Gdy się obejrzeć wstecz, widać, jak przemykają poszczególne obrazy, chwile i doświadczenia, któreśmy już przeżyli i które się stały naszym udziałem. Jakże one podobne do obrazów znikających za oknem autobusu, którym szybko przemierzamy drogę oddzielającą nas od celu. Taka jest mniej więcej prawda o życiu człowieka. Wszystkie drogi ludzkie, czy chcemy tego czy nie, wiodą ku wieczności, ale nie wszystkie są takie same i nie wszystkie, niestety, doprowadzają do tego samego celu. Mówił kiedyś Pan Jezus o dwóch drogach: jednej szerokiej, przestronnej i łatwej, i drugiej stromej i trudnej. Wskazywał, że tylko ta druga wiedzie do domu Ojca. Dziś Pan Jezus uzupełnia swą naukę: ,,Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6). Jak rozumieć te słowa Jezusa?
Wyobraźmy sobie drogę w górach – stromizna jest tu podobna do tej, o której mówił Jezus. Nie da się na nią wjechać samochodem. Nie da się tu zastosować zbyt wielu udogodnień ani oszukać wysiłku. Trzeba stanąć oko w oko z trudnościami i z niekłamanym trudem je przełamać. Ów wysiłek ukaże człowiekowi, na co go stać. Pokaże mu, kim w rzeczywistości jest. Inaczej jest na szerokiej i wygodnej drodze: wystarczy dużo pieniędzy, by kupić piękny samochód, który już w luksusie poniesie dalej. I być może człowiek nigdy nie będzie mógł stwierdzić, na co go stać; na co stać jego własne nogi. Nie będzie wiedział. Nie pozna prawdy o sobie samym. Szeroka droga nie jest więc miejscem, gdzie się szuka prawdy, ani tym bardziej, gdzie się żyje w prawdzie. Prawda nie jest tu żadną wartością. Tu liczy się co innego: komfort, bogactwo, władza…
„Ja, który jestem drogą – jak mówi o sobie Jezus – jestem zarazem prawdą”. Kto wejdzie na tę drogę, pozna prawdę. Będzie to prawda o trudzie podążania do celu, o ludzkiej słabości i niewystarczalności. Nie jest to wszelako prawda, która ma przerazić i odebrać zdolność do postępowania naprzód. Drogą jest przecież sam Chrystus. To w Nim, w Jego życiu i w Jego tajemnicy zanurza się człowiek. On mu towarzyszy. On go otacza swą dobrocią, jest przy nim, by udzielić mu swej pomocy. Chrystus sam wspiera go, by nie ustał w drodze. To On sprawia, że trudności nie zabijają, że pomimo tylu przeszkód i doświadczeń – zdawałoby się czasem, ponad siły – człowiek może żyć i podążać dalej. To On, Chrystus, obdarza wędrowca swoim życiem.
,,Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Słów tych nie da się zweryfikować w żaden inny sposób, jak tylko wchodząc na drogę, którą jest Chrystus. Niezwykła jest to droga. Jej przebieg wyznacza Ewangelia. Trudno jest czasem odnaleźć jej bieg w konkretnym czasie. Dlatego Pan Jezus wybrał ludzi, którzy w Jego imieniu wskazują jak iść, by nie zbłądzić. Ci przewodnicy to Apostołowie i ich następcy, czyli Pasterze Kościoła, na czele z Ojcem Świętym. Potrzeba odwagi, aby na tę drogę wkroczyć. Każdy ma jednak wystarczającą moc od Ducha Świętego, aby tego dokonać. Zdobywając się na odwagę chodzenia po ciasnej i wąskiej drodze Ewangelii, człowiek może poznać prawdę o Chrystusie Zbawcy i odnaleźć w Nim prawdę o sobie, o innych ludziach, o życiu i jego sensie oraz o Bogu, który jest celem tego życia. Prawda ta pozwoli mu też odkryć źródło siły, dzięki której może podążać naprzód, istnieć i rozwijać się. W Chrystusie odkryje źródło życia. Jesteśmy w drodze. Od nas zależy czy będzie to droga, którą jest Chrystus. Od nas zależy, czy będzie to droga prawdy i życia – wiodąca do domu Ojca.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Jan Huber/Unsplash.com