Kilka lat temu islamscy ekstremiści w Algierii zamordowali siedmiu trapistów, członków wspólnoty Notre-Dame d’Atlas. Ci francuscy zakonnicy od dawna zdawali sobie sprawę z grożącego im niebezpieczeństwa. Świadomie pozostali w swoim klasztorze niedaleko stolicy, aby swą modlitwą i posługą wspierać nielicznych chrześcijan różnych wyznań w tym kraju. Swoim życiem i męczeńską śmiercią dali świadectwo wierności do końca Chrystusowi i Jego Kościołowi.
Wymownym wyrazem ich woli, by wyznawać Chrystusa bez względu na okoliczności, jest testament przełożonego tej wspólnoty, ojca Christian-Marie de Cherg, napisany 1 grudnia 1993 roku. Można w nim przeczytać między innymi takie słowa: „Jeśli zdarzyłoby się pewnego dnia (a może to być nawet dzisiaj), że stanę się ofiarą terroryzmu, który zdaje się już zagrażać wszystkim obcokrajowcom żyjącym w Algierii, chciałbym, aby moja wspólnota, mój Kościół, moja rodzina pamiętali, że moje życie było oddane Bogu i temu Krajowi. (…) Wierzę, że właśnie w Algierii, wyznawałem wystarczająco jasno i wobec wszystkich to, co otrzymałem, tu odnajdując wątki Ewangelii, które poznałem na kolanach mojej matki (cała była moim pierwszym Kościołem), z pełnym szacunkiem dla wierzących muzułmanów. Może się wydawać, że moja śmierć potwierdza rację tych, którzy szybko uznali mnie za naiwnego albo idealistę: «Powiedz nam teraz, co o tym myślisz!». Ale ci ludzie muszą wiedzieć, że wreszcie zostanie zaspokojona moja najbardziej paląca ciekawość. Oto, jeśli Bóg zechce, będę mógł wniknąć w Boże spojrzenie, aby z Nim kontemplować Jego dzieci z Islamu tak, jak On je widzi – jako całkowicie oświecone łaską Chrystusa, jako owoce Jego Męki ozdobione darem Ducha Świętego, którego tajemnicza radość zdaje się tworzyć wspólnotę, odnajdywać podobieństwo przez grę różnic. Tym moim straconym życiem, całkowicie moim, całkowicie ich, oddaję chwałę Bogu, który – jak się wydaje chciał go w całości dla owej radości, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. (…) Niech nam, błogosławionym łotrom, będzie dane spotkać się w Raju, jeśli taka wola Boga, naszego wspólnego Ojca. Amen! Inscillah” („L’Osservatore Romano”, 01.06.96).
Testament ten jest dowodem, że wciąż aktualne jest wezwanie Chrystusa: „Nie bójcie się [ludzi]! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemnościach, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach” (Mt 10, 26-27). Oni nie ulękli się. Dlatego wszystkie gazety i stacje nadawcze świata niosły wiadomość o tym, co dokonało się w ciemnościach lochów Islamskich Grup Zbrojnych. A była to wieść o wierności ludzi oddanych bez reszty Chrystusowi i braciom. Żyjemy w odrodzonej Polsce – w kraju, w którym dzięki Bogu nikt już nie jest otwarcie prześladowany za wiarę. Nie musimy ponosić ofiar, przelewać krwi. Tym niemniej, dziś świat wystawia nas na próbę w inny sposób: padają fałszywe oskarżenia, przemilczane jest dobro, a podkreślane zło obecne w Kościele, zaprzecza się i wystawia na pośmiewisko ponadczasowe wartości związane z życiem duchowym i etycznym osób i społeczności. Sztucznie wytwarzana jest atmosfera niechęci wobec Kościoła, duchownych i świeckich, którzy dają wyraz swojej wierze. Te niepokojące „zjawiska kulturowe” mogą czasem bardziej niż fizyczna przemoc napawać lękiem, zamykać usta, paraliżować działanie chrześcijan – aby nie być wyśmianym, posądzonym o nietolerancję, wyobcowanym z własnego środowiska. Równocześnie są one znakiem, że świat wciąż potrzebuje naszego świadectwa. Wystawiając na próbę naszą wiarę, prowokuje do tego, byśmy pokazali, czy Chrystus jest dla nas kimś tak potężnym, że mając poczucie Jego bliskości nie ugniemy się pod naporem lęku o siebie samych. Świat chce widzieć, czy cokolwiek w nasze życie wnosi pragnienie, aby Chrystus u końca naszych dni opowiedział się po naszej stronie: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32). Można przyznawać się do Chrystusa wypowiadając Jego imię ze świadomością, że oznacza to wystawianie siebie samego na cierpienie albo wręcz śmierć. Można jednak wyznawać Go na przestrzeni całego życia słowem i postawą, dochowując wierności wartościom, które On przyniósł światu jako zasadnicze.
Zauważmy, że nie byłoby pewnie męczeńskiej śmierci ojca de Cherg, gdyby nie wcześniejsze świadectwo życia jego matki: „cała była moim pierwszym Kościołem” – napisał. Chrystus sam nazwał siebie Prawdą. Kto więc jest wierny prawdzie, z odwagą, bez względu na okoliczności, wyznaje Chrystusa Prawdę. Chrystus jest Drogą. Kto uczynił drogą swego życia wierność przykładowi i nauczaniu Jezusa, i nie ustaje w odpowiadaniu miłością na nienawiść, przyznaje się do Niego. Chrystus jest Życiem. Kto odnosi się z szacunkiem dla każdego życia, przyjmuje je z radością i co dnia oddaje własne życie – z jego radościami i troskami – Bogu i ludziom, w nadziei na życie wieczne, ten wyznaje Chrystusa. Dawanie świadectwa wiary, przyznawanie w codzienności, że Jezus jest Panem naszego życia, nigdy nie będzie mile widziane przez świat. Zawsze będzie ono wchodzeniem w rzeczywistość znaku, „któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34). Nie musimy się jednak lękać. Trzeba wzbudzać w sobie wiarę proroka Jeremiasza: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą” (Jr 20, 11).
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Francesco Alberti/Unsplash.com