Nasza teraźniejszość zmierza ku wieczności. Moment przejścia tego, co doczesne w to, co trwa bez końca jest precyzyjnie określony – to dzień powtórnego przyjścia Syna Bożego. Dla chrześcijanina ta prawda winna być źródłem nadziei. Chrystus zapowiedział bowiem, że przyjdzie, aby wprowadzić nas do domu Ojca, czyli w nową rzeczywistość, o której św. Paweł napisał: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Chrystus stał się Człowiekiem i umarł na krzyżu, abyśmy mogli osiągnąć szczęście przebywania z Nim w niebie. Trzeba wierzyć, iż szczęście to jest godne najgłębszych pragnień, skoro było warte takiego uniżenia i ofiary Syna Bożego. Ich wyrazem jest modlitwa: „Przyjdź królestwo Twoje!”
Nie wystarczy jednak pragnienie. Ono musi przerodzić się w oczekiwanie. Jest to warunek niezbędny, by Chrystus mógł nas wprowadzić do królestwa Ojca. Warunek ten wynika z naszej wolności. Bóg szanuje naszą wolność do tego stopnia, że chce, aby nasze przejście do wieczności odbywało się w sposób świadomy i dobrowolny. Oczekiwanie ma być wyrazem tej świadomości i woli. Serdeczny przyjaciel tylko wtedy może mieć pewność, że nie zmusza nas do przebywania z nim, gdy wie, że był i jest oczekiwany. Tylko ten, kto czeka, jest w każdej chwili gotowy do spotkania. Właśnie gotowość płynąca z pragnienia spotkania z przychodzącym ponownie Panem i z nieustannego oczekiwania na Niego ma cechować życie chrześcijanina. Dlatego Chrystus wzywa swoich uczniów: „Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13, 33).
Chrześcijańskie oczekiwanie ma być uważne i czujne. Uwaga jest konieczna tam, gdzie występuje zagrożenie. Człowiek, który uważa, jest świadom niebezpieczeństwa i podejmuje odpowiednie środki, aby go uniknąć. Chrystusowe wezwanie do tego, by być uważnym jest tym bardziej stanowcze, że w grę wchodzi zagrożenie wielkiego dobra – życia wiecznego. W odpowiedzi na to wezwanie chrześcijańska tradycja odwołuje się do cnoty roztropności. Człowiek roztropny bierze pod uwagę własne możliwości i różne sytuacje, jakie mogą się zdarzyć w jego życiu. Umie wybierać „złoty środek”, strzegąc się przesady: ani nie przecenia, ani nie lekceważy własnych możliwości. Przewiduje też następstwa swojego działania i podejmuje je odpowiedzialnie – ryzykuje wtedy, gdy chodzi o dobro proporcjonalne do zagrożenia, zdając sobie sprawę z ceny, jaką musi zapłacić za ewentualny błąd.
Gdy się pomyli, nie załamuje rąk, ale naprawia popełniony błąd i stara się nie powtarzać go w przyszłości. Nade wszystko zaś stosuje środki, które gwarantują maksimum bezpieczeństwa. W życiu duchowym tymi środkami są modlitwa, która pomaga połączyć własne siły z mocą i mądrością Boga; post, który hartuje ducha i kształtuje wolę; jałmużna, która otwiera oczy na potrzeby innych; w końcu – najważniejsze – sakramenty, które przynoszą i pomnażają łaskę uświęcającą, czyli obecność Ducha Świętego w nas oraz łaskę uczynkową, czyli zdolności niezbędne do spełnienia zadań stających przed człowiekiem. Roztropność to także umiejętność koncentracji uwagi na tym, co w życiu najważniejsze. Ona nie tylko uwrażliwia na zło, ale także pomaga dostrzec dobro.
Czujność, czyli nieustanna gotowość, może się wyrażać poprzez cnotę długomyślności. Cnota ta polega na tym, że człowiek nie załamuje się, gdy dzieło, które ma do spełnienia wymaga długiego czasu. Nie poddaje się zniechęceniu, gdy nie od razu widać owoce jego wysiłków. Budzi w sobie nadzieję, starając się dostrzec w małych, codziennych sprawach wolę Chrystusa. Stara się nieustannie zachować postawę sługi gotowego spełniać polecenia swego Pana. Człowiek długomyślny umie się cieszyć ze swoich sukcesów, w których dostrzega zadatek radości, jaka kiedyś ma się stać jego udziałem. Nie ulega jednak też euforii ani rozleniwieniu, gdy owoce jego działania są obfite. Zdaje sobie sprawę, że to, co najlepsze jest jeszcze przed nim i wytrwale do tego dąży. Ożywia więc swą gotowość do podejmowania codziennych zadań. Jest to konsekwencja wiary, że to, co jest na tym świecie, zostało nam powierzone przez Stwórcę, abyśmy jako ewangeliczni słudzy mieli „staranie o wszystko” i wypełniali zadania, które On nam wyznacza (por. Mk 13, 34). Jeśli pragniemy przebywać z Chrystusem w wieczności, jesteśmy wezwani, by na Niego oczekiwać. Ma to być czekanie uważne i czujne. Warto więc ożywić w sobie cnoty roztropności i długomyślności, które ułatwiają spełnienie tego zadania. Okres Adwentu jest sposobną ku temu okazją.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Waldemar Brandt/Unsplash.com