Iz 6,1-8; Ps 138; 1 Kor 15,1-11; Łk 5,1-11
Dzisiejsza Ewangelia jest dobrze znana. Opowiada o powołaniu Szymona Piotra, pierwszego z grona Apostołów, pierwszego papieża. Zwrot w jego życiu nastąpił w podczas zwykłych zajęć. Codziennie wypływał na jezioro i zarzucał sieci. Tym razem uczynił to na prośbę Jezusa. On i jego towarzysze złowili mnóstwo ryb. Piotr zrozumiał, że nie był godny takiego przyjaciela i nauczyciela, jakim był Jezus. Chrystus jednak dodał mu odwagi i powiedział, że będzie „rybakiem ludzi”.
Powołanie Piotra nastąpiło w zwykły dzień pracy nad jeziorem Genezaret. Wiele się zmieniło w życiu Piotra od tej chwili. Jezus chciał jednak, aby Piotr nadal pozostał tym samym człowiekiem, ze swoim porywczym charakterem i wielkim sercem; zdolnym do sięgania po miecz i do łez żalu. Piotr pozostał rybakiem, choć od tamtej chwili był rybakiem ludzi. „Nie bój się. Odtąd ludzi będziesz łowił”.
Życie toczyło się dalej. Ale była istotna różnica. Porzucił sieci, łódź, zostawił swych bliskich i szedł za Jezusem. Zobaczył większe jeziora i morza. Zrozumiał i poczuł o wiele więcej i głębiej. Ale gdziekolwiek był i głosił Ewangelię o Jezusie, tam pewnie wciąż miał w uszach szum fal galilejskiego jeziora i dźwięk słów Pana. Tego momentu nie zapomniał, wciąż miał go przed oczyma.
Są różne powołania: do kapłaństwa, małżeństwa, życia zakonnego; do konkretnego zawodu, do cierpienia, czy samotności, jak i do cierpliwości i podtrzymywania więzów rodzinnych i przyjacielskich; są powołania do odpowiedzialności za innych i do przyjmowania poleceń w posłuszeństwie. Wiemy, jak się one zaczęły i jaka jest tego historia. Na wszystko, co nas spotyka możemy spojrzeć okiem wiary. Tak jakby to Jezus stanął nad brzegiem naszego życia i zawołał nas. Zawsze w każdej sytuacji życia można zapytać: Co chcesz, abym uczynił?
Są chwile ważnych decyzji, prób i przeżyć. Pamiętamy je ze szczegółami. W wielu tych sytuacjach znajdowaliśmy powołanie, drogę życia, czy choćby tylko nowy kierunek. Warto do tych momentów powracać. Przypomnieć sobie, co wtedy się czuło i myślało. Wzbudzić i pogłębić wiarę, że Pan, kiedyś stanął nad brzegiem mego życia. Człowiek, który widzi swe życie w perspektywie powołania, nawet gdy burza ludzkich kłopotów wyrzuci go jako rozbitka na nieznany ląd, pozbiera się i pójdzie za Chrystusem, który nas wzywa po imieniu w każdej sytuacji. Powołanie pomaga nam widzieć życie jako odbijanie od brzegu, by wypłynąć na głębię. W takim ujęciu nawet cierpienie, czy śmiertelna diagnoza mogą być odczytane jako Boże wezwaniem. Ale to jest już jednak prawdziwa głębia istnienia i prawdziwa głębia wiary.
Ks. Andrzej Dobrzyński