina tylko dwie osoby, które uwierzyły natychmiast. Jan, przybywszy do grobu, zastał tam jedynie płótna, leżące w miejscu, gdzie spoczywało ciało Pana. ,,Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych” (J 20, 8-9). Maria Magdalena, gdy tylko posłyszała swoje imię wypowiedziane przez Nieznajomego, „obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: ‘Rabbuni’, to znaczy: Nauczycielu!” (J 20, 16). Oboje kochali Go w sposób szczególny. Oboje wytrwali pod krzyżem aż do końca. Sercem odczytali właściwe znaczenie Jego śmierci. Wiedzieli, że umierał z miłości do nich. Umarły, wciąż żył w nich, bo miłość jest ponad śmierć. To dzięki niej natychmiast pojęli, że On jest na nowo rzeczywiście obecny.
Nie ma sprawdzalnego naukowo dowodu, że Jezus powstał z martwych, ani tym bardziej, że ktokolwiek z ludzi żyć będzie po śmierci. Dlatego nie dziwi fakt, że i dziś wielu ludzi nie wierzy w Chrystusowe zmartwychwstanie i możliwość nowego życia z Nim po śmierci. Są ludzie, którzy podchodzą do tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Jezusa z uprzedzeniem, lękiem, albo sztywnym poddaniem możliwościom rozumu. Krzyż jest dla nich jedynie jedną z wielu szubienic, na której powieszono niewinnego człowieka. Było – minęło! Wieść o zmartwychwstaniu przyjmują jako pobożne życzenie ludzi udręczonych życiem. Zamknięci w doczesności są skazani na pustkę i lęk przed jutrem. Jedynie potężne uderzenie Bożej łaski może sprawić, że doświadczą chwały Zmartwychwstałego. Dlatego Kościół modli się za niewierzących i nie przestaje głosić orędzia o życiu wiecznym w Chrystusie.
I my, którzy wyznajemy Tego, który „zmartwychwstał trzeciego dnia” i oczekujemy „wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”, napotykamy na trudności w wierze. Powtarzamy wyznanie Apostołów, ale tak jak oni oczekujemy jakiegoś znaku, bardziej wymownego niż pusty grób i opowiadanie Ewangelii. Wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie, ale żyjemy tak, jakby ono nigdy nie miało miejsca i nigdy nie miało nastąpić dla nas. Boimy się tego, co przyjdzie po śmierci. Niewielu jest tych, którzy uwierzyli w pełni i żyją w oczekiwaniu na zjednoczenie ze Zmartwychwstałym. Jak osiągnąć wiarę Jana i Marii Magdaleny?
Trzeba na chwilę kazać zamilknąć głosowi tzw. zdrowego rozsądku, wziąć do ręki Ewangelię i odkrywać znaki miłości do nas, z którą Syn Boży żył i umierał. Pośród utrudzenia i lęków doczesności trzeba stawać z Janem i Marią Magdaleną pod krzyżem, uświadamiając sobie, że to znak Jego miłości do każdego z nas z osobna. Trzeba zachwycić się i rozkochać w Nim, aby uwierzyć, że znów żyje i zapragnąć wspólnej z Nim wieczności. To niełatwe zadanie, ale wspiera nas w nim sam Duch Ożywiciel. On jest źródłem miłości, wiary i życia wiecznego.
Dziś, w obliczu trudnej tajemnicy Wielkiej Nocy, życzmy sobie, aby żywe doświadczenie miłości Bożej pozwoliło nam odkryć bliską obecność Zmartwychwstałego. Oby orędzie Jego Anioła: ,,Wy się nie bójcie!… zmartwychwstał, jak powiedział” (Mt 28, 5-6) brzmiało zawsze w naszych duszach, by pośród lęku zagościła w nich radość!
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Tucker Good/Unsplash.com