Pewnego dnia Apostołowie zwrócili się do Pana Jezusa z prośbą: ,,Przymnóż nam wiały!” (Łk 17, 5). Byli wychowani w religijnej tradycji Narodu Wybranego. Dobrze znali pisma Patriarchów i Proroków. Zachowywali Boże przykazania. W bezpośrednim kontakcie z Jezusem mieli jednak poczucie słabości własnej wiary. Stąd ich prośba. Pan Jezus nie spełnił jej natychmiast. Nie uczynił niczego, co mogłoby ich raz na zawsze utwierdzić w wierze. On wiedział, że do jej pełni będą dorastać przez całe życie. Zachęcił ich tylko do stałej troski o pogłębienie wiary, wskazując jak wielką wartością jest moc z niej płynąca: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna»” (Łk 17, 6). Uczył ich, że dla wierzącego nie ma rzeczy niemożliwych. Doświadczenie Apostołów bliskie jest każdemu, kto poważnie traktuje swoje życie religijne. Czasem jakieś wydarzenie, niespodziewane spotkanie, spontaniczna reakcja, uświadamiają człowiekowi, że żyje z dala od Boga i Jego spraw. Rodzi się w nim wtedy pragnienie pogłębienia wiary. Z głębi duszy wyrywa się wołanie do Boga, aby tego dokonał. On spełnia tę prośbę powoli, zapraszając człowieka do współpracy. Wiara jest rzeczywistością złożoną. Wpierw jest ona wiedzą o Bogu. Na miarę naszych ludzkich możliwości wnikamy w Jego tajemnicę i przyjmujemy za prawdę to, co On sam nam o sobie objawił. Wielu chrześcijan podnosi swoje kwalifikacje zawodowe, podejmuje różnorakie studia, dba o życie kulturalne, podczas gdy ich wiedza religijna pozostaje na poziomie szkoły podstawowej. Wówczas na styku wiary i nauki rodzi się wiele pytań. Pozostawione bez odpowiedzi są one źródłem wątpliwości, które mogą doprowadzić do wniosku, że prawdy wiary nie mają większego sensu. Bóg zupełnie przestaje człowieka interesować. Aby uniknąć takiej sytuacji, trzeba podjąć trud stałego uzupełniania braków w wykształceniu religijnym. Jest ku temu wiele środków. Lektura i medytacja Pisma św., religijnych czasopism i książek, rozmowa z przygotowanymi ludźmi, udział w konferencjach i dyskusjach – to tylko niektóre z nich. Troska o pogłębienie wiedzy religijnej jest obowiązkiem każdego chrześcijanina.
Nie wystarczy jednak znać wszystkie prawdy wiary, by być szczerze wierzącym. Można przyjąć, że Bóg istnieje i w ogóle z tym się nie liczyć. Wówczas człowiek podejmuje codzienne, trudne wyzwania tylko w oparciu o swoje własne siły. Nie jest w stanie zobaczyć w nich Bożej troski o jego zbawienie. Zamyka się w kręgu własnych spraw i zupełnie traci kontakt z Bogiem. Msza św. wydaje mu się wtedy stratą czasu. Modlitwa zredukowana do dziecięcego „paciorka” niewiele wnosi w jego życie, więc coraz częściej „zapomina” o niej, jak zapomina się o znoszonym dziecinnym ubranku. Poznanie Boga musi prowadzić do wejścia w serdeczny kontakt z Nim. Trzeba wierzyć Bogu a nie tylko w Boga. Trzeba zaufać Mu i starać się układać swoje życie tak, aby On był w jego centrum. Odnowienie komunii z Wszechmocnym może dokonać się przez świadomy udział w sakramentach i głęboką modlitwę. Spowiedź nie może być dorocznym spełnieniem obowiązku, dającym poczucie zadowolenia z „wyrównania rachunków z Panem Bogiem”, ale okazją do częstej analizy własnego życia w perspektywie Jego miłości. Eucharystia nie może być traktowana jak marny spektakl, ale musi być przeżywana jako Ofiara Chrystusa, w którą możemy włączyć nasze radości i troski, porażki i zwycięstwa, i powierzyć je wszechmocy Boga. Komunia św. nie może być rytualnym gestem, ale świadomym przyjęciem Boga, który swą obecnością uświęca nas i przemienia. Modlitwa nie może być traktowana na równi z poranną toaletą. Musi jej towarzyszyć świadomość przebywania w bliskości kochającego nas Ojca. Z Nim można serdecznie rozmawiać. Można pytać Go, jak przeżyć kolejny dzień, aby był on dobry. Można prosić Go o pomoc i dziękować za wszelkie dobro. Jest to trudne, ale jedynie taki kontakt z Bogiem daje poczucie mocy, pokoju, radości i prowadzi do autentycznego przeżywania własnej wiary.
Poznanie Boga i nawiązanie z Nim serdecznego kontaktu budzi w człowieku chęć takiego życia, aby odzwierciedlało ono Jego świętość. Wiara jest wtedy przeżywana jako przyjęcie przykazań Bożych i wierne ich zachowywanie. Człowiek ufa Bogu, jako Temu, kto zawsze pragnie jego dobra, nie zaś ograniczenia jego wolności. Dlatego jest nieporozumieniem mówienie, że pewien procent polskich katolików uważa się za ludzi wierzących, ale nie akceptuje wskazań Kościoła dotyczących np. aborcji, nierozerwalności małżeństwa, czystości przedmałżeńskiej. Kościół jest tu tylko przekazicielem woli Boga, zaś ludzie, którzy jej nie przyjmują są po prostu niewierzącymi. Pogłębienie wiary w tym wymiarze dokonuje się przez nawrócenie, które jest nieustanną korektą własnego postępowania w oparciu o wskazania Ewangelii. Trzeba zatem odnawiać w sobie świadomość wartości przykazań w naszym życiu, umieć uzasadnić ich słuszność i zachować niezależność wobec nacisku opinii publicznej. Dla niej bowiem stwierdzenie, iż „wszyscy tak robią”, jest wystarczającym motywem, by usprawiedliwić każdy grzech, machając ręką na wymagania Boże. Częsty rachunek sumienia, szczera spowiedź połączona z kierownictwem duchowym, szukanie kontaktu z ludźmi moralnie prawymi, unikanie okazji do grzechu – to najprostsze środki do umocnienia swej czynnej wiary. Jeśli prosimy wraz z Apostołami: „Panie, przymnóż nam wiary!”, to sami musimy podjąć trud jej pogłębienia. Wędrując po śladach Chrystusa, z Jego pomocą, sami musimy szukać Boga, poznawać Go, jednoczyć się z Nim i żyć w sposób godny tej jedności. Kto wytrwa w niej teraz, trwać będzie bez końca „jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1, 17).
Ks. Paweł Ptasznik
Fot. Levi Ventura/Unsplash.com