W Encyklopedii nauczania społecznego Jana Pawła II po haśle „czas pracy” następuje hasło „czas wolny”. Obok pracy Ojciec Święty umiał znaleźć czas na odpoczynek. Pozostał w naszej pamięci jako pełny poświęcenia Pasterz i także jako Papież, który wędrował po górskich szlakach i jeździł na nartach.
Karol Wojtyła od wczesnej młodości ukochał obcowanie z przyrodą. Poznając okolice rodzinnych Wadowic, wędrował także do Kalwarii Zebrzydowskiej, by w pięknej scenerii natury odnajdywać piękno i dobroć samego Boga.
Zwyczaj chodzenia na wycieczki w gronie przyjaciół sięga pierwszych lat jego kapłaństwa. Młody wikariusz głosił interesujące kazania, tłumaczył liturgię, prowadził chór, wykonujący śpiew gregoriański, i zainicjował duszpasterstwo narzeczonych. Pomimo urlopu naukowego na napisanie habilitacji, ks. Karol dalej znajdował czas dla młodzieży. W kwietniu 1952 pojawił się pomysł: „pojedźmy do Zakopanego, by zobaczyć kwitnące krokusy!” Ksiądz zgodził się pojechać. W czasie podróży przystał także, by zwracać się do niego „Wujku”. Tak zaczęło się wspólne wędrowanie przez życie.
Wycieczki i przemyślenia
Były wycieczki jednodniowe, trwające kilka dni, a nawet były dłuższe wyprawy w czasie wakacji. Młodzi ludzie spędzali wolny czas na pieszych wędrówkach, jeżdżąc na nartach i pływając kajakami.
Grono uczestników stawało się coraz liczniejsze. Najpierw nazywali się „rodzinką” a potem „środowiskiem”. Reprezentowali różne kierunki studiów i zawody. Łączyło ich pragnienie poznawania wiary i przyjaźnie, które niejednokrotnie przemieniały się w związki małżeńskie.
Ks. Karol Wojtyła wiele z nimi rozmawiał, a przede wszystkim ich słuchał. „Pozwalał mówić do siebie godzinami”. Czas wspólnego odpoczynku był wspaniałą okazją do przemyślenia wielu rzeczy. Uczestnicy cenili sobie dyskusje z „Wujkiem”; czy to w grupie, czy też na osobności. Do dwuosobowego kajaka księdza zawsze się ktoś dosiadał, by porozmawiać.
Razem rozbijali biwak i przygotowywali posiłki, czy sprzątali. Żartowali i śpiewali wieczorami. „Wujek” nie unikał żadnych prac, śmiał się wraz z nimi i śpiewał „aż do ostatniej zwrotki”. Pomimo bliskości umieli uszanować jego potrzebę bycia sam na sam z Bogiem. Przy końcu dnia marszu, ksiądz zostawał z tyłu, by przez „godzinę czy dwie modlić się w samotności”. Jak cenne było to świadectwo, oddają słowa jednego z uczestników: „Myśmy starali się być podobni do niego”.
Msza św. pod dachem nieba
W liście do redakcji czasopisma Homo Dei z 1957 r., ks. K. Wojtyła wyjaśniał „teologię wypoczynku”. Pisał, że po ciężkiej pracy „wypoczywa się do dna” przez bezpośredni kontakt z przyrodą. Można odczuć całą głębię odpoczynku, kiedy kontakt z przyrodą i z drugim człowiekiem staje się kontaktem z Bogiem.
Podkreślał, że wycieczka winna być „dobrze przygotowaną improwizacją”. Dzień rozpoczynał się od Mszy św., którą często przychodziło sprawować na „ołtarzu przenośnym” w pięknych zakątkach ojczystej ziemi. Podawał kilka myśli, do których wracał przy modlitwie wieczornej.
Uważał, że odpoczynek nie powinien się kojarzyć tylko z rozrywką i przyjemnością. Źródła grzechu tkwią nie tylko w złej woli, lecz także w tym, że ludzie nie potrafią się oderwać od nerwowego stylu życia. Pisał, że jest wielu ludzi, zwłaszcza młodych, którzy w turystyce, za cenę wysiłku, odnajdują wiele radości. Poznają swe powołanie i umacniają więź z Bogiem. Nazwał ich „ludźmi z rasy zdobywców”.
Codzienność widziana z dystansu
Jednym ze „zdobywców” był Jurek Ciesielski. Nie trzeba go było namawiać do wycieczek, gdyż był z zamiłowania sportowcem i doskonałym organizatorem wypraw turystycznych. Połączyła go z ks. Karolem głęboka przyjaźń. Studia inżynierskie, później pracę naukową łączył z dążeniem do świętości.
On również napisał list do redakcji tego czasopisma. Podkreślił, że spędzanie czasu wolnego także podlega moralnej ocenie. Przy dobrej chęci i zorganizowanym odpowiednio duszpasterstwie nie powinno być konfliktu między potrzebą odpoczynku, a niedzielną Eucharystią.
Ludzi, którzy chcą świadomie żyć wiarą, a jednocześnie podejmować wyzwania współczesności, winni odpowiedzialnie wykorzystać czas wolny. Jerzy do nich należał. Cenił tę „świeżość” i „nową dyspozycję do życzliwości”, jaką dawała każda wędrówka. Wyznał, że wycieczki pozwalają „odżyć” i popatrzeć na naszą codzienność z pewnego dystansu. Kontakt z wędrującym kapelanem uczył go spojrzenia na wszystko w duchu Ewangelii.
Zaczynać na nowo
W czasie jednej z wycieczek kajakowych przyszła nominacja na biskupa. Potem „Wujek” został arcybiskupem i kardynałem. Dochodziło nowych zajęć i kolejnych odpowiedzialności. A jednak w napiętym harmonogramie wciąż znajdował się czas na wędrówki, czy narty. Ostatnia wycieczka kajakowa z udziałem Kardynała odbyła się w lipcu 1978 r. Odpoczynek był nabieraniem sił do nowych zadań…
Po wielu latach Jan Paweł II z wdzięcznością wspominał czas wędrówek. Pisał: „odnowiłem umiejętności turystyczne, poznawałem uroki polskiej ziemi i na nowo czułem się młody”. Historia wspólnych wędrówek stała się historią pogłębiania wiary i przyjaźni.
Wakacje także dla Papieża
Papieże udawali się na wakacje do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Jan Paweł II przechadzał się tam po ogrodzie, a także… pływał w basenie. Wiele czytał. Brał udział w seminariach naukowych. Wielką radość sprawiały mu spotkania z przyjaciółmi, czasem także przy ognisku.
Zapoczątkował papieski wypoczynek we włoskich górach. Od 1987 r. wielokrotnie spędzał urlop w Lorenzago di Cadore w Dolomitach, czy w alpejskiej miejscowości Les Combes w Valle d’Aosta.
Papież w towarzystwie współpracowników wędrował przez kilka godzin. Zdobywał wysokie szczyty. Spotykał miejscowych ludzi i turystów. Nad bezpieczeństwem dyskretnie czuwała policja.
Arturo Mari napisał: „…kiedy dochodził do znaczącej wysokości, siadał na jakimś kamieniu albo na kępce trawy…To robiło wielkie wrażenie – widzieć, jak kontempluje dzieło Stwórcy. Po takich chwilach intensywnej refleksji widziałem, że jest wzmocniony, uzbrojony w nowe siły. Widocznie było mu to potrzebne do pracy – patrzeć na naturę”.
A jednak się udało…
Na początku pontyfikatu Jan Paweł II nie wierzył, że jeszcze będzie jeździć na nartach. Na codzienność Papieża składały się również i „wypady” na narty. Kard. Stanisław Dziwisz powiedział, że takich wypadów było ponad sto, głównie w region Abruzji. Wspomniał pierwszą „ucieczkę” do Ovindoli w 1981 r. Ojciec Święty ubrany był jak narciarz: w kombinezon, czapkę i okulary. Stawał w kolejce wraz z innymi. „Któż mógł przypuszczać, że Papież wybrał się na narty”. Był zachwycony niespodzianką i wdzięczny.
Teologia odpoczynku
Papież wiele razy mówił o znaczeniu czasu wolnego. Podkreślał, że urlop jest prawem pracownika, że winien być wypełniony czynnościami, które wspierają godność człowieka.
Dużo miejsca poświęcał znaczeniu niedzieli, gdyż odpoczynek obejmuje także sferę ducha. Bóg nas wzywa, by wypocząć, spotkać się Nim i świętować dobroć stworzenia i odkupienia.
W liście Dies Domini pisał, że odpoczynek nie może być „jałową bezczynnością” i nie może wywoływać „poczucia nudy”. Winien być duchowym wzbogaceniem, wzrostem w przeżywaniu wolności, uwrażliwieniem na piękno przyrody i na geniusz człowieka. Jest okazją do spotkania w rodzinie i gronie przyjaciół.
Papież poważnie podchodził do pracy, dlatego maksymalnie wykorzystywał każdy dzień i planował odpoczynek. Tajemnicą jego pracowitego życia jest Chrystus, od którego czerpał siły do wypełnienia misji i odpowiedzialność za czas, także czas wakacji. Jego przykład uczy, że kto chce wiele zrobić, musi umieć odpoczywać.
Ks. Andrzej Dobrzyński
Por. „Rycerz Niepokalanej. Dla Polonii”, 7-8 (2008), s. 317-320.