Wielkanoc to dzień radości. Chrystus zmartwychwstał! Jest to orędzie o największym zwycięstwie w historii ludzkości – o zwycięstwie nad śmiercią. Chrystus umarły powstał do życia. Był niedzielny poranek. Maria Magdalena podeszła do grobu Jezusa. Zdumiona spostrzegła, że kamień został odsunięty od grobu. Zapewne zajrzała do wnętrza, bo mówiła potem Apostołom: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” (J 20, 2). Piotr i Jan nie potrzebowali, by im powtarzała dwa razy. Pobiegli i zobaczyli to samo: odsunięty kamień, leżące płótna, pusty grób. Dla Jana był to wystarczająco wymowny znak – „ujrzał i uwierzył” (J 20, 8).
Można przyzwyczaić się do tego ewangelijnego opowiadania. Można słyszeć słowa i przyjmować je bez jakiegokolwiek zdziwienia: ,,Ot, było – minęło. A jeśli nawet dokonało się naprawdę, to jakie to ma znaczenie dla mojej codzienności?” Jeśli wierzymy, że Chrystus zmartwychwstał, to trzeba, byśmy poważnie zastanowili się właśnie nad tym, jakie znaczenie dla naszego życia ma ten fakt. Dzieje Jezusa Chrystusa zostały dokładnie zaplanowane przez Ojca. Można podzielić je na trzy etapy: życie, śmierć, nowe życie. Istnieje pomiędzy nimi wewnętrzny związek. Nie byłoby zmartwychwstania i nowego życia, gdyby wpierw Pan Jezus nie wypełnił planu Ojca dotyczącego swego życia i śmierci. Jego to „Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego, że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. (…) Jego to zabili zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia…” (Dz 10, 38-40). Posłuszeństwo Ojcu aż do śmierci na krzyżu to droga, którą Pan Jezus przebył, aby wejść w nową rzeczywistość życia wiecznego. Chrystus pokazał nam, że można tak przeżyć doczesność, aby przekroczyć barierę śmierci i osiągnąć szczęśliwą wieczność.
Zawsze na horyzoncie naszej ziemskiej wędrówki jawi się nieunikniona konieczność śmierci. Pytamy: i co potem? Bo właśnie zmartwychwstanie Chrystusa, które dziś na nowo przeżywamy, uświadamia nam, że istnieje to „potem”. Ku niemu wszyscy zmierzamy; każdy człowiek świadomie lub nie. Każdy jest otwarty na nieskończoność. Cokolwiek byśmy dokonali w tym życiu, zawsze będzie dręczyć nas poczucie niespełnienia. Można je w sobie zagłuszać, szukając na ziemi coraz to nowych celów. Można też jednak umocnić je wiarą tak, by przerodziło się ono w pragnienie uczestnictwa w zmartwychwstaniu Chrystusa. Wtedy pojawi się następne pytanie: jak to osiągnąć? Nasze dzieje są tak samo zaplanowane przez Stwórcę, jak te, które były udziałem Jezusa Chrystusa. Boży plan obejmuje te same trzy etapy: życie, śmierć i nowe życie. Życie przechodzi w śmierć, ta zaś jest bramą ku zmartwychwstaniu. O tym jednak, jak będzie wyglądało nasze życie w wieczności, decyduje nasze teraz. Mając przed oczyma postać Zmartwychwstałego, możemy być pewni, że idąc Jego śladem staniemy razem z Nim w domu Ojca. Kiedyś On, pełen Ducha Świętego, wypełnił doskonale plan Ojca dotyczący swego życia i śmierci. Teraz my zostaliśmy napełnieni tym samym Duchem w sakramencie chrztu. Naszym zadaniem jest dostosować życie i śmierć do Bożego projektu.
W ogólnych zarysach jest on nam znany, dzięki temu, co Bóg nam objawił w Piśmie Świętym. Jesteśmy jednak wezwani, by wciąż na nowo odkrywać jego szczegóły i konkretne zastosowania w codzienności. Każdego dnia, w każdej sytuacji powinniśmy pytać: czego oczekuje ode mnie Pan Bóg? Co na moim miejscu zrobiłby Jezus Chrystus? Dlaczego Chrystus? Bo „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Nie jesteśmy jednak wezwani, by skopiować życie Jezusa Chrystusa. To była Jego i tylko Jego droga, tak jak każdy z nas ma swoją własną drogę.
Iść za Chrystusem, to uczynić swoją zasadę, którą On kierował się żyjąc i umierając: wypełnić wolę Ojca. Można to zrobić, bo dokonała tego Maryja. Wiodła swoje własne życie, ale jak Jej Syn była posłuszna woli Boga. Nie chodzi tu o wielkie dzieła. Wystarczy – na przykład jak Aniela Salawa – odkryć, że zwyczajna służba, solidne i w miłości spełnianie codziennych obowiązków, może być drogą, którą Stwórca odwiecznie określił dla mojego zbawienia. Można żyć i umierać na wzór Chrystusa. Tak czynią tysiące wiernych matek, ojców, ludzi samotnych, młodych i starych żyjących wokół nas. Dokonują tego bez rozgłosu, w szarej, ale radosnej, bo zjednoczonej z Chrystusem codzienności. Są pewni, że będąc z Nim tutaj, będą przy Nim również po tamtej stronie śmierci, gdyż On zmartwychwstał dla naszego zbawienia.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Alicia Quan/Unsplash.com