Tegoroczne wspomnienie św. Jana Pawła II przypada na rozpoczynający się synod, który ma zaangażować cały Kościół i uczynić go żywą i dynamiczną wspólnotą. Czy jest to nowatorski, oryginalny projekt, czy też tylko kolejne przedsięwzięcie duszpasterskie? Czy słuszne są oczekiwania, czy też okażą się próżne lub przesadzone?
Jan Paweł II był biskupem synodów. Wystarczy wspomnieć jego aktywny udział jako biskupa krakowskiego w Soborze Watykańskim II, zorganizowanie synodu duszpasterskiego w diecezji i metropolitalnego, jego uczestnictwo w Synodach Biskupów w Rzymie, czy też czternaście zgromadzeń synodalnych, które odbyły się w czasie pontyfikatu. Owocami tych przedsięwzięć są m.in. liczne dokumenty, np. adhortacje posynodalne, zawierające istotne postanowienia.
Papież Franciszek nie ma na koncie takiego doświadczenia i dorobku. Jako arcybiskup Buenos Aires był relatorem w Synodzie dotyczącym posługi biskupów (2001). Od początku swojego pontyfikatu podkreślał, że synodalność jest czymś istotnym dla życia Kościoła. Wydaje się, że kilkuletni proces synodalny może być głównym dziełem jego pontyfikatu, że uda mu się nie tylko przyciągnąć uwagę i zaangażowanie wiernych, ale także odmienić oblicze Kościoła, czyniąc go wspólnotą wiary i miłości. Akcent położony jest na uczestnictwo wszystkich i na współpracę. Nie ma gotowych recept i dokumentów. Trzeba nauczyć się słuchać i pracować razem jako jedna ekipa.
Projekt ten jest bliski Janowi Pawłowi II, jak sądzę, bo polega na nauczeniu się metody pracy synodalnej, czyli takiej która jest właściwa dla biskupów, którzy gromadzą się na synod. Z tym, że obecnie biskupi nie czekając na raporty z dołu i wskazówki z góry, mają sami wejść na drogę synodalną razem z kapłanami i świeckimi. Potrzebne nam jest błogosławieństwo patrona dnia dzisiejszego, ale także wykorzystanie jego doświadczenia, sięganie do jego przemyśleń na ten temat.
Ks. Andrzej Dobrzyński