Tekst homilii o. Zdzisława Kijasa, wygłoszonej podczas Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II (28 kwietnia 2016 r.)
Jezus mówi do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!”. Jezus uczy, że świat i my również, potrzebujemy dwóch bardzo ważnych postaw. Są one – mówi – nieodzowne, bezwzględnie konieczne, ponieważ kiedy ich brak, życie nie rozwija się właściwie, a nawet, jeżeli się rozwija, nie przynosi dobrych i trwałych owoców. Gdy tymczasem jedno i drugie winny iść w parze, czyli życie winno się rozwijać i przynosić dobre owoce. Jakie są zatem postawy, o które apeluje Jezus?
Pierwszą postawą jest konieczność dawania dobrego przykładu: Jezus mówi: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. A więc Ojciec nauczył Go co znaczy kochać prawdziwie, stąd miłuje nas teraz tą samą wielką miłością, którą był sam kochany. Powiemy, że niejako podpatrzył, co czyni Ojciec i sam teraz wprowadza w życie. Wciela w codzienność to, co sam otrzymał. Ojciec był dla Niego dobrym przykładem, dlatego syn umie teraz kochać. Otrzymał dobre świadectwo miłości szczerej i ofiarnej, miłości bez szukania swoich małych interesów i dlatego kocha teraz ofiarnie, aż do śmierci.
Być przykładem znaczy tyle samo, co kłaść go (lub coś) przy swoim sercu, czyli mocno troszczyć się o człowieka lub o sprawy, które zostały mi powierzone. W praktyce życia znaczy to tyle samo, co starać się być bliskim drugiemu, służyć mu pomocą, mądrą radą. Jezus, ponieważ położył nas przy swoim sercu, podjął decyzję, aby być jednym z nas, aby być z nami zawsze, w każdej sytuacji i w każdym, miejscu. Nie zadowala się być tylko nauczycielem czy mistrzem, ale postanowił być dla nas żywym Przykładem, prawdziwym Świadkiem życie. On nie tylko uczył, jak żyć, ale dawał świadectwo dobrego życia.
Chcemy, aby świat był lepszy, aby dzieci czy młodzież byli gotowi do poświęceń, lecz sami nie dajemy im dobrego przykładu. Pragniemy, aby mieli szlachetne ideały, aby byli pracowici, sumienni, ofiarni, oddani, wrażliwi na dobro i potrzeby bliźnich, uczciwi, lojalni itd., sami zaś często dyspensujemy się od takich zachowań. Same pragnienia tymczasem nie wystarczą. Słowa zachęty to za mało. Trzeba konkretnych przykładów, trzeba samemu dawać świadectwo. Słowa bowiem uczą, ale wyłącznie przykłady pociągają. Jeżeli brak mistrza, któż zechce być uczniem? Jeżeli nie wsieję w ziemię dobrego ziarna, czyż mogę liczyć na jesienne zbiory? Zbiera się to, co się sieje, kto zatem sieje wiatr, zbiera burzę.
Nie chodzi więc tylko o to, aby mówić o ważnych sprawach, postawach i zachęcać do ich praktykowania. To, oczywiście, jest ważne, ale ważniejsze jest pokazywać, dawać świadectwo, udowadniać swoim życiem, że można być dobrym, uczciwym, ofiarnym itd., że warto kochać i przebaczać, pracować uczciwie i mądrze od siebie wymagać. Tego między innymi uczą święci. Są przykładem, jak był nim św. Jan Paweł II, Sługa Boży Stefan Wyszyński, że jest możliwe bycie dobrym nawet w trudnych czasach.
Drugą postawą, do której zachęca Jezus, jest wytrwałość. Mówi: „Wytrwajcie w miłości mojej!”. Czym jest wytrwałość? Myślę, że znaczy tyle, co trwać wiernie w swoim obowiązku. Wiernie wykonywać powierzone sobie zadania, być dobrym ojcem czy matką, nauczycielem czy uczniem, politykiem czy duchownym itd. Wypełnić dobrze, sumiennie, wiernie swoje obowiązki również wtedy, kiedy jest trudno, kiedy wieją przeciwne wiatry, kiedy być może inni nie doceniają lub nie nagradzają tego, co robię. Jezus mówi, że „w cierpliwości/wytrwałości waszej, posiądziecie dusze wasze” (Łk 21,19).
Prosimy dzisiaj Pana, aby nauczył nas być świadkami dobra, aby umieć dawać z wytrwałością przykład dobra, uczciwości, szlachetności, wiary. Prosimy Boga i naszych świętych, aby się nie zrażać chwilowymi przeciwnościami, ale wiernie i wytrwale mówić, pokazując jednocześnie przykładem swojego życia, że warto Bogu ufać i że warto o dobro zabiegać.