Nieumiejętne wejście w świat polityki jest niebezpieczne. Czasem nawet grozi śmiercią. Wiedzieli o tym faryzeusze, chcieli więc wciągnąć Pana Jezusa w tę niebezpieczną grę. Mieli nadzieję, że sprowokują Go do wypowiedzi, która skompromituje Go, a może nawet da podstawę do oskarżenia. Postawili Mu na pozór niewinne pytanie, które frapowało niejednego z Izraelitów: „Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?” (Mt 22, 17). Jeśli odpowiedziałby, że nie wolno, wówczas zwolennicy Heroda, którzy nie przypadkiem byli świadkami rozmowy, szybko donieśliby o tym władzom i Jezus niechybnie stanąłby przed sądem jako buntownik. Jeśli zaś stwierdziłby, że należy płacić podatki Cezarowi, sami faryzeusze okrzyknęliby Go kolaborantem i poprowadzili przed trybunał Arcykapłanów.
Pan Jezus przejrzał ich podstęp. Nie tylko nie dał się wciągnąć w kwestie polityczne, ale wykorzystał ich przewrotność, by wygłosić krótką naukę na temat zależności pomiędzy wiarą i polityką. Podjął ten temat, bo sam sposób postawienia kwestii zdradzał niewłaściwe podejście faryzeuszów do relacji pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami. Nie zapytali: „czy należy płacić”, ale „czy wolno”. Nie mieli więc na myśli praktycznych rozwiązań politycznej kwestii podatków. W podtekście pytania był ukryty problem natury religijnej: jeśli Izrael jest narodem należącym do Boga, to tylko Bóg jest jego Królem, każdy zatem akt uległości Cezarowi może być uznany za sprzeniewierzenie się Bogu i odstępstwo od wiary ojców. Pan Jezus widział konieczność wyjaśnienia, że wiara i polityka mogą współistnieć w taki sposób, by człowiek nie przeżywał wewnętrznego rozdarcia pomiędzy lojalnością wobec władzy ludzkiej i oddaniem Bogu. W tym celu sformułował zasadę: „Oddajcie (…) Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21).
Aby zrozumieć jej najgłębszy sens, trzeba wziąć pod uwagę również kontekst, w jakim Pan Jezus ją wypowiedział. Na denarze, który podano Nauczycielowi, był wizerunek Cezara – znak, że moneta należy do niego. Pierwsza część wypowiedzi Pana Jezusa nawiązuje do tego faktu. Na zasadzie podobieństwa można powiedzieć, że do Boga należy to, co nosi na sobie Jego wizerunek. Słuchacze Jezusa wiedzieli dobrze, że jedynym pośród stworzeń, kto nosi w sobie obraz i podobieństwo Boże jest człowiek. Stąd sens Jezusowej zasady można ująć w zdaniu: zobowiązanie do lojalności wobec władzy ludzkiej obejmuje wszystko to i tylko to, co dotyczy ziemskiego dobra osoby i społeczeństwa, natomiast obowiązek wierności Bogu dotyczy całego człowieka. Inaczej mówiąc, kto jest całkowicie oddany Bogu, z łatwością osądzi, jak dalece może być wierny władzy, a gdzie władza ta już nie sięga.
Z zasady tej wynika konkretny wniosek dla współczesnego chrześcijanina. Mylą się ci, którzy nadużywają zdania Pana Jezusa na poparcie laickiej idei rozdziału wiary od polityki. O ile słuszna jest zasada rozdziału państwa od Kościoła, rozumiana jako zachowanie odrębności doczesnych celów i zadań władzy państwowej od duchowej misji Kościoła, o tyle nie jest możliwe oddzielenie polityki od wiary. Można to uzasadnić choćby na przykładzie podatku. Ciekawe, że ci, którzy w imię autonomii państwa i Kościoła odmawiają wspólnocie wierzących prawa zabierania głosu w politycznych dyskusjach i polemikach, od tych samych wierzących domagają się płacenia podatków do skarbu państwa, a nie proponują, by oddawali swoje pieniądze Kościołowi, czy innym wspólnotom wyznaniowym, do których należą. To proste: jeśli wierzący należą do społeczności podlegającej prawom polityki, to – czy chcą, czy nie – uczestniczą w życiu politycznym. Co więcej, maksyma Pana Jezusa jest wezwaniem do tego, by właśnie jako wierzący w Boga nie uchylali się od obowiązków, ale też nie rezygnowali z praw, jakie daje im ich niezaprzeczalna rola w polityce. Obowiązki te mają swoje źródło w przykazaniu miłości bliźniego i w powołaniu do budowania Bożego królestwa sprawiedliwości, prawdy i pokoju.
Prawa zaś wynikają z osobowej godności i wolności dziecka Bożego. W praktyce życia oznacza to, że chrześcijanin jest wezwany do zaangażowania, w takiej mierze, w jakiej pozwalają mu na to zdolności czy pozycja społeczna, na rzecz dobra wspólnego przez uczciwość, solidną pracę, troskę o ład społeczny, solidarność z potrzebującymi, udział w wyborach do władz, czy wreszcie płacenie podatków (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2240). Wierzący ma jednak także prawo do tego, by społeczeństwo – a zwłaszcza władze – respektowało jego osobistą wolność, godność, prywatność, przekonania i by chroniło wartości, które są dla niego cenne. Chrześcijanin może i powinien egzekwować to prawo, a jeśli ktoś usiłuje mu go odmawiać, ma obowiązek protestować i bronić go.
Zarówno jednak obowiązki, jak i prawa mające zastosowanie w życiu politycznym, nie są bezwzględne. W życiu człowieka wierzącego to, co należy do Boga jest bowiem ważniejsze, niż to, co należy do Cezara. Stąd też granice lojalności wobec władzy państwowej wyznacza prawo Boże. W starożytności wielu męczenników za cenę życia broniło tej granicy, w przekonaniu, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29). Dziś demokracja daje o wiele większe możliwości wpływu człowieka wierzącego na kształt władzy, tak żeby możliwe było zachowanie wierności Bogu bez wykraczania poza prawo stanowione. Potrzeba jednak zdecydowanej i jasnej postawy każdego chrześcijanina.
Gdy na przykład ci, którym społeczeństwo powierzyło w wyborach władzę, decydują, że pieniądze podatników będą wykorzystane na proceder zabijania nienarodzonych, to niestety podatki trzeba nadal płacić, ale równocześnie trzeba protestować w imię przykazania „nie zabijaj”, a w następnych wyborach dobrze się zastanowić, czy człowiek, przy którego nazwisku postawimy krzyżyk, będzie rzeczywiście bronił wartości mających dla nas zasadnicze znaczenie. Gdy sprawujący władzę postanawiają, że nie rodzice, ale szkoła będzie uczyć młodzież rodzicielstwa w oparciu o „nowoczesną świadomość seksualną” wykluczającą wszelką odpowiedzialność, a za to kreującą postawę przeciw życiu, chrześcijanin ma obowiązek wobec Boga „mieszać się w politykę” i protestować, równocześnie dokładając starań o właściwe wychowanie swoich dzieci. Ich sumienia są z Boga i Bogu trzeba je oddać.
Kto potrafi oddać Bogu wszystko, co do Boga należy, łatwo rozpozna, co z jego życia należy do Cezara. Ze spokojem wejdzie w świat polityki i uniknie niebezpieczeństw, które ona niesie.
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Jesse Collins/Unsplash.com