Pośród wartości, które ludzie cenią sobie najbardziej, jest szczęście rodzinne. Jest to zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że rodzina jest pierwszym środowiskiem, z jakim styka się człowiek po swoim narodzeniu, w jakim wyrasta, przez jakie zaczyna poznawać świat. Ponadto, generalnie rzecz biorąc, panuje uzasadnione przekonanie, że od kształtu rodzinnego życia w dużej mierze zależy osobiste szczęście każdego z jej członków. Równocześnie doświadczenie wskazuje, że w dzisiejszym społeczeństwie wiele jest rodzin zranionych, wiele rozdartych niezgodą i brakiem wzajemnego zrozumienia, borykających się z różnorakimi problemami, które zdają się rozpraszać upragnione, rodzinne ciepło. Często są to trudności niejako sprowokowane przez sytuację zewnętrzną: ubóstwo, bezrobocie, nieprzyjazne środowisko, choroba czy śmierć kładą się cieniem utrapienia i smutku na codzienności. Sytuacje te zagrażają rodzinie, ale nie koniecznie muszą niszczyć jej szczęście, co więcej czasem mogą je nawet umacniać, pod warunkiem jednak, że wewnętrzne życie rodziny jest zdrowe. Dlatego o wiele groźniejsze są te trudności i problemy, które mają swe źródło wewnątrz rodziny, tworzone przez samych jej członków. Dziś, w niedzielę Świętej Rodziny, spójrzmy na Maryję, Józefa i Jezusa, aby od Nich uczyć się, na czym polega tajemnica rodzinnego szczęścia.
Życie rodzinne jest ukształtowane z szeregu wzajemnych osobowych odniesień: męża i żony, rodziców i dzieci. Fundamentem tych odniesień jest miłość. Ta zaś wyraża się w usposobieniu ducha oraz w konkretnych zachowaniach, reakcjach i działaniu. Miłość Maryi i Józefa zrodzona ze szczerego, młodzieńczego uczucia, została potwierdzona publicznie przez małżeństwo. Ewangelia niewiele mówi wprost o tym, jak przeżywali Oni tę więź: kochający się małżonkowie nie potrzebują wielu słów ani romantycznych wynurzeń, by wyrazić to, co wypełnia ich serca. Można jednak z całą pewnością powiedzieć, że Maryja i Józef ufali sobie, rozmawiali ze sobą o swoich przeżyciach i rozumieli się. Najwymowniejszym tego dowodem jest fakt, że Maryja nie wahała się wyjawić swemu małżonkowi, iż doznała objawienia Bożego, którego owocem było Dziecko noszone pod sercem. Nie szukała żadnych, po ludzku bardziej zrozumiałych, wyjaśnień ani wybiegów. Ufała, że Józef przyjmie prawdę taką, jaką ona była. I Maryja nie zawiodła się. Józef wprawdzie nosił się z zamiarem oddalenia Jej, ale to nie oznaczało ani posądzenia o zdradę, ani też zerwania małżeństwa. Po pierwsze chciał obronić Ją przed oskarżeniem o cudzołóstwo, po drugie nie czuł się godny, by uczestniczyć w tym, co było dziełem samego Boga. To dlatego objawienie, które on sam miał we śnie, rozpoczynało się od słów: „Józefie, synu Dawida, nie bój się…” (Mt 1, 20).
Józef i Maryja przeżywali rozterki, ale przeżywali je razem i pozostali sobie wierni, nawet za cenę narażenia się na społeczną dezaprobatę. Ich odniesienie do Dziecka, które się miało narodzić, również oparte było na miłości. Była to miłość tym bardziej wymagająca, że Józef nie był Jego naturalnym ojcem. Przyjęli to życie jako prawdziwie Boży dar. A był to dar wymagający troski, zaangażowania, a nawet wyrzeczeń i ofiar. W scenie ze stajenki betlejemskiej, Ewangelia ukazuje radość Józefa i Maryi, której nie jest w stanic zburzyć zewnętrzna, jakże trudna sytuacja. Co więcej, Oni tą radością potrafią dzielić się z innymi, przyjmując równocześnie z wdzięcznością ich prostą życzliwość i pomoc. Wobec zakusów Heroda, robią wszystko, by Dziecię ochronić przed niebezpieczeństwem. Podejmują trud emigracji, zostawiając wszystko, co posiadali. Ewangelia ukazuje ich oboje, zawsze razem, zatroskanych o Syna. Oni nie musieli sobie mówić: zajmij się Dzieckiem! Było to naturalne i oczywiste. Razem Je przyjęli, razem poszukiwali miejsca, gdzie mogło się narodzić, byli razem, gdy przyszło na świat. Oboje dzielili radość z Jego narodzenia, razem przynieśli Je do świątyni w dniu ofiarowania, razem uciekali do Egiptu, razem też poszukiwali Jezusa, gdy pozostał w świątyni podczas pielgrzymki. Cechą ich miłości małżeńskiej i rodzicielskiej była jedność.
Miłość Maryi i Józefa do Jezusa nie była jednak zaborcza. Szanowali wyjątkową osobowość Syna. Robili wszystko, co możliwe, aby mógł rozwijać się duchowo i intelektualnie, wychowywali Go według wszystkich kanonów ówczesnego Prawa, religijności i zasad życia rodzinnego. Wymagali posłuszeństwa i szacunku, jakie dziecko winno okazywać rodzicom, czego wyrazem jest między innymi pytanie: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). Gdy jednak padła odpowiedź: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49), zrozumieli, że Jezus nie będzie już wyłącznie z nimi, że dokonane przed dwunastu laty ofiarowanie niesie ze sobą konieczność bolesnego rozstania z Synem, którego pokarmem ma być pełnienie woli Ojca (por. J 4, 34). Ze spokojem to zaakceptowali. A Jezus, jak mówi Ewangelia, „był im poddany” (Łk 2, 51), dając przykład synom i córkom wszystkich czasów, że miłość dziecka do rodziców najpełniej wyraża się w posłuszeństwie i szacunku. Innym, ważnym jej wyrazem jest troska. Pan Jezus najdoskonalej ją okazał, gdy umierając na krzyżu oddawał swą Matkę w opiekę Jana.
To tylko najważniejsze rysy charakteryzujące wzajemne odniesienia Maryi, Józefa i Jezusa, które składają się na obraz szczęśliwej, świętej Rodziny. Trzeba jednak dodać jeszcze to, co najważniejsze: tajemnica ich szczęścia tkwi w ich odniesieniu do Boga. Ich wzajemna miłość jest wpisana w miłość do Boga. Ponieważ On jest w centrum życia każdego z nich z osobna, staje również w centrum ich wspólnego życia. Maryja i Józef ufają sobie i rozumieją się, bo oboje wsłuchują się w wolę Boga, która dotyczy każdego z nich z osobna i ich małżeńskiej wspólnoty, w momentach zwyczajnych i wyjątkowych. Są sobie wierni, bo Boga pytają, jak rozwiązać trudne sytuacje i idą za Jego głosem. Również ich stosunek do Jezusa ma swoje źródło w pierwotnym przyjęciu prawdy, że jest On Synem Bożym i równocześnie darem, którym Bóg ich obdarowuje. Dlatego szczerze zawierzają Go Bogu i pozostają wierni temu zawierzeniu. Jezus zaś, który mając świadomość swej zbawczej misji, programem swojego życia uczynił posłuszeństwo Ojcu, wiedział równocześnie, że nie przypadkiem wybrał Bóg rodzinę Maryi i Józefa jako tę, w której miał wzrastać. Okazywał im więc miłość i posłuszeństwo jako tym, przez których działa Jego Ojciec Niebieski.
Do tego ideału rodzinnego życia podprowadza nas św. Paweł, wymieniając konkretne środki, które służą jego realizacji. Są to: miłosierdzie, dobroć, pokora, cichość, cierpliwość, wzajemne znoszenie siebie i wybaczanie sobie, miłość – „więź doskonałości”, Chrystusowy pokój serca, wdzięczność, wzajemny szacunek i posłuszeństwo, pełne mądrości nauczanie i upominanie, oraz śpiew dla Boga – czyli modlitwa, zwłaszcza wspólna modlitwa dziękczynienia (por. Kol 3, 12-21). Niech wysiłek ich codziennej realizacji i naśladowania Maryi, Józefa i Jezusa przynosi szczęście naszym rodzinom!
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Dan Kiefer/Unsplash.com